środa, 20 czerwca 2018

Co w mojej trawie beczy? Przerwa, książki i owce.



Cześć. Dzisiejszy wpis będzie jednym z tych nieco dziennikowo-wyjaśniających, pisany nieco spontanicznie. Jeśli więc nie tego szukacie, zapraszam na DM już jutro, na kolejny „zwykły” wpis.
Jak mogliście zauważyć, obecnie moja aktywność i tutaj, i na Instagramie mocno spadła. Głównie dlatego, że… po prostu czułam się trochę zmęczona. Skupiłam się na innych rzeczach, nie miałam ochoty na czytanie. Co gorsza, wszystko stało się w dość felernym momencie, bo już w sobotę wyjeżdżam na ponad miesiąc do pracy, więc raczej moja aktywność w dalszym ciągu nie będzie najlepsza. Niemniej, posty są zaplanowane i jak najbardziej będą się pojawiać, a ja może do tego czasu po prostu znów odżyje pod względem czytelniczo-blogowym.
A co z prywatny? Cóż, od niedzieli jestem w domu rodzinnym, lipiec to praca, a sierpień/wrzesień praktyki. Po przybyciu do domu po dwóch miesiącach nieobecności czekały na mnie dwie nowości: skończona garderoba, na którą czekałam od 2012 roku oraz… barany. A właściwie cztery barany i jedna owca.
Zacznijmy może od zwierzątek. Stado jagniątek trafiło do nas z bardzo prozaicznego powodu: mamy duży plac, a na jego części jest bardzo wilgotno, co sprawia, że koszenie trawy tam jest i trudne, i musi być często powtarzane. Stąd zwierzęta, które mają się tym zająć. Zwłaszcza, że – z tego, co wiem od rodziców – są to stworzenia niezbyt wymagające. Latem potrzebują jedynie placu z cieniem i trawą oraz – ewentualnie – siana, jeśli akurat pada deszcz. Przy tym owce dobrze dogadują się z psami: te ich nie atakują i raczej się przy nich wyciszają, zamiast wariować. Generalnie są stworzeniami uroczymi, ale stosunkowo biernymi i cichymi. Trudno też mówić przy nich o jakimś budowaniu relacji: raczej nie są chętne do kontaktu.
Nie wiem, jak według Was, ale w moich oczach to fajna alternatywa na ekologiczne utrzymanie gospodarstwa domowego. A teraz co powiedzie na kilka zdjęć?



Druga sprawa pewnie bardziej zainteresuje Was pod kątem książkowym. Musicie wiedzieć, że mój pokój w domu rodzinnym jest raczej dość ciemny. Dlatego, aby światło nie rozpraszało się jeszcze bardziej, mam wydzielone osobne pomieszczenie, zwane garderobą. Tylko zwane, bo obecnie poza ubraniami są tam przede wszystkim książki.
Poza książkami uzbieranymi przez kilka ostatnich lat są tam też pozycje z mojego dzieciństwa, które do tej pory leżały zapomniane w kartonach.
Wybaczcie mi za jakość zdjęć, ale to ciasne pomieszczenie bez okna, dlatego trudno tam zrobić cokolwiek lepszego. Już Wam tłumacze, jak to wszystko sobie zorganizowałam.

Na górnej półce po lewej jest literatura faktu i beletrystyka, ale bez elementów fantastycznych: kryminały, powieści obyczajowe, jakieś przygodówki i książki dla dzieci. Obok po prawej znajduje się fantastyka wszelkiej maści: książki ustawione są w trzech rzędach, także nie myślcie, że to, co widzicie, to wszystko. Poniżej po lewej są poradniki, słowniki, jakieś encyklopedie (głównie dla dzieci) i inne tego typu pozycje. Gdy byłam dzieckiem moja mama bardzo często kupowała rzeczy tego typu, dlatego trochę się ich uzbierało.
Po prawej zaś półka odbiegająca od innych: tu znajduje się moja dość niewielka kolekcja magazynów i gazet. Kupka po lewej stronie to w ok. 90% „Nowa Fantastyka”. Po prawej, w woluminach, są zaś roczniki „Fantastyki”, o której już Wam pisałam.
Trzeci rząd od góry po lewej to różnego typu klasyka literatury, albo książki w jakiś sposób docenione. Większość to lektury szkolne, uzbierane przez lata, ale nie wszystkie. Po prawej znajduje się prawie pusta półka (zajęty jest niecały jeden rząd) z resztą fantastyki, która nie zmieściła mi się na półce u góry.
Ostatnia zajęta przez książki półka to półka po lewej, w której znajduje się kolekcja encyklopedii, należąca do moich rodziców.
Wcześniej spora część z tych książek leżała u mnie w szufladach, dlatego cieszy mnie, że w końcu mogą sobie elegancko stać na półce.
Przy okazji mam pomysł, aby zrobić dla Was post z najbardziej zużytymi książkami z mojego dzieciństwa. Co Wy na to? W końcu mogę to zrobić, bo mam bezproblemowy dostęp do wszystkich moich zasobów.
Dodam jeszcze, aby nie było wątpliwości, że to nie jest cały mój zbiór. W dalszym ciągu moje ulubione pozycje i ładnie wyglądające serie cieszą moje oko w biblioteczce przy łóżku, a w moim magiczny kufrze wciąż leży część książek.

Mam nadzieję, że tymczasowo panujący tu zastój sprawi, że po powrocie będę miała więcej ochoty na pisanie. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

11 komentarzy:

  1. Garderoba z książkami - chyba będziesz musiała to opatentować. ;) :D
    Zaś z owieczkami pomysł bardzo mi się podoba.

    Udanego czerwca i satysfakcji z pracy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zużytymi? W sensie dosłownym? :P Od dzieciaka masz i się sfatygowały nieco? :D

    Niby wakacje, ale widzę, że wiele osób ma większy ścisk w swoich planach niż w ciagu roku. Jeśli Cię to pocieszy, to też ledwo wiążę koniec jednego dnia z początkiem drugiego pod względem czasowym. ;) A wcześniej nie było aż tak źle. Po prostu pracowicie - czerwiec jednak przechodzi samego siebie i też się czasem już nie chce nawet na chwilę sięgnąć po książkę...

    Znaczy świeże mleko owcze? Brzmi pysznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, mam kilka prawie martwych egzenplarzy xD I wcale nie są to aż tak oczywiste tytuły.
      Raczej nie. Jak napisałam, mamy cztery barany, z nich raczej mleka nie będzie. Ale za to plan jest taki, by na zimę była jagnięcina - latem ekologiczne kosiarki, a potem mięso własnego chowu. Zawsze to lepsze, niż kupne: wiadomo, jak zwierze żyło i co jadło.

      Usuń
    2. W oczach mi się przestawiło - cztery owce i jeden baran. :C Ale z jednej może coś się wydoi? Czy nie? Ja mieszczuch jestem i tyle co z żywym inwentarzem u chrzestnej na wsi miałem do czynienia, czyli tyle co zostać zaatakowanym przez gęsi czy zlecieć z maciory. :(

      Usuń
    3. Musiała by w ciążę zajść, a tego nie chcemy raczej ;)

      Usuń
  3. Jakie fajne te barany. :D Co do postu o książkach z dzieciństwa to chętnie bym taki przeczytała. Też mam kilka takich pozycji i podzieliłam się nimi ze swoim dzieckiem. :) Fajnie się wraca do takich książek. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To świetny pomysł z tymi baranami! :D
    A przerwy w sumie są całkiem dobre, gorzej jeśli stale się wydłużają i człowiekowi nie chce już się wracać. :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Owce wymiatają :) Pamiętam, że będąc dzieckiem także miałam w ogrodzie owce, którymi zajmowała się babcia:) A co do postu o książkach z dzieciństwa, uwielbiam wracać do takich opowieści, zatem czekam na wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow przede wszystkim genialna biblioteczka:) naprawdę super. A owce? Też fajne, tylko kto je będzie strzygł? :) my mieliśmy w domu chomika, aoddwoch dni mamy małą króliczkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doczekają strzyżenia prawdopodobnie - to zwierzęta mięsne.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony