środa, 6 listopada 2019

Moje żeńskie bohaterki z lat wczesnoszkolnych



Regularnie dochodzą do mnie głosy mówiące, że w literaturze brakuje postaci kobiecych. Że jest ich za mało, że dziewczynki nie mają skąd brać przykładu także w trakcie dorastania. Osobiście nigdy nie odczuwałam takiego dyskomfortu. Może dlatego, że „przypadkiem” sięgałam po książki z bohaterkami w roli głównej? Zaczęłam się więc zastanawiać nad tym, czy aby przypadkiem to marudzenie nie wynika właśnie ze złego doboru lektur i generalnie – tworów kultury.
Choć może osoby urodzone przed latami 80. miałyby problem ze znalezieniem żeńskich postaci w dziecięco-młodzieżowych dziełach kultury (nie dorastałam w tamtych czasach), tak dzieci lat 90. niekoniecznie mają powody, by na to narzekać! Żeńskich bohaterek naprawdę nie brakuje i pozwólcie, że po prostu przedstawię Wam kilka z nich.

Serial/Film

„W. I. T. C. H.”
Znalezione obrazy dla zapytania: w. i. t. c. h. series"
Serial i komiks o grupie nastoletnich czarodziejek był wydarzeniem okresu mojej szkoły podstawowej. Piątka różnych dziewczyn, która walczy ze złem stanowiła wtedy naprawdę istotną część naszych przednastoletnich rozważań. Czarodziejki były nie tylko częściami zabaw, ale także czymś, o czym się marzyło i co się kolekcjonowało. Karteczki, plecaki, piórniki, gumki. Do dziś pamiętam, że bazując na piśmie związanym z tą marką próbowałam ćwiczyć jogę, a artykuł ze zbieraniem i wykorzystaniem świeżej mięty bardzo chciałam wcielić w życie.

„H20 – wystarczy kropla”
Znalezione obrazy dla zapytania: h2o just add water"Do dziś uważam, że serial o syrenkach (który dziś w całości można obejrzeć na Youtube!) miał jedne z najładniejszych sztucznych ogonów, które kiedykolwiek pojawiły się w tego typu produkcji. Może dlatego, że nie były wynikiem efektów specjalnych, a grające główne role dziewczyny naprawdę nosiły przebrania na planie.
O ile „W. I. T. C. H.” skupiało się na walce ze złem, o tyle ten serial opowiadał po prostu o nastolatkach. Tyle, że dziewczyny miały dodatkowy problem w postaci swojej wielkiej, syreniej tajemnicy. Był obyczajowy, lekki, czasem zabawny. I na pewno poruszał wyobraźnię. Nie oszukujmy się, fajnie byłoby móc swobodnie pływać pośród rafy koralowej!

„WINX”
Znalezione obrazy dla zapytania: winx"Ten serial był dla mnie istotny niekoniecznie przez to, że namiętnie go oglądałam, a przez to, że był dla mnie swoistym świętym Graalem. Nie byłam w stanie go swobodnie oglądać, a wszystkie dziewczyny w szkole o nim mówiły. Zbierałam więc informacje na jego temat jak tylko mogłam, byleby tylko nie poczuć się wykluczoną.
Ostatecznie niekoniecznie wywarł na mnie olbrzymie piętno, ale na pewno dał możliwość do snucia kolejnych historii związanych z posiadania nadprzyrodzonej mocy. Dziś jednak, zapytana, czy wolę „W. I. T. C. H.” czy „WINX” wybrałabym to pierwsze dzieło. Mimo wszystko, było i jest bardziej „moje”. Nie do końca podoba mi się koncept międzyplanetarnej szkoły czarodziejek.

„Czarodziejki”
Znalezione obrazy dla zapytania: czarodziejki"To był dopiero serial! Trzy siostry, należące do rodziny czarownic, muszą przejąć dziedzictwo i zająć się ochrony świata przed złem. Byłam tą historią naprawdę oczarowana i gdy tylko leciała w telewizji, ja musiałam ją obejrzeć. Niestety, serial nie przetrwał próby czasu. Około roku temu próbowałam do niego wrócić, ale plany spełzły na niczym. Z ledwością wytrzymałam kilka pierwszych odcinków.

Książka

„Żadnych chłopaków! Wstęp tylko dla czarownic!” Thomasa Breziny
Znalezione obrazy dla zapytania: żadnych chłopaków wstęp tylko dla czarownic"O tym cyklu usłyszałam po raz pierwszy, gdy wracałam z koleżanką ze szkoły. Pamiętam, że było dość ciepło (kwiecień? Maj?), a ja chodziłam do podstawówki. Zaczęła mi o tej serii opowiadać, a potem przyniosła mi książeczkę z tej serii. To trochę takie dziecięco-młodzieżowe urban fantasy. Opowiada o dwóch dziewczynach, które przypadkiem dziedziczą stary dom oraz magiczne talenty.
Nie poznałam wielu książek z tego cyklu, ale naprawdę zapadł mi w pamięć. Sama chciałam być na miejscu tych bohaterek. Przecież to niezwykłe: masz naście lat i własny dom! I na dodatek czarujesz! Z tego, co pamiętam, seria jednocześnie w lekki sposób poruszała dość trudne problemy, takie jak połączenie się dwóch rodzin przez ślub rodziców (z których każde ma dorastające dzieci).

„Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa
Znalezione obrazy dla zapytania: Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa"Na spotkaniu autorskim z Samanthą Shannon autorka wspomniała o tym, że obraziła się na Tolkiena i fantasy po tym, gdy w „Władcy Pierścieni” nie znalazła adekwatnej dla siebie, żeńskiej postaci. Szkoda, ze wtedy nie sięgnęła po klasykę Lewisa, która powstała przecież w zbliżonym czasie.
Głównymi bohaterami pierwszych części jest czwórka rodzeństwa: dwie siostry i dwóch braci. W kolejnych tomach pojawiają się także kolejne żeńskie postacie, a niezaprzeczalnie z całej tej ekipy wyróżnia się Łucja. Ta, która wierzy najbardziej, ta najodważniejsza i ta, która najbardziej kocha Aslana. Wydaje mi się, że wiele dziewczynek, które tę serię poznają lub poznały w jakiś sposób utożsamiły się z którąś z sióstr. Jak na dłoni więc widać, że nawet w tak leciwej literaturze fantasy można znaleźć wzory do naśladowania przez nastolatki… które wcale nie siedzą w wieży, czekając na księcia.

„Heartland” Lauren Brooke
Znalezione obrazy dla zapytania: heartlnd ksiazka"Heartland to schronisko dla koni, wtulone między wzgórza Wirginii, ale i coś więcej – tak zaczynał się opis każdej z tych książek, który pamiętam do dzisiaj. Choć może ta seria nie jest mistrzostwem świata to dla nastoletniej mnie była lekturą idealną. Były konie? Były. I właściwie to już mi wystarczało. Na dodatek (jako że to książki skierowane jednak głównie do dziewczynek) główną bohaterką jest Amy. Poznajemy ją jako szesnastolatkę po traumatycznym przeżyciu, która musi poradzić sobie i z samą sobą, i z opieką nad schroniskiem. Wprawdzie im dalej w las, tym seria bardziej zmienia się w skupiony na romansie, taśmowy „serial”, ale pierwsze książki poruszają naprawdę istotne problemy. Ponadto młody czytelnik dostaje stosunkowo silną, główną bohaterkę, która może nie jest ideałem, ale naprawdę stara się walczyć o to, co kocha.

„Kroniki Świata Wynurzonego” Lici Troisi
Znalezione obrazy dla zapytania: kroniki świata wynurzonego"Nie pierwszy raz wspominam na tym blogu o tej serii. To chyba było jedno z pierwszych high fantasy, które poznałam. To trylogia opowiadająca o dziewczynie, która przede wszystkim chce stać się jeźdźcem smoka. Mamy tu elfy, wielkiego złego, potężny świat, magię, przygody, smoki… i oczywiście tę główną, żeńską bohaterkę. Do dziś wydaje mi się, że romans w tej trylogii był jednym z ciekawszych (bo bazujących na przyjaźni), które poznałam w okresie nastoletnim. Choć wolę więcej tych książek nie otwierać to mimo wszystko myślami wracam do nich dość regularnie.

Cykl „Martynka”
Znalezione obrazy dla zapytania: martynka ksiazka"
Teraz możecie mnie wyśmiać, ale ja naprawdę o tym cyklu muszę wspomnieć! Wydawana chyba do dzisiaj seria książeczek o Martynce towarzyszyła mi od lat. Przygody dziewczynki, która w każdej odsłonie musi coś nowego poznać i z czymś się zmierzyć były czymś, do czego naprawdę wracałam. A do tego te urocze ilustracje! No i oczywiście, żeńska główna bohaterka, która uroczy się, jak opiekować się rodzeństwem, pieskiem, króliczkiem, osiołkiem… cóż, nie oszukujmy się, miałam w swoim domu odsłony głównie związane ze zwierzątkami.



Jak widzicie – tych żeńskich bohaterek, które poznawałam do mniej-więcej końcówki szkoły podstawowej (12 lat) było naprawdę sporo, a to przecież na pewno jeszcze nie wszystkie! Być może dlatego daleko mi do narzekania na tę kwestię? Dziewczyn w nastoletniej literaturze czy serialach naprawdę nie brakowało, przynajmniej w moim odczuciu. A obecnie mamy przecież cały wysyp takich postaci. W końcu paranormalne romanse, czy fantasy z żeńską główną bohaterką to wręcz norma. Mam czasem wrażenie, że dziś przeciwnie: trudniej znaleźć jest urban fantasy z panem w głównej roli.

14 komentarzy:

  1. Uwielbiałam serial "Czarodziejki"! I też nie mogę narzekać na brak żeńskich wzorców. Może to nie jest kwestia mediów, tylko tego, kto nam takie książki czy seriale podpowiada, gdy jeszcze sami nie umiemy zorganizować sobie czasu jako dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym tylko była w stanie do nich wrócić. :( Dla mnie za mocno się zestarzały. Pewnie to też trochę ta kwestia. ;)

      Usuń
    2. Jest nowa wersja "Czarodziejek" - próbowałam obejrzeć.. nie dałam rady. Nie ma tego klimatu co kiedyś.

      Usuń
    3. O tym to nawet nie wiedziałam. :P Ale raczej nie będę próbować oglądać.

      Usuń
  2. Normalnie jakbym czytała o sobie! Wszystkie te rzeczy mi sie przewinęły, choć Winx leciał w czasach, gdy ja już kończyłam przygodę z bajkami, więc obstawiam, że jestem ciut starsza od ciebie. Lici Troisi miałam kiedyś podejście, ale nie wyrobiłam się w czasie wypożyczenia z bibliotek i musiałam oddać. Wciąż chcę spróbować! Martynkę kojarzę, bo sporo osób miało młodsze rodzeństwo i ta książka była wszędzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie u mnie Winx też leciał stosunkowo "późno": gdzieś pomiędzy WITCH, a Disney Channel. Ale pewnie masz rację, w tym przypadku rok czy dwa robi ogromną różnicę.

      Usuń
  3. Oczywiście, że są w fantasy wyraziste postacie kobiece ;). Zachęciłaś do sięgnięcia do dzieł pani Troisi, tak w ogóle, od dawna się do tego zbieram.
    Ale wydaje mi się, że osoby, które narzekają w ten sposób ja opisałaś, naprawdę chyba nie mają większych problemów xD. Po pierwsze, są dobre postaci kobiecie w literaturze, po drugie - sam nie miałem problemów z sympatią i czerpaniem wzorców z postaci kobiecych, więc czemu nie vice versa?

    PS. A co do tej pani narzekającej na Tolkiena - słabo go chyba czytała. Erendis z "Niedokończonych Opowieści", mądra Andreth, waleczna Haletha - trochę tego jest. Już nie wspominając o kompletnym niezrozumieniu jego pisarstwa (przynajmniej takie odniosłem wrażenie, czytając o tej wypowiedzi).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Troisi uważaj, to mocne młodzieżówki. Ja mam wrażenie, że ludzie często narzekają na brak kobiet w kulturze, a nawet tego nie zweryfikują: media podały im jakieś procenty czy "fakty" i już, wystarczy, by wydać osąd.

      Shannon (recenzja jej książki tu będzie niedługo) mówiła o tym w kontekście LOTRa i swojego dzieciństwa, więc wierzę, że mogła zareagować dość emocjonalnie. Ale jednocześnie, znając jej książkę, nie wydaje mi się, by pogłebiła mocno wiedzę w zakresie klasyków fantastyki i poważniejszej literatury z tegoż gatunku. Osoba, która by to zrobiła chyba podeszłaby do tematu rzetelnej, mniej z takim "Omg mam cudowny pomysł, muszę to napisać TERAZ".

      Usuń
    2. Słyszałem. Ale włoskich autorów generalnie lubię, także jak w dobrej cenie znajdę, to zapewne spróbuję.
      Ano, prawda, ludzie w ogóle mało sprawdzają cokolwiek. Ostatnio szczególnie mocno zauważyłem to przy jednej sprawie. Inna sprawa, że mi się to w ogóle wydaje nieco głupie - albo książka (czy też film/inny wytwór kultury) jest dobra, wszystko tam przedstawione jest sensowne, albo nie.

      Z całym szacunkiem dla pani Shannon (której nie kojarzę), to tak mi właśnie wygląda. Ale w związku z tym, ciekaw jestem recenzji, co tam powypisywała.

      Usuń
    3. "Kroniki..." może być trudno znaleźć, a szczerze mówiąc od nich chyba najlepiej zacząć. "Wojny..." (z tego co pamiętam) da się obecnie kupić za gorsze, ale to kontynuacja historii.

      W sumie widząc Shannon widzę dziewczynę, nie "Panią" - ona ma 28 lat dopiero, a przy tym jest bardzo miła i dziewczęca. Napisała dystopiczną serię dla młodzieży, której nie znam, a teraz próbowała z high/epic fantasy. Jak by co to na moim profilu na LC już recenzja wisi. Żółta książka, zwraca uwagę kolorem okładki, więc łatwo ją znaleźć. :P

      Usuń
    4. Kiedyś widziałem w dobrej cenie trzy tomy na Allegro. Do dzisiaj sobie pluje w brodę, że nie kupiłem :P.

      Dzięki, rzucę okiem, chociaż chętnie poczytam i tutaj :P. Przyznam, że ze współczesną fantastyką nieraz nie jestem do końca na bieżąco, dlatego jestem ciekaw tym bardziej :P

      Usuń
    5. Jak tak to niedługo będzie też o dość świeżej autorce urban fantasy. Ciekawej jak na polski rynek, choć niekoniecznie w ten najlepszy sposób. :P Ja w sumie jestem bardziej na bieżąco, niż mniej, ale przez to z czasem na klasyki jest u mnie trochę gorzej. :(

      Usuń
  4. Ja właśnie też mam wrażenie, że dzieł z panami jest trochę mniej, ale z drugiej strony pewnie dlatego, że sama również obracałam się w tej dziewczęcej kulturze. Sama nawet nie pamiętam książek z mojego wczesnego dzieciństwa, po prostu chodziłam do biblioteki i szukałam ciekawych pozycji w dwóch wielkich skrzyniach, zapewne kusiły mnie księżniczki, dziewczynki czy zwierzątka. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ostatnio pracowałam przy wymianie książek. Mieliśmy też mały dział dla dzieci i uwaga, chłopcy nie potrafili sobie nic znaleźć. Literatury dla dziewczynek było od groma i trochę, a dla chłopców może 3-4 książki na raz, z tym, że to była taka literatura "neutralna", np. przygodówka o grupie dzieciaków (więc mamy różne płcie). Prawie nic o typowo chłopięcych sprawach. :(

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony