Sojusz Ziemi i Marsa legł w gruzach.
Jim Holden i jego załoga lecą na Ganimedesa, aby sprawdzić, co jest przyczyną
obecnego tam zamieszania. W tym czasie polityk Chrisjen Avasarala, próbuje
zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w Układzie Słonecznym.
Tytuł: Wojny
Kalibana
Tytuł
serii: Expanse/Ekspansja
Numer tomu: 2
Autor: James
S. A. Corey
Tłumaczenie: Marek
Pawlec
Liczba
stron: 596
Gatunek: space
opera
Wydanie: Mag,
Warszawa 2018
|
Książkowa
„Ekspansja” naprawdę stała się jedną z moich ulubionych oper kosmicznych w
ogóle. Bardzo lubię ten gatunek i ta seria ma w sobie właściwie wszystko to, za
co przypadł mi do gustu. „Wojna Kalibana” to druga część z serii, która niczym
nie odstaje od pierwszej, cały czas dostarczając naprawdę przyjemnej rozrywki.
Nie
ma jednak co ukrywać: ta część różni się nieco od pierwszej. W „Przebudzeniu Lewiatana”
dostaliśmy od autorów dwie perspektywy: jedna należała do Jima Holdena, a druga
do Joe Millera. Tym razem obserwujemy świat oczami kilku nowych postaci: Avasarali,
marsjańskiej marine o imieniu Bobby oraz biologa Praksa.
Całość
poprowadzona jest jednak na tyle klarownie, że postacie łatwo się rozróżnia, a przeskoki
w perspektywie są tylko zaletą „Wojny Kalibana”. Szczególnie polubiłam niewystępującą
w części pierwszej Avaseralę. O ile bardzo lubię jej serialową wersje (Shohreh
Aghdashloo w tej roli wypada cudownie), o tyle uwielbiam tę postać w wersji
książkowej. To silna i inteligentna kobieta, ale jednocześnie mająca w sobie
sporo rodzinnego ciepła, ukrywanego pod pełną pozorów maską.
Avaserala,
jako polityk, wprowadza do cyklu trochę politycznych rozgrywek. Są jednak poprowadzone
z naprawdę dużym wyczuciem. Nie sprawiają, że „Wojna Kalibana” zmienia się w
coś monotonnego. Przeciwnie. Myślę, że nawet osoby niezainteresowane tematem
powinny się w tym świecie intryg odnaleźć. Szczególnie, że te w żadnym razie
nie odchodzą od głównego tematu powieści.
Co
jeszcze odróżnia tę część od części poprzedniej? Na pewno relacje postaci. W „Przebudzeniu
Lewiatana” załoga Holdena dopiero się docierała. Jedni członkowie znali się lepiej,
inni gorzej, ale jednak byli dopiero na początku swojej wspólnej drogi. Poza
tym w natłoku wydarzeń praktycznie nie mieli chwili, aby usiąść i po prostu
porozmawiać. „Wojna Kalibana” daje im taką możliwość, dzięki czemu ich relacje
po prostu mają szansę się rozwinąć. I rozwijają się w bardzo przyjemny dla
czytelnika sposób. Załoga „Rosynanta” staje się rodziną, a przecież właśnie to
jest kluczowe dla oper kosmicznych. To jeden z głównych powodów, przez które
się po tego typu historie sięga. A przynajmniej… przez które ja po tego typu
historie sięgam.
Styl
autorów właściwie nie uległ zmianie od części pierwszej. Cały czas jest dość
dynamiczny i bardzo prosty w odbiorze, ale nie infantylny. „Wojna Kalibana” nie
jest może literackim dziełem sztuki, jednak to nie jest w jej przypadku
konieczne. To po prostu całkiem porządnie napisana pozycja, w której czytelnik
wie kiedy coś się dzieje, w jaki sposób i z jakim skutkiem, nie musząc się nad
tym szczególnie głowić.
„Wojna
Kalibana” sprawiła mi naprawdę wiele radości i frajdy, dlatego na pewno będę
polecać ją wszystkim, którzy też takiej literatury szukają. Kontynuacja, „Wrota
Abaddona”, już czeka na mojej półce i na pewno prędko po nią sięgnę.
*
* *
–
Jules?
Gdy
obracał się, aby zerknąć przez ramię, wyglądał jak pojedyncza klatka z filmu.
–
Jeśli dowiem się, że wiedziałeś o czymś i mi o tym nie powiedziałeś, nie
przyjmę tego zbyt dobrze – stwierdziła. – Nie jestem osobą, z którą chciałbyś
zadzierać.
–
Gdybym nie wiedział tego, gdy tu przyszedłem, teraz już wiem – stwierdził Mao.
Było to równie dobre pożegnanie, jak każde inne. Zamknął za sobą drzwi.
Fragment
„Wojny Kalibana” Jamesa S. A. Coreya
Książka mnie nie interesuje, ale fajnie, gdy autor umiejętnie wtrąca politykę do książki, w sposób nienachalny :D
OdpowiedzUsuńNigdy jakoś nie potrafiłam się zainteresować kosmosem, totalnie nie moje klimaty. Znając mnie, jakbym zaczęła to bym czytała ją z pół roku :D
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. Cudowny kubek. <3 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com
Ksiązka nie w moim klimacie ale kubki to Ty masz boksie!! Ten Cisteczkowy Potwór i teraz pączek mmm czad!
OdpowiedzUsuń