sobota, 2 września 2017

Mesjasz Diuny: Na pustyni intryg

Po przeczytaniu „Diuny” wiedziałam, że chcę przeczytać jej kontynuacje, dlatego „Mesjasz Diuny” dość szybko pojawił mi się na stosiku do przeczytania. A że trochę wolniej się za niego zabierałam... cóż, nie miałam ochoty się z tą książką śpieszyć, a chciałam przeczytać ją spokojnie i dokładnie. Takich cudów nie można przecież czytać na szybko.

Tytuł: Mesjasz Diuny
Tytuł serii: Kroniki Diuny
Numer tomu: 2
Autor: Frank Herbert
Tłumaczenie: Marek Marszał
Liczba stron: 272
Gatunek: science-fiction
Wydanie: Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011

Już od lat Diuna jest centrum wszechświata. Fremeni już dawno wygrali swoją wojnę, sadzając na tronie Muad’Diba. Nie każdemu jest to jednak na rękę. Kilka ugrupowań knuje przeciwko imperatorowi.

Nie wiem co powiedzieć. Naprawdę, nie wiem: o tej serii już chyba wszystko zostało powiedziane. To w końcu klasyka i to nie byle jaka! Świat stworzony przez Herberta jest zupełnie unikatowy i jedyny w swoim rodzaju. Realistyczny i wielopłaszczyznowy, mimo, że autor próbuje to nieco ukryć za płaszczykiem baśniowej krainy, którą tworzy swoim niezwykłym językiem.
Kontynuacja „Diuny” to książka krótsza, ale to nie znaczy, że lżejsza. To jedna z tych historii, których nie da się „skipować”, pomijając te nudne fragmenty. Tu każde zdanie jest istotne, każde coś wnosi. Mniejsza ilość opisów, niż w tomie pierwszym sprawia, że tekst jest bardziej ściśnięty i wewnątrz po prostu się dzieje. Jednocześnie Herbert nie ma najłatwiejszego do przyswojenia stylu, przez co do każdej jego książki potrzeba pewnej dawki cierpliwości. To lektura niezwykle przyjemna, ale zmuszająca nas do myślenia nad tym, co czytamy, dlatego warto zasiadać do niej z czystym umysłem.
Drugi tom jest nieco bardziej skomplikowany pod względem fabularnym. W pierwszej części Herbert postawił na dość prostą historię i pokazanie nam świata; teraz wplątuje nas w świat politycznych intryg. W dalszym ciągu obserwujemy tego samego bohatera, co w tomie pierwszym, trzymamy się tego samego rodu, ale ponieważ Paul zasiada na tronie to właśnie pałacu i okolicy trzyma się autor. Mniej tu pustyni, czerwia i wielkich bitew, zaś więcej zakulisowej rozgrywki władzy.
„Mesjasz Diuny” porusza też temat jasnowidzenia, przewidywania przyszłości. Pokazuje nam, jak dokładnie wygląda ta umiejętność w uniwersum,  co ją ogranicza i na co pozwala. Jednocześnie w moim odczuciu całe uniwersum tak czy siak jest dość tajemnicze i cały czas mam wrażenie, że niewiele o nim wiem.
Tak jak i w poprzedniej części, tak i w tej nie miałam wrażenia, że czytam „czyste” science-fiction. Diuna to kraina pełna mistycyzmu, nie nauki (co z resztą jest wewnątrz dobrze wyjaśnione).  Wprawdzie mamy tu więcej opisów pewnych mechanizmów, „magii” i innych takich, przez co jak najbardziej, to jest science-fiction, ale po prostu osobiście tego nie odczuwam.
To, co w tej części jeszcze zwróciło moją uwagę to relacje Paula z Chani oraz jego siostrą, Alią. Mimo zdobycia władzy, główny bohater to dalej dobry człowiek, który troszczy się o swoich bliskich i opisy tego chwilami naprawdę chwytają za serce. Jego relacja z ukochaną jest wręcz urocza, podobnie jak ta, która łączy go z siostrą.
„Mesjasz Diuny” to bardzo dobra kontynuacja bardzo dobrej książki. Cóż mogę tu dodać? Herbert to mistrz pióra i z tym nie mam najmniejszego zamiaru się kłócić.

* * *

Jakże mało rozumiesz naszych Tleilaxańskich mistrzów. Gildia i Bene Gesserit sądzą, że wytwarzamy artefakty. W rzeczywistości dostarczamy tylko usług i narzędzi. Wszystko może być narzędziem: nędza, wojna. Wojna jest szczególnie użyteczna, bo toczy się na wielu płaszczyznach. Stymuluje metabolizm. Wprowadza w błąd. Rozprasza napięcia genetyczne. Ma taką żywotność jak nic innego we wszechświecie. Tylko ci, którzy poznali skuteczność wojny i wykorzystują ją, w jakimś stopniu mogą mówić o samookreśleniu.

Fragment „Mesjasza Diuny” Franka Heberta

4 komentarze:

  1. Ach, jak dawno temu czytałem książki Diuny. Już praktycznie niewiele z nich pamiętam - oprócz szkieletu świata i praw nim rządzących. Kojarzę, że ze Mesjaszem nie przepadałem, ze względu właśnie na mnóstwo polityki. Z drugiej strony gówniarzem byłem, gdy to czytałem, więc zapewne po prostu książka trafiła do nieco innych obszarów mojej psychiki, niż by trafiła teraz. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już wiem teraz co muszę sprezentować bratu na urodziny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszystkie propozycje książkowe są w moim stylu, ale niektóre chetnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że dla mnie to za ciężkie :D

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony