Fantastyka na ekranie niekoniecznie wypada
dobrze. Nie dość, że jest po prostu stosunkowo trudnym gatunkiem to na dodatek
jest po prostu kosztowna. Efekty specjalne muszą w końcu dobrze wyglądać, a w takich
dziełach ich nie brakuje. Niemniej, każde dobre dzieło tego typu przyjmę z
otwartymi ramionami.
Niestety,
dwa tytuły, o których dziś Wam powiem moich oczekiwań po prostu nie spełniły. I
to do tego stopnia, że najzwyczajniej w świecie ich nie skończyłam. Czemu? O
tym niżej!
Carnival Row (sezon 1)
Orlando
Bloom (jako Rycroft) i Cara Delevingne (jako Vignette) w obsadzie sugerowali,
że trochę pieniędzy na ten serial jednak poszło. „Carnival Row” to produkcja
Amazona. Przenosi nas do świata, w którym ludzie żyją razem z innymi rasami. Konflikt
polega na tym, że do niedawna dwa światy – ludzki i magiczny – były
rozdzielone. Z powodu wojny inne rasy szukają schronienia pod ludzkim dachem,
co wywołuje powszechny sprzeciw. Akcja rozgrywa się głównie w mieście
przypominającym Londyn z okresu rewolucji parowej. Motyw wprawdzie
wyświechtany, jednak osobiście lubię samą steampunkową estetykę, do której
produkcja nieco nawiązuje, więc to akurat problemem dla mnie nie jest.
W
moim odczuciu ten serial był po prostu niemożliwie wtórny już od pierwszych
chwil. Konflikt ludzie kontra inne rasy, jakieś nawiązania do Lovcrafta w
związku ze śledztwem, ten XVIII-wieczny Londyn… to motywy, które w fantasy były
wałkowane już setki razy. Być może dla osób, które nie czytają książek coś
takiego będzie nowością, bo jak wspominałam na wstępie, fantastyka jest droga w
produkcji i wiele w serialach tego nie ma. Dla mnie jednak, jako starego
wyjadacza gatunku, nie ma w świecie przedstawionym „Carnival Row” nic ciekawego.
Ponadto
główna bohaterka była dla mnie najzwyczajniej w świecie nie do zniesienia. To
ten typ „silnej babki”, która nieustannie ma się za ofiarę. Bezustannie
podejmuje złe decyzje i obwinia za to cały świat. Próbuje być ostra, próbuje
pokazać swoją feministyczną moc i siłę… ale ugh, jak ja bardzo nie lubię takich
postaci. Pisanych jakby na siłę, wiecznie niezadowolonych z życia, które nie
potrafią sensownie spojrzeć na sytuacje. Rycroft nie jest może doskonały, ale
przynajmniej nie irytował mnie do tego stopnia. Poza tym chociaż aktorka ją
grająca, Cara, jest naprawdę piękną kobietą, to coś w jej spojrzeniu
najzwyczajniej w świecie mnie odrzuca.
Linia fabularnia zdecydowanie nie dawała czadu. Całość zdaje się być sklejona na siłę. Tak byle wcisnąć tu wojnę, byle był konflikt, byle było śledztwo i tajna organizacja. Bez szczególnej głębi, czy kreatywności albo pomysłu na siebie.
Linia fabularnia zdecydowanie nie dawała czadu. Całość zdaje się być sklejona na siłę. Tak byle wcisnąć tu wojnę, byle był konflikt, byle było śledztwo i tajna organizacja. Bez szczególnej głębi, czy kreatywności albo pomysłu na siebie.
Chyba
jedynym pozytywnym aspektem tej historii był dla mnie wątek Imogen Spurnrose (Tamzin
Merchant), szlachcianki, pozornie pustej i głupiutkiej, która jednak próbuje
samodzielnie ratować rodzinny majątek. Być może nie była to historia idealna,
ale przynajmniej miała nieco przyjemniejszy ton.
