niedziela, 17 maja 2015

Rezydent Wieży. Księga I

Ta recenzja miała się tu pojawić dawno temu... ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Teraz jednak uznałam, że najwyższy czas podzielić się z Wami moją opinią na temat tejże niedługiej książeczki.


Tytuł serii: Rezydent Wieży
Tytuł: Rezydent Wieży. Księga I.
Autor: Andrzej Tucholski
Liczba stron: 219
Gatunek: zbiór opowiadań fantasy

Mag, mieszkający w wieży, mający olbrzymią moc...
I dzieli się nią, jeśli kogoś na to, rzecz jasna, stać. 
Bo tytuł Rezydenta Wieży nie dostaje byle kto! Tylko najlepsi w swoim fachu.
Czymże są więc opowiadania o kimś tak potężnym? A no, niczym szczególnym. 
Książka zawiera pięć opowiadań o Klaversie, czarodzieju zamieszkującym wieże Irrum. Nie są ze sobą szczególnie powiązane: przypominają tym wiedźmińskie opowiadania, z tym samym bohaterem, jakimiś powtarzającymi się szczegółami, ale poza tym, każda historia jest zupełnie inna. Ah, i by nie było, na tym podobieństwo do dzieł Sapkowskiego się kończy. Klimat w Rezydencie Wieży jest zupełnie inny, niż ten w jego książkach. A jaki jest? Zupełnie luźny, codzienny wręcz. Autor pisze w sposób bardzo lekki, prosty. Wszystkie opowiadania są w pierwszoosobowej narracji, która dla mnie bywa wprawdzie męcząca, ale i tak czyta się je bardzo szybko. By nie było, nie jest jednak tu tak kolorowo, bo wybitną książką Rezydent Wieży na pewno nie jest. Dlaczego? Już tłumaczę!
Jak sporej ilości tekstów, i temu brakuje po prostu wyrazistości. Co z tego, że jest lekki, skoro na drugi dzień już nie wiem, o czym i o kim czytałam? Dodatkowo, to z założenia nie miała być raczej sztywna książka, Tucholski więc próbuje włożyć do opowiadań trochę żartów... co niekoniecznie mu wychodzi. Nie jest to wprawdzie żenujące, jak czasem przy takich próbach bywa, ale po prostu... czytałam coś, wiedziałam, że powinnam przynajmniej się uśmiechnąć... a na mnie nie robiło to najmniejszego wrażenia. 
Nie jest jednak tak źle. Opowiadania czyta się mimo wszystko z zainteresowaniem, a to, co szczególnie zwróciło moją uwagę jest pomysł Tucholskiego związany z... magią opowieści. A no, w jednym z opowiadań takie coś się pojawia, jest w całkiem ciekawy sposób wyjaśnione... i przynajmniej mi dało sporo do myślenia, O co chodzi (jeśli piekielnie boicie się spoilerów, nie czytajcie dalej tego akapitu ;P)? O powiedzmy, żart autora dotyczący głównych bohaterów różnych historii - według jednego z opowiadań ten, kto ma w sobie magię opowieści, ten, kogo magia ta pcha do tworzenia różnych historii nie może umrzeć. Po prostu.. nie może. Wszyscy jego towarzysze zginą w trakcie przygody, ale on przeżyje. Przeżyje i będzie bohaterem, będą o nim mówić, pisać... i nie wiem jak według Was, ale uważam, że przy odrobinie kreatywności, to całkiem fajny pomysł na napisanie czegoś :) Kto wie, może kiedyś sama go wykorzystam?
Kończąc, jeśli szukacie lekkiej fantastyki, albo wypatrzycie tą książkę na jakiejś wyprzedaży, spokojnie możecie po Rezydenta Wieży sięgnąć. Jednak jeśli lubicie sięgać tylko po niezwykle porywające książki, jakieś wielkie, epickie dzieła... to sądzę, że nie ma sensu, aby się za nią zabierać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony