czwartek, 11 lutego 2021

Trupokupcy: Postapokalipsa, która obudziła świat starych bogów


Katastrofa klimatyczna doprowadziła do końca świata, jaki znamy. Na polskich ziemiach władać zaczynają starzy bogowie. Istoty z wierzeń, które wydawały się już dawno zapomniane. We wsi Stare Olchy ludzie próbują przetrwać, wchodząc we współpracę z istotami wychodzącymi z okolicznego lasu.

 

Słowiańszczyzna w polskich powieściach fantastycznych nie traci na popularności. Ba, nawet niektóre książki są jako takie promowane, choć nie mają w sobie żadnych takich elementów (tak, „Domiemiędzy chmurami”, to mowa o tobie). Post-apokalipsę z tymi motywami także miałam okazję już poznać. „Strażnik” Pauliny Hendel nie był jednak powieścią ani szczególnie ciekawą, ani szczególnie dobrą. Dlatego też jeśli chodzi o samą bazę konceptu „Trupokupcy” Magdaleny Świerszczek-Gryboś nie są czymś kompletnie nowym i kompletnie innym. Sprawa ma się jednak inaczej, jeśli spojrzymy na prowadzenie narracji, bo ta z Hendel nie ma już zupełnie nic wspólnego.

Trupokupcy
Magdalena Świerszczek-Gryboś
wyd. SQN, Kraków 2020

Piszę, porównując trochę te dwa tytuły, głównie dlatego, że Hendel jest po prostu dużo lepiej znana i wydaje mi się, że jakiś punkt odniesienia pomoże mi lepiej wyjaśnić, czym „Trupokupcy” w ogóle są. Może jednak lepiej będzie wspomnieć najpierw technikalia. Książka Świerszczek-Gryboś to bardzo krótka powieść. Całe wydanie ma jakieś 215 stron. Gdy odejmiemy od tej długości przedmowę, posłowie, ilustracje, teksty piosenek wplecione w treść i puste obszary pomiędzy rozdziałami dostaniemy powieść naprawdę bardzo krótką jak na dzisiejsze standardy pisania. Nie jest to jednak wada. Współcześnie książki są często zbyt „przegadane” i rozrastają się od razu do nadmiernej ilości tomów, dlatego jak najbardziej szanuje tak krótki „jednostrzał”. Jednocześnie, z powodu samej konstrukcji tej książki, zastanawiam się, czy nie lepiej sprawdzałaby jako opowiadanie lub zbiór kilku krótszych tekstów.

Dlatego że – w przeciwieństwie do wspomnianego już „Strażnika” – „Trupokupcy” nie są jedną z tych zupełnie klasycznych, rozrywkowych książek, w których od razu wiemy, kto jest głównym bohaterem. To książka skupiona raczej na emocjach i niedopowiedzeniach. Niby mówiąca coś o świecie przedstawionym, ale nie do końca. Przy tym jest trochę chaotyczna, ale właściwie post-apokaliptyczny świat przecież po prostu może taki być. Nie musi mieć klarownych zasad, jego mieszkańcy mogą się gubić w panującej rzeczywistości, a sama sytuacja może się bezustannie zmieniać. Ta forma pasuje mi więc do całokształtu. Ale jednocześnie wydaje mi się, że mogłaby mieć właśnie nieco mocniejszy wydźwięk emocjonalny, gdyby nie była jedną konkretną historią, a kilkoma powiązanymi światem. Niemniej, dostaliśmy powieść i jako powieść ta książka również sprawdza się całkiem nieźle.

Chociaż przyznaję, że osobiście dodałabym tu kilka elementów. Wyjaśniłabym nieco klarowniej choćby to, kim są tytułowi „trupokupcy”. Ustanowiłabym też ten świat ogólnie odrobinę bardziej, bo w przypadku powieści jednak to zdaje się przydatne. Opowiadania nie muszą tego robić, ale dłuższej formie by „wypadało”. Nie jest to dla mnie duża wada, która psuła mi przyjemność z lektury, ale wydaje mi się, że to poprawiłoby ogół odbioru powieści.

