W podziemiach świata, w którym Maszynowy Bóg wyznacza zasady, żyją ci dziwni, których często trudno nawet nazwać ludźmi. Jeden z nich, człowiek z rogiem na czole, dostaje ważne zadanie.
Świat Rafała W. Orkana poznałam przez opowiadanie, które znalazłam w antologii „Kochali się, że strach”. Było najlepszym tekstem z całkiem solidnego zbioru, toteż dość szybko pojawia się u mnie jego powieść „Głową w mur”. To pod względem konstrukcyjnym jest zbiór opowiadań, który stopniowo zmienia się w powieść, a przynajmniej ja tak określiłabym to, co autor nam zaserwował. Dzięki temu poznajemy trochę świat przedstawiony, ale stopniowo coraz bardziej cała akcja skupia się na jednym bohaterze.
Głową w mur Rafał W. Orkan wyd. Fabryka Słów, 2009 Cykl Paramythia Vakkerby, t. 1 |
Niestety, całokształt nie pobił samego opowiadania ze wspomnianej antologii. Ten tekst również można znaleźć w tej książce, ale mam wrażenie, że to najciekawszy i najlepszy fragment. Nie zmienia to jednak faktu, że „Głową w mur” to solidna rozrywkowa pozycja, osadzona w ciekawym świecie. Rafał Orkan ma wyobraźnie i warsztat, dlatego tę książkę po prostu dobrze się czyta.
Przyznam jednak, że jest to trochę „męska” literatura. Autor wrzuca nas do brudnego świata, w którym każdy zły bogacz/mafiozo ma wijącą się u jego stóp dziewkę, a fabuła w gruncie rzeczy polega na szukaniu tych, którym należy „obić modrę”. Na mój osobisty gust jest tu tego nieco za dużo, a szkoda, bo mam wrażenie, że Orkan błyszczy w opisach relacji między bohaterami i skupiając się na tym, mógłby stworzyć po prostu lepszą książkę.
Warto też chyba dodać, że samo uniwersum jak na polskie warunki jest dosyć unikatowe. Bo choć jak najbardziej jest to fantasy, to fantasy z dodatkiem różnorodnych technikaliów. To magia, ale magia, która rozpoczęła wiele procesów technologicznych. Pod pewnymi względami kojarzy mi się z popularnym obecnie „Arcane”. I tu, i tu mamy zniszczone podziemie, i tu, i tu mamy fantasy, które gdzieś tam miesza się ze steampunkiem, choć właściwie wyłącznie pod względem wizualnym.
Tom drugi już na mnie czeka i jestem przekonana, że po niego wkrótce sięgnę. Szkoda, że Rafał Orkan jak na razie wypuścił spod swojego pióra tak małą ilość historii. Ten człowiek potrafi pisać i jest znacznie lepszy od wielu popularniejszych rozrywkowych polskich (i nie tylko) twórców. Niestety, chyba po prostu jego książki miały pecha, bo sama nie słyszałam o nich, dopóki nie zabrałam się za wspomnianą na początku antologię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.