niedziela, 10 marca 2019

Strażnik: Post-apo w RPGowym stylu


Ostatnie, co pamięta Hubert to szkolna wycieczka do Paryża i eksplozja szklanej piramidy pod Luwrem. Budzi się w nieprzyjemnym, brudnym domu. Prędko orientuje się, że nie pamięta ostatnich siedmiu lat ze swojego życia. Kluczowych siedmiu lat, w których na Ziemi doszło do apokalipsy.


Tytuł: Strażnik
Tytuł serii: Zapomniana księga
Numer tomu: 1
Autor: Paulina Hendel
Liczba stron: 387
Gatunek: post-apokalipsa
Wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 2014
Choć niezbyt często sięgam po post-apokalipsę to od kiedy poznałam „Metro 2033” naprawdę przepadam za tym fantastycznym podgatunkiem. Dlatego spotkanie z Pauliną Hendel postanowiłam zacząć właśnie od jej książki z tego gatunku. „Strażnik” już z daleka wygląda jak rasowe post-apo i gdy trafił w moje ręce szybko się z nim uporałam: to zdecydowanie nie jest ciężka lektura.
Niestety, poza tym że nie jest ciężka, nie jest też szczególnie dobra. Wprawdzie to dalej książka, która ma szansę spodobać się jakiemuś targetowi, ale na pewno nie zaliczę jej do swoich ulubionych lektur.
Zacznijmy od bohatera. Huberta poznajemy jako 17-latka. Następnie autorka serwuje nam przeskok czasowy, w którym nasza postać ma lat 24. W związku z tym teoretycznie powinniśmy obserwować młodzieńca, który swoje już przeżył, ale… ale nie. Hubert nie pamięta nic z tych ostatnich lat, w związku z czym mentalnie nadal jest nastolatkiem, który irytuje wszystkich wokół. Od innych postaci po samego czytelnika… chyba że ten jest do takiego stanu rzeczy przyzwyczajony. Cóż, ja nie jestem i tego akceptować jako „normalne” nie mam zamiaru.
Jakby tego było mało, Hubert… regularnie mówi sam do siebie. Naprawdę! „Strażnik” napisany jest w trzeciej osobie i Hendel, chyba po prostu aby jakoś z tego wybrnąć, często wciska bohaterowi do ust słowa, które mógłby pomyśleć. Ale nie, Hubert po prostu rozmawia sam ze sobą. To naprawdę wypada często karykaturalnie.
Nie daje rady też sam świat przedstawiony. „Strażnik” wygląda trochę tak, jakby autorka miała ochotę napisać jakieś post-apo, ale nie miała pomysłu na to, jak może w sensowny sposób dojść do katastrofy. Wrzuciła więc do książki wojnę nuklearną, zarazę, jakieś fale niszczące elektronikę, słowiańskie demony…
Ech, tego wszystkiego jest po prostu za dużo. Żadna z tych kwestii nie jest wystarczająco rozwinięta. Wprawdzie autorka próbuje nas „nabrać”, że te słowiańskie potwory są istotne, ale w praktyce równie dobrze mogłyby to być jakieś zmodyfikowane genetycznie zombie i naprawdę nie robiłoby to dla książki różnicy. A szkoda, bo teoretycznie to właśnie one są głównym tematem „Strażnika”.
Fabularnie dostajemy questa z gry RPG. Znam sporo tego typu książek fantasy, ale niektóre z nich wypadają przynajmniej uroczo przez relacje między postaciami, czy sam przyjęty koncept. W przypadku „Strażnika” bohaterowie po prostu biegają od punktu do punktu, musząc odhaczać kolejne rzeczy na liście, od czasu do czasu dostając „prywatną sesje” z wymianą zdań i ewentualną drobną dramą. I tyle. To nie jest szczególnie angażująca fabuła.
Muszę jednak Hendel oddać fakt, że „Strażnika” czyta się błyskawicznie. Nie dostajemy zbędnych opisów, nie dostajemy nadmiaru psychologii, a jedynie właśnie wspomniane przeze mnie przed chwilą bieganie od punktu do punktu „po mapie”. To sprawia, że mimo objętości tę książkę można naprawdę prędko pochłonąć.
„Strażnik” to właściwie powieść młodzieżowa. Mamy młodego bohatera, mamy opisane jego dojrzewanie, jego zauroczenia – dlatego wierzę, że właśnie szczególnie młodym osobom, albo nieznającym się na gatunku ta powieść po prostu się spodoba. Bo ona podobać się może, właśnie dzięki lekkości samej treści. Niestety, w żadnym razie nie jest to książka obiektywnie dobra.


* * *

Hubert jeszcze przez chwilę stał na progu swojego nowego domu. „Biedna dziewczyna – pomyślał. – Ile miała lat, jak to wszystko się wydarzyło? Dziesięć? Wtedy jeszcze była za mała, żeby docenić wszystkie walory tamtego świata. Ja w jej wieku dostawałem wszystko, drogie sprzęty, markowe ubrania, jeździłem na zagraniczne wycieczki, chodziłem na piwo z kumplami i koleżankami… A ona? Co ma ona? Ciuchy sprzed siedmiu lat i mnóstwo pracy w gospodarstwie. Pewnie od kilku lat nie opuściła granic Święcina, nie ma gdzie poznać fajnego chłopaka ani nowej koleżanki.”
Fragment „Strażnika” Pauliny Hendel

5 komentarzy:

  1. Mam ochotę na tę książkę, choć twoja opinia trochę mnie otrzeźwiła :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna okładka, ale chyba bym się zamęczyła czytając ją :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Od Hendel to ja będę czytać Żniwiarza :) tej raczej nie planuję. Jednak w moim przypadku jest bardzo możliwy spontan.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, szkoda. Nie będę czytać tej książki, bo z Twojego opisu wnioskując, to nic bardziej godnego uwagi. Matko, jak ja nie lubię, gdy do książki fantastycznej wrzuca się wszystko jak do śmietnika, żeby było "fantastycznie" czy "jak w post-apo".

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej sobie odpuszczę.
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony