Jeśli
śledzicie regularnie Drewniany Most pewnie pamiętacie, że jakiś czas temu
zapoznałam się z serialowym „Doom Patrolem” (dostępnym na HBO Go), który
naprawdę przypadł mi do gustu. W ramach przypomnienia, to historia o drużynie
(nie)superbohaterów. Ludziach, którzy przede wszystkim są osobami po przejściach,
dla których moc jest raczej utrudnieniem życia, a nie jego ułatwieniem. Mimo
tego muszą stawić czoła złoczyńcy, a w związku z tym – nauczyć się walczyć ze
swoimi słabościami i problemami.
Tytuł: Doom Patrol. Tom 1
Numer tomu: 1
Scenarzysta: Grant
Morrison
Tłumaczenie: Jacek
Dewnowski
Liczba
stron: 424
Wydanie: Egmont,
Warszawa 2019
|
Historia
spodobała mi się na tyle, że postanowiłam sprawdzić, jak wypadnie wersja
komiksowa. Pierwszy (jeden z trzech) tomów komiksu „Doom Patrol” Granta
Morrisona wyszedł w Polsce w tym roku. To w dużej mierze na jego bazie powstał
najnowszy serial. Wprawdzie czerpie też z pierwotnego komiksu, ale wiele przygód
bohaterów z serialu ma swoje odzwierciedlenie w komiksie.
Tyle
tylko, że osobiście nigdy wcześniej nie miałam styczności z „poważnym” komiksem.
Jasne, jakieś pojedyncze, krótkie historyjki stworzone w ten sposób poznawałam,
jednak raczej były to gazetowe żarciki i „skecze”, a nie konkretna twórczość.
Choć więc chce się podzielić moimi wrażeniami… absolutnie nie traktujcie tego
wpisu jako pełnoprawnej recenzji „Doom Patrolu” Granta Morrisona, a raczej jako
relacje z czytania pierwszego komiksu w życiu.
Nowa forma – znana historia
Odnoszę
wrażenie, że jeśli w dorosłym życiu chcemy coś poznać w nowej formie warto
zacząć od znanej historii. I nie ważne, czy będzie to kwestia sięgnięcia po
pierwszą książkę w życiu, pierwszą powieść w obcym języku, musical, grę czy właśnie
komiks. Przynajmniej mi bardzo ułatwia to przyzwyczajenie się do nowej formy.
Czemu?
Sprawa jest banalnie prosta. Nie tylko sama myśl o ponownym spotkaniu z bohaterami
jest czymś przyjemnym, ale też znajomość głównych motywów pozwala mi się skupić
na przyzwyczajeniu do formy. Nie muszę tyle zastanawiać się nad fabułą, ale za
to mogę na początku zorientować się, jak działa cały ten „mechanizm” nowej
formy.
Dlatego
też wydaje mi się, że sięgnięcie po komiksowy „Doom Patrol” było dobrym
pomysłem. Zwłaszcza, że taka forma nie koniecznie pozwala na długi i powolny
rozwój relacji postaci. Komiks Granta Morrisona oczywiście daje nam chwile na
oddech i ustanowienie dynamiki drużyny, ale mimo wszystko skupia się na akcji i
przygodach postaci. Dzięki wcześniejszej znajomości serialu to mi jednak w
żadnym razie nie przeszkadzało, bo to, czego na kartach komiksu nie było mogłam
sobie spokojnie dopowiedzieć.
Komiks
oznacza mniejszy budżet…
…
i dlatego może sobie pozwolić na więcej szaleństwa i dziwności, niż serial. W
końcu to, czy rysownik stworzy obrazek ze smokiem czy koniem nie robi w tym przypadku
różnicy. Jednocześnie, tak jak i wersja filmowa, posługuje się częściowo
obrazem. Gdyby „Doom Patrol” był powieścią pewnie opadłabym w przedbiegach. Ta
ilość absurdu w książce po prostu mogłaby zostać przeze mnie źle odebrana. Jeśli
jednak coś widzę to odbieram nieco inaczej przez co wszystkie cudownie
absurdalne pomysłu Granta Morrisona były dla mnie niezwykle pozytywnym
przeżyciem. Szczególnie, że w tym komiksie zdaje się grać wszystko. I dialogi
postaci, i komentarze, i same historie. Naprawdę, polubiłam tę wersję nie
mniej, niż serialową, a tego w żadnym razie się nie spodziewałam.
Najbardziej
bałam się tego, że mój umysł nie przetworzy komiksu na płynną historię. Że nie
będę tego widzieć tak po prostu „w głowie”, jak w przypadku powieści. A jednak
nie miałam z tym najmniejszego problemu. Jedyną widoczną wadą komiksu była dla
mnie czcionka, którą zapisywane były niektóre z dymków. Zbyt ozdobna, wymagała
sporej dawki skupienia, abym w ogóle była w stanie rozczytać tekst.
Doszłam
też do wniosku, że tego typu komiksy są cudownym pomysłem na prezent. Wprawdzie
kosztują swoje, jednak to cena w pełni uzasadniona. „Doom patrol” wydany przez
Emont ma śliski, gruby papier i kolorowe ilustracje, co oczywiście zdecydowanie
podwyższa koszty jego produkcji. Sprawia jednak, że wygląda po prostu bardzo dobrze. Tu warto jednak zaznaczyć, że to dzieło Granta Morrisona powstało w latach 80., co też trochę widać po obecnych w nim ilustracjach. Ale to jego cecha, a nie wada.
Mimo
wszystko, choć na pewno kupię kolejne dwa tomu „Doom Patrolu”, raczej nie
planuję przerzucać się na komiks. Wprawdzie czyta się go dłużej, niż myślałam,
ale tak czy siak, w moim odczuciu taka forma sprawdza się lepiej jako pewne
uzupełnienie historii lubianych przeze mnie postaci, niż coś, co mogę pozwać
osobno, czując tę satysfakcję po dobrej opowieści. Jak już wspominałam, w (przynajmniej
tym) komiksie nie mamy zbyt dużej ilości czasu na rozwój relacji postaci i
książki po prostu wypadają pod tym kątem lepiej. Są też tańsze, jednocześnie
zajmując więcej czasu.
Niemniej,
po tej drobnej przygodzie, chyba po prostu przestanę się aż tak bać komiksu.
Przestanę go unikać z myślą, że pewnie i tak nie pojmę, o co w tym chodzi, bo
mój rozum „nie przetrawi” takiej formy. I chyba z tego wyjścia ze strefy komfortu
cieszę się najbardziej.
No
i „Doom Patrol” to jednak dalej najbardziej „moja” z superbohaterskich drużyn.
Czekam – zarówno na drugi sezon, jak i na kolejny tom polskiego wydania.
Mam wrażenie czasem, że czy to komiks, czy manga, oni mają naprawdę duże pole do popisu! Tak, jak mówisz - gdyby tak wiele dziwnych i absurdalnych rzeczy znalazłoby się w powieści, mało kto by przez to przebrnął. A tak, w formie obrazkowej? Matko, nic tylko oglądać <3
OdpowiedzUsuńNo mają. <3 Każdy środek twórczy ma olbrzymie możliwości - tylko każdy inne. I to jest chyba w tym wszystkim najlepsze. Przy kreatywnych twórcach nie da się nudzić.
UsuńUwielbiam komiksy 😍 moja artystyczna dusza wtedy się rozpływa po prostu 😅 A wiele jest pięknych naprawdę wydań! Fajnie, że je czytasz i pokazujesz, bo rzadko się z tym spotykam 😀
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Trudno mówić o tym, że czytam, skoro to był pierwszy. :P
UsuńTo jest drużyna z potencjałem! I też czekam na kolejny sezon serialu!
OdpowiedzUsuń