Gdy pewnej długowiecznej kobiecie z
niemal wyniszczonej przez ludzi rasy udaje się uciec do rodzimych krain, zostaje
wysłany za nią jednooki drwal. Jaka jest przeszłość uciekinierki-samotnej matki
i czym jest kieł, który wisi na szyi ścigającego ją mężczyzny?
Był sobie taki dzień, w którym postanowiłam,
że po prostu kupię kilka książek z serii SQN, w ramach której ukazywały się
książki debiutantów. „Fantastycznie nieobliczalni” przynajmniej tymczasowo już
się nie ukazują, ale pierwszą książką wydaną w ramach serii była powieść „Cynobrowe
pola” Aleksandry Radlak.
Niestety, to że jest to pierwsza powieść
z serii jest jak najbardziej widoczne. Cały cykl ma niezbyt ciekawe okładki,
które kompletnie nie mówią, co można znaleźć wewnątrz (a seria jest ogólnie
FANTASTYCZNA, nie skupia się wokół jednego gatunku, np. high fantasy), ale w
przypadku „Cynobrowych pól” to najmniejszy problem. Miękka oprawa bez skrzydełek
dodatkowo posiada zbyt gruby papier, co sprawia, że tej powieści po prostu nie da się czytać bez
złamania grzbietu książki. Przyznaję – nie chciałabym, aby moja pierwsza
powieść została potraktowana tak, jak ta od Radlak.
Cynobrowe pola Aleksandra Radlak wyd. SQN, 2018 |
Na całe szczęście, to nie wydanie, a
książka jest najważniejsza i muszę przyznać, że akurat jej treść kompletnie
mnie zaskoczyła. Nie czytałam wcześniej ani opisu wydawcy, ani recenzji, a
okładka sprawiała, że odciągałam lekturę, spodziewając się czegoś topornego i
męczącego, a dostałam może trochę nieoszlifowaną, ale ambitną powieść.
Michał Cetnarowski, który współtworzył/współtworzy
serię „Fantastycznie nieobliczalni” na wstępie do powieści pisze o tym, że
Radlak wybrała tę bardziej artystyczną ścieżkę, jeśli chodzi o tworzenie
fantastyki. I coś w tym jest. Swoim klimatem ta powieść przypomina mi trochę „Trupokupców”
Świerczek-Gryboś, których czytałam jakiś czas temu. Jest znacznie mniej
chaotyczna i o wiele bardziej przygodowa, ale jest w tej opowieści skupienie na
emocji.
Bez wątpienia świat, który przedstawia
autorka, jest ciekawy. Można traktować go albo jako odrębne uniwersum, albo
jako daleką, daleką przyszłość Ziemi, w której ludzkość doprowadziła do
katastrof, a teraz żyje w skażonym przez siebie świecie. Jednocześnie do
historii są wprowadzone inne rasy, w tym takie, które przypominają elfy (piękne
i długowieczne, żyjące gdzieś na fiordach w odległych górach). Zresztą, jedna z
głównych bohaterek to właśnie członkini tejże nacji. Radlak łączy więc świat typowy
dla science fiction ze światem fantasy. Mamy tu maszyny, czołgi i technologie,
ale również magię, czy wątki związane z wiarą.
Warto tu zaznaczyć, że w moim odczuciu
kreacja świata przedstawionego zdaje się być dla autorki ważniejsza, niż sama
opowieść. Jeśli dodamy do tego fakt, że opisywana rzeczywistość do przyjemnych
nie należy, a Radlak nie boi się przekleństw to dostajemy opowieść, która nie
jest w pełni „moja” – przyznaję, czasem mnie trochę męczył jej styl. A obecny w
historii emocjonalny chaos (choć w miarę kontrolowany) tylko to wrażenie
potęgował.
Niemniej, to po prostu intrygujący
debiut i ciekawa książka, która mimo dość artystycznego i niezbyt komercyjnego
podejścia jest stosunkowo rozrywkowa. I aż dziwi mnie, że wydawca nie
zainwestował bardziej w promocje tej książki, zwłaszcza, że te opinie, które widziałam,
były raczej pozytywne. „Cynobrowe pola” niestety chyba nie sprzedały się za
dobrze, a szkoda, bo zakończenie jest na tyle otwarte, że Radlak mogłaby
spokojnie napisać kolejny tom (i mam wrażenie, że taki też był jej plan).
Nie wiem, czy polecam tę książkę wszystkim. Na pewno „Cynobrowe pola” są dość specyficzne i to w taki sposób, który trzeba po prostu lubić. Ale przy tym mam wrażenie, że to dość niedoceniony debiut, który po prostu zasługuje na trochę więcej uwagi.
No właśnie - okładka zbyt sztywna, żeby ją zgiąć bez przełamania, i zbyt miękka, żeby się nie zgięła. U mnie wciąż leży na półce, bo zastanawiam się, jak to przeczytać i nie zniszczyć. Wydawniczy bubel.
OdpowiedzUsuńA co do autorki, to zdajesz sobie sprawę, że to wyjątkowa oszołomka polityczna? Prawie jak Fedyk, tylko z drugiej (prawej) strony.
Z mojego doświadczenia - nie da się. Na ostatnim zdjęciu w ogóle trochę widać klej w środku - nie mogłam otworzyć książki w ten sposób, żeby się nie zamykała i żeby nie została uszkodzona. </3 A że ja nie z tych, co się cackają...
UsuńA może być sobie oszołomką - nie obserwuje jej i nie znam w gruncie rzeczy. Ale ten debiut naprawdę jest całkiem interesujący. Może nawet właśnie dlatego? To znaczy, osoby na krańcach spektrum mogą mieć ciekawą wrażliwość i zauważać ciekawe rzeczy, których "zwykły" człowiek nie widzi. I o ile w codziennym funkcjonowaniu to może robić problem komunikacyjny, o tyle przeniesione na historie może dać ciekawy efekt.