Katy przeprowadza się z Florydy do niewielkiej miejscowości wraz ze swoją mamą. Szybko znajduje przyjaciółkę w mieszkającej naprzeciwko Dee. Jej przystojny brat, Daemon, nie zachowuje się jednak względem niej zbyt przyjaźnie. Nastolatka szybko zauważa, że rodzeństwo coś ukrywa.
Obsydian Jennifer L. Armentrout wyd. Filia, 2019 cykl Lux, t. 1 |
Nie sądziłam, że nowo przeczytana książka może wywołać u mnie tyle nostalgii, nawet mimo tego, że obiektywnie wcale nie jest szczególnie dobra. „Obsydian” Armentrout pojawił się za granicą w 2012, a w Polsce w 2014 roku, czyli już chwilę po mojej fazie na paranormalne romanse. Nie dotarł więc do mnie w odpowiednim czasie, ale to tak typowa powieść dla tej wcześniejszej fazy rozwoju romantasy, że naprawdę nie jestem w stanie mieć w stosunku do niej żadnych negatywnych emocji.
No właśnie, romantasy, bo choć w tej powieści występują kosmiczne istoty, to dla mnie w dalszym ciągu jest to fantasy. Co z tego, czy mamy wampira, czy kosmitę, skoro nikt i tak niczego nawet nie próbuje naukowo wyjaśniać? Bohaterzy równie dobrze mogliby przybyć z magicznej przeszłości Ziemi i to naprawdę niczego by fabule nie zmieniło. Oczywiście nowsze romantasy jest trochę inne, np. rozgrywa się zazwyczaj w odrębnych światach, ale te historie, tak czy siak, spełniają te same potrzeby młodej czytelniczki.
Ta historia jest pod każdym względem tak sztampowa, jak tylko możliwe. Mamy zwykłą dziewczynkę, która nie uważa się za ładną. Przy okazji jest nudna, bo lubi czytać książki i robić grządki w ogrodzie. W jej okolicy jest zaś nieziemsko przystojny chłopak, co będzie przypominane w każdym możliwym momencie. No bo po co zakochać się w cechach charakteru, jak można pięć razy na stronę wspomnieć o pięknych ustach ciemnowłosego ciacha? Mamy do tego zakazaną miłość i bardzo prosty konflikt.
Mam jednak wrażenie, że Armentrout była trochę świadoma tego, co pisze i że momentami specjalnie wszystkie te głupiutkie cechy romansu eksponowała wręcz nadmiernie. Bohaterowie się nienawidzą, ale jednak czują do siebie pociąg? OK, będziemy o tym wspominać milion razy w trakcie każdego ich spotkania! Gość coś ukrywa? Oczywiście, że to też będzie podkreślane, tak żeby nikomu nie umknęło. Ktoś protagonistki nie lubi? No to będzie nie lubił jej aż do chęci mordu. Dosłownie.
Nie jest to jednak parodia (a szkoda, bo aż by się momentami prosiło) i w związku z tym muszę traktować tę powieść przynajmniej trochę poważnie. I gdy patrzę na „Obsydian” pod takim kątem, to naprawdę niewiele by trzeba było, aby tę książkę trochę jakościowo podciągnąć. Gdyby ograniczyć te wszystkie wspominki o pięknie bohaterów, skupić się bardziej na ich odczuciach i może troszkę subtelniej poprowadzić całą linię fabularną to wyszedłby z tego prosty, ale po prostu lepszy fantastyczny romans. A tak ta lektura bawiła mnie przez poczucie nostalgii oraz swoje głupotki, a nie dlatego, że jest po prostu dobrym/przyzwoitym romansem.
Ponownie powtórzę, obiektywnie to nie jest dobra powieść. Dużo jej do tego tytułu brakuje. Ale ja też dobrej powieści się nie spodziewałam i nie tego przecież od tej książki chciałam. A nostalgiczne powroty do czasów nastoletnich bywają również miłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.