piątek, 29 czerwca 2018

Łzy Mai: Cyberpunkowy kryminał


Gdy w buncie androidów Quinn stracił swoich ludzi i niemal sam zmarł, przez kilka lat leżał pogrążony w śpiączce. Po przebudzeniu wraca do policji i prędko zaczyna pracować nad serią morderstw. Jednocześnie nie potrafi wybaczyć Mai, sztucznej inteligencji, która zdradziła go podczas buntu i robi wszystko, aby odnaleźć ją i dokonać na niej zemsty.

Tytuł: Łzy Mai
Tytuł serii: Czarne Światło
Numer tomu: 1

Autor: Martyna Raduchowska
Liczba stron: 460
Gatunek: cyberpunk, kryminał
Wydanie: Fabryka Słów, Lublin 2015
Martynę Raduchowską poznałam już dawno, jako autorkę  komediowego urban fantasy, którym zadebiutowała: mowa oczywiście o „Szamance od umarlaków”. Gdy w moje ręce trafiły więc „Łzy Mai” byłam ciekawa, co znajdę wewnątrz. W końcu opis wcale nie zapowiadał komedii, a cyberpunk to nurt, który wymaga jednak nieco innego sposobu pisania. W trakcie lektury odkryłam, że to całkiem sprawnie napisany kryminał science-fiction, któremu jednak do doskonałości jednak trochę brakuje.
Zacznijmy od tego, że Raduchowska wzięła na tapet temat bardzo popularny w literaturze science-fiction dotyczący rozważania na temat tego, kogo i kiedy możemy nazywać człowiekiem, jeśli mamy do czynienia ze sztuczna inteligencją. Nie jest to absolutnie nic oryginalnego, jednak… jako tło wydarzeń sprawdza się całkiem nieźle. Zwłaszcza, że „Łzy Mai” to przede wszystkim kryminał, a nie powieść filozoficzna i tak naprawdę świat przyszłości jest tu po prostu wymówka do poprowadzenia zagadki.
Styl Raduchowskiej nie jest zachwycający. Nie boli wprawdzie, ale też niczym nie zachwyca: ot, raczej lekko napisana książka, którą całkiem sympatycznie się czyta i… właściwie tyle. Muszę się jednak przyczepić do sporej ilości zwrotów w języku angielskim: wprawdzie owszem, samo używamy go na co dzień w nadmiarze i rozumiem, że to prawdopodobnie jest język przyszłości, ale po prostu w książce autorstwa polskiego twórcy jednak wolałabym, aby było takich rzeczy jak najmniej. W takiej sytuacji oryginalna książka zaczyna mi przypominać tłumaczenie, a tego zdecydowanie nie lubię. W każdym razie to moje, osobiste odczucia i całkiem możliwe, że nikomu poza mną takie wyjście przeszkadzać nie będzie.
Jak już wspominałam, świat przyszłości to w tym przypadku tylko wymówka do opowiedzenia historii kryminalnej, która – gdyby się postarać – wcale nie musiałaby być fantastyką. Oczywiście, ten watek dodaje książce nieco kolorytu, ale jednocześnie Raduchowska  po prostu kopiuje typowe dla kryminałów schematy, przez co nie jest to dla mnie lektura wyjątkowa: nie ma w niej nic szczególnie zaskakującego. Po prostu musimy rozwiązać zagadkę, która poprowadzona jest całkiem sprawnie, choć jednocześnie bazuje na sporej ilości szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Poza tym to jest wyraźnie początek cyklu: kryminały często, nawet jeśli mamy do czynienia z jakąś serią, możemy czytać w dowolnej kolejności, bo każda powieść to osobna zagadka z tym samym, bohaterem. W tym przypadku tak nie jest. Do poznania kolejnego tomu na pewno będzie konieczność przeczytania pierwszego.
Nasz główny bohater, Quinn, to po prostu policjant po przejściach. Jest rozwinięty na tyle, by można było go polubić, jednak moim zdaniem nie ma jakiś bardzo charakterystycznych cech. Choć dobrze gra w całości to jednocześnie wiem, że nie zapadnie mi na długo w pamięć.
Muszę dodać, że przy tym wszystkim „Łzy Mai” absolutnie nie są komedią: to powieść utrzymana w poważnym tonie, w przeciwieństwie do poprzednich książek Raduchowskiej.
Cieszy mnie to, ze autorka wyraźnie rozwinęła się od czasu swoich dwóch poprzednich książek, ale jednocześnie… chyba większą sympatią pałam jednak do Idy Brzezińskiej. Bo choć ta książka jest zdecydowanie lepsza historią to jednocześnie sama mam do niej bardzo neutralne nastawienie. Ale cóż, zobaczymy, jak moja relacja z historia Quinna rozwinie się w trakcie czytania kolejnych tomów.

* * *

Jeśli udajesz kogoś, kim nie jesteś, to znaczy, że masz coś do ukrycia i nie kierują Tobą uczciwe zamiary.
Fragment „Łez Mai” Martyny Radychowskiej”


5 komentarzy:

  1. Jeszcze nie czytałam takiego kryminału, ale bardzo mnie zaciekawiła ta powieść, więc pewnie po nią sięgnę, tym bardziej, że coraz chętniej sięgam również po fantastykę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jakoś szczerze do mnie nie przemawia. Jakoś nie w moim guście.
    Pozdrawiam cieplutko. ;**

    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Szamanka od umarlaków" i jej kontynuacja bardzo mi się spodobały, więc może kiedyś skuszę się i po tę pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio polecał mi "Łzy Mai" znajomy, który uwielbia autorkę i wszystkie jej książki. Na razie się powstrzymuję, bo cyberpunk bardzo lubię, ale zauważyłam, że wielu twórców nie do końca chyba rozumie, o co w tym gatunku chodzi i nie chciałabym się zawieść przy pierwszym spotkaniu z Raduchowską ("Szamanki..." bowiem jeszcze nie czytałam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja specem od niego nie jestem, więc niestety, nie powiem, jak ta książka wypada na tle podobnych pod względem świata przedstawionego :c

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony