Ostatnie, co pamięta Hubert to szkolna
wycieczka do Paryża i eksplozja szklanej piramidy pod Luwrem. Budzi się w nieprzyjemnym,
brudnym domu. Prędko orientuje się, że nie pamięta ostatnich siedmiu lat ze
swojego życia. Kluczowych siedmiu lat, w których na Ziemi doszło do apokalipsy.
Tytuł: Strażnik
Tytuł
serii: Zapomniana księga
Numer tomu: 1
Autor: Paulina
Hendel
Liczba
stron: 387
Gatunek: post-apokalipsa
Wydanie: Nasza
Księgarnia, Warszawa 2014
|
Choć
niezbyt często sięgam po post-apokalipsę to od kiedy poznałam „Metro 2033” naprawdę
przepadam za tym fantastycznym podgatunkiem. Dlatego spotkanie z Pauliną Hendel
postanowiłam zacząć właśnie od jej książki z tego gatunku. „Strażnik” już z
daleka wygląda jak rasowe post-apo i gdy trafił w moje ręce szybko się z nim
uporałam: to zdecydowanie nie jest ciężka lektura.
Niestety,
poza tym że nie jest ciężka, nie jest też szczególnie dobra. Wprawdzie to dalej
książka, która ma szansę spodobać się jakiemuś targetowi, ale na pewno nie
zaliczę jej do swoich ulubionych lektur.
Zacznijmy
od bohatera. Huberta poznajemy jako 17-latka. Następnie autorka serwuje nam
przeskok czasowy, w którym nasza postać ma lat 24. W związku z tym teoretycznie
powinniśmy obserwować młodzieńca, który swoje już przeżył, ale… ale nie. Hubert
nie pamięta nic z tych ostatnich lat, w związku z czym mentalnie nadal jest
nastolatkiem, który irytuje wszystkich wokół. Od innych postaci po samego
czytelnika… chyba że ten jest do takiego stanu rzeczy przyzwyczajony. Cóż, ja
nie jestem i tego akceptować jako „normalne” nie mam zamiaru.
Jakby
tego było mało, Hubert… regularnie mówi sam do siebie. Naprawdę! „Strażnik”
napisany jest w trzeciej osobie i Hendel, chyba po prostu aby jakoś z tego
wybrnąć, często wciska bohaterowi do ust słowa, które mógłby pomyśleć. Ale nie,
Hubert po prostu rozmawia sam ze sobą. To naprawdę wypada często
karykaturalnie.
Nie
daje rady też sam świat przedstawiony. „Strażnik” wygląda trochę tak, jakby autorka
miała ochotę napisać jakieś post-apo, ale nie miała pomysłu na to, jak może w
sensowny sposób dojść do katastrofy. Wrzuciła więc do książki wojnę nuklearną,
zarazę, jakieś fale niszczące elektronikę, słowiańskie demony…
Ech,
tego wszystkiego jest po prostu za dużo. Żadna z tych kwestii nie jest
wystarczająco rozwinięta. Wprawdzie autorka próbuje nas „nabrać”, że te
słowiańskie potwory są istotne, ale w praktyce równie dobrze mogłyby to być
jakieś zmodyfikowane genetycznie zombie i naprawdę nie robiłoby to dla książki
różnicy. A szkoda, bo teoretycznie to właśnie one są głównym tematem „Strażnika”.
Fabularnie
dostajemy questa z gry RPG. Znam sporo tego typu książek fantasy, ale niektóre
z nich wypadają przynajmniej uroczo przez relacje między postaciami, czy sam
przyjęty koncept. W przypadku „Strażnika” bohaterowie po prostu biegają od
punktu do punktu, musząc odhaczać kolejne rzeczy na liście, od czasu do czasu dostając
„prywatną sesje” z wymianą zdań i ewentualną drobną dramą. I tyle. To nie jest
szczególnie angażująca fabuła.
Muszę
jednak Hendel oddać fakt, że „Strażnika” czyta się błyskawicznie. Nie dostajemy
zbędnych opisów, nie dostajemy nadmiaru psychologii, a jedynie właśnie
wspomniane przeze mnie przed chwilą bieganie od punktu do punktu „po mapie”. To
sprawia, że mimo objętości tę książkę można naprawdę prędko pochłonąć.
„Strażnik”
to właściwie powieść młodzieżowa. Mamy młodego bohatera, mamy opisane jego
dojrzewanie, jego zauroczenia – dlatego wierzę, że właśnie szczególnie młodym
osobom, albo nieznającym się na gatunku ta powieść po prostu się spodoba. Bo
ona podobać się może, właśnie dzięki lekkości samej treści. Niestety, w żadnym
razie nie jest to książka obiektywnie dobra.
*
* *
Hubert
jeszcze przez chwilę stał na progu swojego nowego domu. „Biedna dziewczyna –
pomyślał. – Ile miała lat, jak to wszystko się wydarzyło? Dziesięć? Wtedy
jeszcze była za mała, żeby docenić wszystkie walory tamtego świata. Ja w jej
wieku dostawałem wszystko, drogie sprzęty, markowe ubrania, jeździłem na
zagraniczne wycieczki, chodziłem na piwo z kumplami i koleżankami… A ona? Co ma
ona? Ciuchy sprzed siedmiu lat i mnóstwo pracy w gospodarstwie. Pewnie od kilku
lat nie opuściła granic Święcina, nie ma gdzie poznać fajnego chłopaka ani
nowej koleżanki.”
Fragment
„Strażnika” Pauliny Hendel
Mam ochotę na tę książkę, choć twoja opinia trochę mnie otrzeźwiła :P
OdpowiedzUsuńFajna okładka, ale chyba bym się zamęczyła czytając ją :C
OdpowiedzUsuńOd Hendel to ja będę czytać Żniwiarza :) tej raczej nie planuję. Jednak w moim przypadku jest bardzo możliwy spontan.
OdpowiedzUsuńAch, szkoda. Nie będę czytać tej książki, bo z Twojego opisu wnioskując, to nic bardziej godnego uwagi. Matko, jak ja nie lubię, gdy do książki fantastycznej wrzuca się wszystko jak do śmietnika, żeby było "fantastycznie" czy "jak w post-apo".
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com