Nie
polecam, jeśli choć odrobinę „siedzicie” w fantasy, nawet mimo tego, że serial
wizualnie nie wygląda źle. Sama odłożyłam ostatnie 2-3 odcinki na później i po
prostu do niego nie wróciłam.
Alita: Battle Angel
Gdybym
była młodsza, istnieje spora szansa, że uwielbiałabym tę produkcję.
Wysokobudżetowy film, młodociani bohaterowie i akcja – podejrzewam, że wielu
nastolatków tę historię po prostu kupi. Ja najzwyczajniej w świecie chyba
jestem na tę produkcję za stara.
Historia
opowiada o Alicie (Rosa Salazar), cybernetycznej nastolatce, której części zostały
znalezione przez dr Ido (Christoph Waltz) na olbrzymim wysypisku. Dziewczyna
nie pamięta swojej przeszłości i stopniowo stara się ją odkryć.
Być
może sam ogólny pomysł na historię nie byłby zły gdyby nie bardzo młodzieżowe
motywy. Ten film naprawdę wygląda dobrze, ale przez ilość młodzieżowego romansu,
łamania zasad wyznaczonych przez rodziców i stosunkowo toporne światotworzenie
najzwyczajniej w świecie nie byłam w stanie przez ten film na spokojnie przebrnąć.
Nawet paczka Pringelsów oraz gorąca czekolada nie uratowały seansu. Udało mi
się dobrnąć może do 1/3. Być może „Alita” sprawdzi się w trakcie spotkania ze
znajomymi oraz jako seans dla młodzieży (i/lub osób, które takie klimaty po
prostu lubią). Ja się po prostu znudziłam.
Och, dzięki ci dobra kobieta, że nie tylko ja nie jaram się Carnival Row. Ten serial jest tak ciężki do przyjęcia i nudny, że to jest głowa mała, a zapowiedź była cudowna i serio chciałam to obejrzeć. Mi zostały chyba trzy odcinki właśnie i jeszcze walczę, bo nie lubię nie znać zakończenia, ale jest to strasznie rozwleczone w czasie. Ality nie widziałam, ale słyszałam, że mega słabe ;)
OdpowiedzUsuńOn nie jest ciężki, przeciwnie - jest łopatologiczny. xD To może być fajne dla tych, którzy nie znają fantasy. Nie widzę opcji, aby ktoś siedział w gatunku (nie mówię tu o osobach czytających np. tylko romanse fantasy) i był w stanie z tego czerpać. To są cholernie nudne tropy niestety.
Usuń"Alita" dobrze wygląda, w tle się sprawdzi, ale moim zdaniem dorosłej osobie po prostu nie dostarczy raczej wystarczająco.
Oglądałam Alitę, to strasznie nudny i przewidywalny film, a główna bohaterka jest tak idealna, że nijak nie da się jej polubić. Jupiter. Intronizacja sprzed paru lat też był słaby, ale nie aż tak.
OdpowiedzUsuńRozważałam Carnival Row jako serial "do prasowania", ale jakoś nie mogę się za niego zabrać i raczej jednak w końcu go nie obejrzę.
Chyba jednak wolę Alitę od Jupitera. XD Tu przynajmniej świat przedstawiony w miarę trzyma się kupy, czego nie można powiedzieć o tamtym filmie.
UsuńKiedyśtam możesz sobie puścić, ale naprawdę nie sądzę, by to był dobry wybór.
Szkoda, że Carnival Row wypada tak kiepsko. Byłam naprawdę ciekawa tej produkcji, a teraz nie wiem, czy dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńPróbować możesz. :P
UsuńCarnival rów dla mnie jest połączeniem dramatu SF horroru i romansu..serial jest bardzo oryginalny.Ma spore niedociągnięcia,ale mu wybaczam za całokształt.Moja ocena 9/10.ps.Gra o tron rozczarowała mnie ostatnim odcinkiem...
OdpowiedzUsuń