Drobny problem widzę również w przypadku bohaterów. „Trupokupcy” to nie książka bazująca na tym aspekcie, ale na 200 stronach pojawia się dość spora grupa postaci, które jednak przynajmniej mi cały czas się plątały. Przydałoby się im kilka mocniejszych cech charakterów, aby można było je od siebie łatwiej rozróżnić. Niemniej, ponownie: to nie książka o nich. Nacisk położony jest na inne elementy.

Sama fabuła jest przy tym dość prosta i raczej jednowątkowa, co nie dziwi, biorąc pod uwagę objętość książki. Zresztą, także z powodu sposobu narracji bardziej skomplikowana historia po prostu by tutaj „nie przeszła”. Już ona sama pozostawia dużo pytań bez odpowiedzi, a rozbudowana historia mogłaby tylko ten efekt pogłębić, sprawiając, że ta opowieść zaczęłaby się robić zdecydowanie męcząca.

Jak już też wspominałam, pomiędzy tekstem można znaleźć liczne teksty piosenek. Dla mnie są one kompletnie zbędnym dodatkiem, bo najzwyczajniej w świecie ani nie znam tych utworów, ani nie przepadam za poezją w prozie w ogóle, ale jednocześnie dobrze wiem, że to kwestia mocno indywidualna. Ja po prostu w kwestii muzyki jestem… cóż, mocno specyficznym przypadkiem.

Koniec końców uważam, że „Trupokupcy” Świerszczek-Gryboś to ciekawa propozycja. Książka być może nawet i tylko na jeden lub dwa wieczory, ale wyróżniająca się spośród innych podobnych tematycznie powieści klimatem oraz sposobem wykonania. Jednocześnie wydaje mi się, że może być raczej pozycją dla konesera, a nie dla przeciętnego, szarego czytelnika. Jeśli ktoś szuka przede wszystkim klasycznej historii, z klarowną ekspozycją i naciskiem na głównych bohaterów być może lepiej byłoby sięgnąć po inną powieść.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce.

Książka, tak jak każda inna wydana w imprincie SQN Orginals, jest dostępna przede wszystkim na SQN Store, także możecie jej szukać właśnie tam. :)

11 komentarzy:

  1. Lubię słowiańskie klimaty, więc przyjrzę się tej książce bliżej i być może po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj, to ciekawa i niedługa pozycja. Powinna się sprawdzić jako "przerywnik".

      Usuń
    2. W takim razie dam jej szansę jak będę miała okazję.

      Usuń
  2. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale podoba mi się jej opis. Być może sięgnę po nią w najbliższym czasie, choć muszę przyznać, że jestem nieco przytłoczona ilością pozycji, które ukazały się w ostatnim czasie, a w których na pierwszy plan wychodzi słowiańskość.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich faktycznie trochę, ale wydaje mi się, że tu jest dość ciekawie, a to naprawdę krótka książka. :) Można ją wrzucić "pomiędzy" - ja lubię takie rzeczy czytać, gdy mam na tapecie jakiś większy cykl.

      Usuń
  3. Czyli potwierdza się to, co czytałem w reckach innych jej książek: Świerszczek-Gryboś ma fajne pomysły, ale pisze dość chaotycznie (skąpi objaśnień, wprowadza zbyt wielu bohaterów). Więc albo kiedyś to kupie gdzieś na wyprzedaży, albo poczekam na kolejną jej książkę - może będzie mniej chaotyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ogólnie przynajmniej częściowy powód tej "chaotyczności" ostatnio wyjaśniała na swoich social mediach. Ale mi ta cecha naprawdę jakoś szczególnie tu nie przeszkadza. To jednak dość krótka forma i jakoś to wszystko się skleja.

      Usuń
  4. Właśnie skończyłam czytać i też uważam, że to bardzo oryginalna książka. MI akurat piosenkowe wstawki bardzo przypadły do gustu, bo większość z nich znam i lubię, plus pasują do fabuły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, widziałam, że inni też to chwalą. :) Ale właśnie w takim przypadku chyba trzeba znać melodie, by to w pełni oddało klimat.

      Usuń
  5. Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa tej książki i poszukam sobie jakiejś promocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko to musisz czekać, aż SQN ją przeceni po prostu.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony