wtorek, 12 października 2021

Vatran Auraio: gdyby kolonizacja planet przebiegła źle

 

Ludzkość wyruszyła podbijać obce planety. Nie wszystko jednak poszło tak, jak planowała. Ajfrid mieszka w jednym z takich miejsc. Ludzka osada zmniejsza się z roku na rok, zabijana przez wodę, klimat i różnorodne choroby oraz pasożyty. On sam, pełniąc rolę odzianego w pióra vatran auraio ma im przewodzić i dopilnować, aby ludzkość dotrwała do kolejnego roku.

 

Marek S. Huberath to nie tylko pisarz, ale również człowiek nauki: od 2021 roku jest profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych. Gdy więc taka osoba bierze się za pisanie fantastyki naukowej to nie ma co ukrywać – ma naprawdę duże szanse na powodzenie, zwłaszcza jeśli ma sprawne pióro. A że ma przekonałam się już czytając jego opowiadanie, które w 1985 roku wygrało konkurs „Fantastyki”. „Wrocieeś Sneogg, wiedziaam...” to naprawdę dobry tekst. Dlatego po „Vatran Auraio” spodziewałam się czegoś dobrego… choć jednocześnie czegoś innego, niż ostatecznie dostałam. Ale muszę przyznać, że po kilku naprawdę kiepskich bądź średnich książkach coś takiego było mi właśnie potrzebne.

Vatran Auraio
Marek S. Huberath
wyd. Literackie, 2011

To nie jest książka z tych łatwych. Autor od razu wrzuca czytelnika w świat przedstawiony pełny specyficznych nazw, których znaczenie niekoniecznie wyjaśnia od razu. To sprawia, że czytając, trzeba wytężyć trochę umysł i zastanowić się, co dokładnie autor ma na myśli lub uzbroić się w cierpliwość, czekając, aż przynajmniej z kontekstu wyjaśni się, o co tu w ogóle chodzi. Mimo tego od pierwszych zdań czuć, że Huberath wie, co robi. Operuje słowem bardzo sprawnie, jak na doświadczonego i naprawdę dobrego pisarza przystało.

„Vatran Auraio” właściwie nie skupia się na fabule jako takiej. To opis jednego „roku” w życiu ludzi, którzy znaleźli się w bardzo niesprzyjających warunkach. Ajfrid jest ich przewodnikiem i głównym bohaterem, ale w pewnym sensie ta książka przypomina trochę fantastykę obyczajową: opisuje życie i zwyczaje osadników, ich problemy, choroby czy dramaty. Muszę też przyznać, że to właśnie element światotworzenia wychodzi tutaj Huberathowi najlepiej. Jest najciekawszy i najbardziej fascynujący.

Bo oczywiście w tym czasie Ajfrid również dostaje swój prywatny wątek, skupiający się na relacji z kobietami (z czego jedna jest najważniejsza), ale przyznaję, że go nie do końca czułam. Przydał się do odkrycia kolejnych warstw w świecie i pokazania innych problemów mieszkańców planety, ale same relacje postaci mnie „nie chwyciły”. Przy okazji odnoszę wrażenie, że o ile główny bohater jest dobrze wykreowaną postacią, o tyle z bohaterkami jest już nieco większy problem.

Mimo tego jednak to dalej po prostu porządna powieść fantastyczno-naukowa, którą bardzo dobrze mi się czytało i której lektura była dla mnie przyjemnością. Warto dodać, że w wydaniu Literackiego można znaleźć także dwa opowiadania, osadzone prawdopodobnie w tym samym świecie, lecz na innych planetach. Te jednak raczej po prostu mnie „nie ruszyły” – mogło to wynikać z mojego nastroju, czy powoli narastającym już zmęczeniem, niemniej fajnie, że się tu znalazły.

Żałuję, że „Vatran Auraio” jest obecnie dostępne jedynie z drugiej ręki. To naprawdę dobra powieść i choć wyraźnie nie dla każdego to osobiście szukam książek właśnie na podobnym poziomie, a w księgarniach naprawdę trudno mi na takowe trafić, bo zbyt często spotyka mnie rozczarowanie. Jak już jednak wspominałam, nie jest to książka dla każdego i jeśli miałabym ją komuś polecić to tylko i wyłącznie tym, którzy są nie tylko oczytani w literaturze fantastycznej, ale także takim, którzy nie mają nic przeciwko nieco wolniejszej, „obyczajowej” fabule oraz którzy lubią czasem „podomyslać się” o co dokładnie autorowi chodzi.


6 komentarzy:

  1. Ano, Huberath to istotnie autor z wysokiej półki. Acz akurat tej powieści nie czytałem, ale z pewnością nadrobię. Szkoda, że od dawna nic nie napisał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie zajmuje go praca naukowa, skoro w tym roku został profesorem uniwersyteckim. Na pisaniu się jednak koksów nie zarabia.

      Usuń
  2. Kompletnie nie kojarzą ani autora, ani książki. Ale poza tematem: nosze się z zamiarem zaczęcia jakichś tytułów z serii "Uczta wyobraźni", a to zdecydowanie dzięki tobie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, miło słyszeć! Choć z moich własnych doświadczeń wynika, że tam łatwo trafić na coś zbyt dziwnego. xD

      Usuń
  3. Ale tu fajny klimat. :) Bardzo lubię, gdy blogerzy dodają swoje zdjęcia książek zamiast(obok) gotowych grafik okładek. No i dawno nie widziałam czarnego bloga, więc jakoś z miejsca poczułam się tu przytulnie. :) Nie słyszałam o "Vatran Auraio", trochę mnie odstraszyła informacja o dużej liczbie nazw własnych - nie przepadam za takim zabiegiem. Jednak dalsza część recenzji brzmi zachęcająco. Lubię książki, które stawiają na klimat i wolniejsze tempo, bo obecnie jest raczej tendencja do "pościgów, wybuchów i ratowania świata" na każdej stronie. ;)
    Serdeczne pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. :) Takim książkom warto dać szansę, bo to naprawdę inny poziom pisania, niż ta bardzo popularna fantastyka. I stylowo, i koncepcyjnie.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony