Porzucona jako niemowlę Kalinda
trafiła do sierocińca prowadzone przez zakon sióstr. Trawiona chorobą nie może
się szkolić i uczyć walki, tak jak jej pozostałe rówieśniczki. Gdy kończy
osiemnaście lat radża Tarek odwiedza miejsce jej zamieszkania i zgodnie z
prawem ma zamiar wybrać spośród wszystkich dziewcząt swoją ostatnią, setną
żonę. Ku zdumieniu wszystkich jego wybór pada właśnie na Kalindę.
Tytuł: Setna
królowa
Tytuł
serii: Setna królowa
Numer tomu: 1
Autor: Emily
R. King
Tłumaczenie: Ryszard
Oślizło
Liczba
stron: 363
Gatunek: romans
fantasy
Wydanie: Kobiece,
Białystok 2019
|
Indie
to magiczny świat. Magiczny i jednocześnie dość rzadko obierany na setting
jakichkolwiek powieści fantastycznych. W końcu osadzenie w takim świecie
historii wymaga olbrzymiej wiedzy na jego temat, a wydaje mi się, że mało kto
po prostu takową posiada. A szkoda, bo są przepiękne, szczególnie pod kątem
wizualnym: zdobienia z henny, sari, olbrzymia ilość kolorów – to wszystko
przecież cieszy oko.
„Setna
królowa” jest chyba pierwszą powieścią, którą przeczytałam, skierowaną do tej
starszej młodzieży, która została osadzona w takim świecie. I książka pod kątem
wizualnym naprawdę to wykorzystuje. Choć okładka nie jest najpiękniejsza to ma
cudowne wzory odbijające światło. Początki rozdziałów mają naprawdę śliczną
grafikę, a przynajmniej do mojego egzemplarza dołączony został ładny, kojarzący
się ze zdobieniami z henny zmywalny tatuaż. To naprawdę ma szansę wprowadzić
czytelnika w odpowiedni klimat.
Tyle,
że poza tym… „Setna królowa” to po prostu kolejny, niezbyt inteligentny romans
fantasy. Taki, w którego świecie przedstawionym brakuje sensu, a którego główna
bohaterka zakochuje się po uszy w mężczyźnie z którym nie przeprowadziła ani
jednej sensownej rozmowy.
Naprawdę,
główny obiekt westchnień Klindy to osoba, w której dziewczyna zakochuje się po
wymianie paru spojrzeń. To kolejna z tych powieści, która uczy młode kobiety,
że do szczęścia potrzebują mężczyzny, bo bez niego nie są w stanie zrobić
absolutnie nic. Nawet mimo faktu, że „Setna królowa” swoją fabułą bardzo
przypomina „Rywalki”, w związku z czym i tutaj Kalinda ma zostać swoistą
wyzwolicielką ludu (to nie spoiler, ta informacja pojawia się w opisie
książki).
Boli
mnie fakt, że ta książka właściwie miała szansę, być czymś innym, niż głupiutkim,
młodzieżowym romansem. Przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że we wszystkim dużą
rolę będzie odgrywał wątek LGBT, ale okazało się, że jednak nie. Kalinda,
dziewczę, które w całym swoim życiu nie widziało mężczyzny, zakochała się w
pierwszym ujrzanym przez siebie przedstawicielu płci brzydkiej i tyle wyszło z
moich nadziei.
Same
„Indie” pojawiają się tu głównie w nazwach ubrań oraz sprawowanych przez ludzi
funkcji. Nie jestem co prawda specjalistą od tej kultury, ale naprawdę nie
wydaje mi się, aby walczące kobiety były zgodne z tamtym rejonem. Ponadto autorka
zupełnie zapomniała choćby o czymś takim jak kasty, pozwalając władcy kraju
żenić się z kobietami bez absolutnie żadnego pochodzenia.
„Setna
królowa” jest po prostu kolejnym przeciętnym romansem fantasy. Książką, która
przez swój setting oraz parę motywów miała szansę być ciekawą lekturą, ale
przez brak jakiegokolwiek zgłębienia tematu przez autorkę i świeżego pomysłu nie
jest absolutnie niczym więcej. Czyta się ją wprawdzie lekko, ale wystarczy
chwila zastanowienia się nad treścią, by dojść do wniosku, że to wszystko
właściwie nie ma sensu. Brakuje mi tu zbudowania romansu albo jakichkolwiek relacji
między bohaterami, brakuje ciekawego pomysłu na rozwiązanie akcji, brakuje choć
odrobiny realizmu. Jednocześnie to książka na tyle nijaka, że w żadnym razie
mnie nie irytuje swoim istnieniem. Ot, po prostu jest. Przeczytałam w dwa dni i
za dwa dni o niej zapomnę. Nie ma tu nad czym się roztkliwiać.
*
* *
Kapitan
Naik rusza w stronę drzew. Dzieląca nas odległość nie uśmierza rosnącego we
mnie rozczarowania. Czy oznaką oddanej kobiety jest trzymanie języka za zębami?
Czy odtąd mam myśleć wyłącznie o zadowoleniu radży?
Czy
już nie liczy się moje własne szczęście?
Rzucam
ostatnie spojrzenie na światła świątyni, a potem odwracam się i ruszam za
kapitanem na południe, w stronę Miasta Klejnotów.
Fragment
„Setnej królowej” Emily R. King
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Lubię fantastykę i myślałam że to jakiś nowy kolejny świat 😀 ale coś czuję że ta książka raczej by mi nie podeszła
OdpowiedzUsuńJa się nie skusiłam na tę książkę, choć nie ukrywam, że miałam ochotę. Ale im więcej czytam recenzji to tym bardziej się przekonuję, że ta książka jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp:/whothatgirl.blogspot.com
Zabiłaś mnie tym romansem. Natrafiłam na Indie raz, zakochałam się bez reszty, cudowny klimat!
OdpowiedzUsuńWszystko oprócz tego romansu podobało mi się w tej książce.
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com
Kurczę, szkoda. Osadzenie powieści fantasy w Indiach, samo w sobie jest oryginalnym pomysłem, który daje olbrzymie pole do popisu dla autora. Szkoda, że w tym przypadku nie zostało to wykorzystane. Najbardziej zawsze boli zmarnowany potencjał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)