poniedziałek, 14 stycznia 2019

Dygot: Okrucieństwo polskiej wsi


W jednej w polskich wsi na świat przychodzi blady jak papier chłopiec, Wiktor. Społeczeństwo nie akceptuje jego albinotycznego wyglądu, uznając go za odmieńca. W innej rodzinie na świat przychodzi Emilka: dziewczynka, którą wydaje się ścigać klątwa wypowiedziana niegdyś przez cygankę. W wieku kilku lat dziecko ulega poważnym poparzeniom.



Po lekturze „Dżozefa” i „Nikt nie idzie” natrafiłam w księgarni na „Dygot”, jedną z najbardziej popularnych książek Jakuba Małeckiego. Skuszona niską ceną oraz faktem, że poprzednio czytane przeze mnie powieści autora były po prostu dobrymi książkami, nie wahałam się po nią sięgnąć. Spotkania z książką zdecydowanie nie żałuję, choć jednocześnie po kolejnej już pracy Małeckiego mam wrażenie, że jego twórczość jest po prostu dość wtórna.
Tytuł: Dygot
Autor: Jakub Małecki
Liczba stron: 312
Gatunek: realizm magiczny
Wydanie: SQN, Kraków 2015
Przede wszystkim sam styl pisania autora wydaje mi się być praktycznie taki sam w każdej z książek. Teoretycznie lekki i przyjemny w odbiorze, ale jednocześnie dość mocno poetycki, z ciekawymi spostrzeżeniami w narracji, które wręcz chciałoby się czasem zacytować. Nie ma co ukrywać – Jakub Małecki po prostu potrafi naprawdę ładnie pisać i niewątpliwie jest dobrym obserwatorem rzeczywistości.
Jednocześnie nie mogę nie zauważyć, że autor cały czas powraca do tych samych motywów. Ponownie mamy tematykę niepełnosprawności, odrzucenia, pewnego zamknięcia intelektualnego społeczeństwa. Jego bohaterowie, choć różniący się zainteresowaniami oraz innymi detalami, cały czas wydają się mieć tą samą podstawę. Na dodatek mam wrażenie, że Małecki po prostu nie może nie wspomnieć w swojej twórczości o Lemie, czy „Nowej Fantastyce” – przynajmniej jeden z jego bohaterów musi wspomnieć coś związanego z tematyką fantastyki.
W związku z tym sama historia również wydaje mi się stosunkowo podobna do czytanych wcześniej przeze mnie książek autora. Tak jak i poprzednie, pojawia się tu wieś; pojawiają się dręczony przez życie człowiek; pojawia się przekrój przez długie lata i przedstawienie losów kilku pokoleń w jednej, niedługiej książce. Zdecydowanie to historia, która ma szansę poruszyć, ale jednocześnie przy znajomości „Dżozefa” i „Nikt nie idzie” po prostu miałam wrażenie, że ja po prostu wiem, co w tej historii będzie działo się dalej.
Przed lekturą „Dygotu” byłam przekonana, że ten tytuł to – tak samo jak „Dżozef” – realizm magiczny. I choć pewne drobne elementy związane z nim się tu pojawiają, a sam klimat powieści mogłabym swobodnie określić jako „swojski z odrobiną mistyki” to w gruncie rzeczy ta powieść jest po prostu książką obyczajową, która pokazuje pewien przekrój przez polskie społeczeństwo od początku II wojny światowej, aż po pierwszą dekadę XXI wieku.
„Dygot” jest powieścią, którą można pochłonąć naprawdę szybko i która ma szansę poruszyć tłumy – z resztą, przecież to właśnie cały czas robi. Jednak choć Małecki jest niewątpliwie osobą bardzo utalentowaną to chyba jednak w przyszłości wolałabym sprawdzić, czy potrafi poradzić sobie w innej konwencji, bo w tym momencie po prostu mam wrażenie, że bezustannie trzyma się tych samych schematów.


* * *

Zawsze zawstydzony, zawsze jakby obok ludzi, obok życia, obok samego siebie. No dobrze, był biały, był inny, ale wcale nie aż tak biały i nie aż tak inny. Poradziłby sobie. Mógł normalnie. Mógł wszystko normalnie.
Ale nie. On musiał mówić po swojemu, łazić po swojemu, myśleć po swojemu. Musiał dawać się bić tym pieprzonym łobuzom, którym gdyby chciał, mógłby łby poukręcać. Musiał cierpieć, męczyć się, unikać dziewczyn, unikać kolegów, unikać wszystkiego, czego da się unikać. Musiał być jakiś zasranym jękiem świata, jakby ten świat potrzebował jeszcze jednego jęku, jakby nie miał ich już wystarczająco dużo.
Fragment „Dygotu” Jakuba Małeckiego


4 komentarze:

  1. czytałam tylko "Nikt nie idzie" i chyba nie odkryłam fenomenu tej powieści.
    Oczywiście zamierzam też poznać pozostałe powieści Małeckiego. "Dygot" z opisu wydaje mi się być ciekawą pozycją, choć rzeczywiście, wynika z tego że autora fascynuje ułomność i wykluczenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam książek Małeckiego, ale planuję kiedyś sięgnąć - chociażby z ciekawości :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne zdjęcie! Co do Małeckiego - planuję kiedyś poznać Dżozefa, ale tylko dlatego, że Oluś uwielbia autora (ja uważam, że jest przystojny :D), a tylko w tej książce jest coś magicznego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Byłoby takich więcej, gdybym na co dzień miała ogródek. Ale no nie mam. :(
      Wiesz co... nie powiedziałabym. "Dygot" to też realizm magiczny w gruncie rzeczy; może nie jest to tak wyraźne, ale jednak jest.
      Zobaczymy w takim razie, czy Ci się spodoba. Aczkolwiek mam wrażenie, że jeśli "siądzie" Ci jedna to siądą wszystkie i adekwatnie w drugą stronę. Małecki to zawsze Małecki. Nawet, jeśli pisze typowe opowiadanie fantasy (bo i takie ma na swoim koncie).

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony