Ludzkość wyruszyła podbijać obce
planety. Nie wszystko jednak poszło tak, jak planowała. Ajfrid mieszka w jednym
z takich miejsc. Ludzka osada zmniejsza się z roku na rok, zabijana przez wodę,
klimat i różnorodne choroby oraz pasożyty. On sam, pełniąc rolę odzianego w
pióra vatran auraio ma im przewodzić i dopilnować, aby ludzkość dotrwała do
kolejnego roku.
Marek S. Huberath to nie tylko pisarz,
ale również człowiek nauki: od 2021 roku jest profesorem Uniwersytetu
Jagiellońskiego w dziedzinie nauk ścisłych i przyrodniczych. Gdy więc taka
osoba bierze się za pisanie fantastyki naukowej to nie ma co ukrywać – ma
naprawdę duże szanse na powodzenie, zwłaszcza jeśli ma sprawne pióro. A że ma
przekonałam się już czytając jego opowiadanie, które w 1985 roku wygrało konkurs
„Fantastyki”. „Wrocieeś Sneogg, wiedziaam...” to naprawdę dobry tekst. Dlatego
po „Vatran Auraio” spodziewałam się czegoś dobrego… choć jednocześnie czegoś
innego, niż ostatecznie dostałam. Ale muszę przyznać, że po kilku naprawdę
kiepskich bądź średnich książkach coś takiego było mi właśnie potrzebne.Vatran Auraio
Marek S. Huberath
wyd. Literackie, 2011
To nie jest książka z tych łatwych.
Autor od razu wrzuca czytelnika w świat przedstawiony pełny specyficznych nazw,
których znaczenie niekoniecznie wyjaśnia od razu. To sprawia, że czytając,
trzeba wytężyć trochę umysł i zastanowić się, co dokładnie autor ma na myśli
lub uzbroić się w cierpliwość, czekając, aż przynajmniej z kontekstu wyjaśni
się, o co tu w ogóle chodzi. Mimo tego od pierwszych zdań czuć, że Huberath
wie, co robi. Operuje słowem bardzo sprawnie, jak na doświadczonego i naprawdę
dobrego pisarza przystało.
„Vatran Auraio” właściwie nie skupia się
na fabule jako takiej. To opis jednego „roku” w życiu ludzi, którzy znaleźli
się w bardzo niesprzyjających warunkach. Ajfrid jest ich przewodnikiem i
głównym bohaterem, ale w pewnym sensie ta książka przypomina trochę fantastykę
obyczajową: opisuje życie i zwyczaje osadników, ich problemy, choroby czy
dramaty. Muszę też przyznać, że to właśnie element światotworzenia wychodzi
tutaj Huberathowi najlepiej. Jest najciekawszy i najbardziej fascynujący.
Bo oczywiście w tym czasie Ajfrid
również dostaje swój prywatny wątek, skupiający się na relacji z kobietami (z
czego jedna jest najważniejsza), ale przyznaję, że go nie do końca czułam.
Przydał się do odkrycia kolejnych warstw w świecie i pokazania innych problemów
mieszkańców planety, ale same relacje postaci mnie „nie chwyciły”. Przy okazji
odnoszę wrażenie, że o ile główny bohater jest dobrze wykreowaną postacią, o
tyle z bohaterkami jest już nieco większy problem.
Mimo tego jednak to dalej po prostu
porządna powieść fantastyczno-naukowa, którą bardzo dobrze mi się czytało i której
lektura była dla mnie przyjemnością. Warto dodać, że w wydaniu Literackiego
można znaleźć także dwa opowiadania, osadzone prawdopodobnie w tym samym
świecie, lecz na innych planetach. Te jednak raczej po prostu mnie „nie ruszyły”
– mogło to wynikać z mojego nastroju, czy powoli narastającym już zmęczeniem,
niemniej fajnie, że się tu znalazły.
Żałuję, że „Vatran Auraio” jest obecnie dostępne jedynie z drugiej ręki. To naprawdę dobra powieść i choć wyraźnie nie dla każdego to osobiście szukam książek właśnie na podobnym poziomie, a w księgarniach naprawdę trudno mi na takowe trafić, bo zbyt często spotyka mnie rozczarowanie. Jak już jednak wspominałam, nie jest to książka dla każdego i jeśli miałabym ją komuś polecić to tylko i wyłącznie tym, którzy są nie tylko oczytani w literaturze fantastycznej, ale także takim, którzy nie mają nic przeciwko nieco wolniejszej, „obyczajowej” fabule oraz którzy lubią czasem „podomyslać się” o co dokładnie autorowi chodzi.
Ano, Huberath to istotnie autor z wysokiej półki. Acz akurat tej powieści nie czytałem, ale z pewnością nadrobię. Szkoda, że od dawna nic nie napisał.
OdpowiedzUsuńPewnie zajmuje go praca naukowa, skoro w tym roku został profesorem uniwersyteckim. Na pisaniu się jednak koksów nie zarabia.
UsuńKompletnie nie kojarzą ani autora, ani książki. Ale poza tematem: nosze się z zamiarem zaczęcia jakichś tytułów z serii "Uczta wyobraźni", a to zdecydowanie dzięki tobie :D
OdpowiedzUsuńo, miło słyszeć! Choć z moich własnych doświadczeń wynika, że tam łatwo trafić na coś zbyt dziwnego. xD
UsuńAle tu fajny klimat. :) Bardzo lubię, gdy blogerzy dodają swoje zdjęcia książek zamiast(obok) gotowych grafik okładek. No i dawno nie widziałam czarnego bloga, więc jakoś z miejsca poczułam się tu przytulnie. :) Nie słyszałam o "Vatran Auraio", trochę mnie odstraszyła informacja o dużej liczbie nazw własnych - nie przepadam za takim zabiegiem. Jednak dalsza część recenzji brzmi zachęcająco. Lubię książki, które stawiają na klimat i wolniejsze tempo, bo obecnie jest raczej tendencja do "pościgów, wybuchów i ratowania świata" na każdej stronie. ;)
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia!
Dziękuję za miłe słowa. :) Takim książkom warto dać szansę, bo to naprawdę inny poziom pisania, niż ta bardzo popularna fantastyka. I stylowo, i koncepcyjnie.
Usuń