Czytanie
serii idzie mi zwykle raczej powoli: nie śpieszę się z tym, wolę dłużej cieszyć
się prozą ulubionych autorów. Ale prędzej czy później przychodzi czas, gdy moja
przygoda z nimi się kończy i wtedy właśnie dzielę się nimi z Wami w „grupowej”
formie. To już trzecia odsłona tego wpisu: poprzednie części możecie zobaczyć
TUTAJ oraz TUTAJ. Mam nadzieję, że
znajdziecie coś dla siebie, choć muszę przyznać, że w tej odsłonie pojawi się dość
dużo serii, za którymi niekoniecznie przepadam.
Przypomnę
może jednak najpierw zasady pojawiania się tu tego typu wpisów: serię musiałam
albo zakończyć w całości i autor nie zapowiada kolejnych tomów, albo
przeczytałam więcej, niż jeden tom, ale mimo to nie mam zamiaru kontynuować
przygody z daną historią. A więc – zaczynajmy!
„Wspomnienie o przeszłości Ziemi” Cixina Liu
Po
pierwszym tomie tej chińskiej hard SF byłam przekonana, że poznam tę trylogię w
całości: nagrodzony Hugo „Problem trzech ciał” nie był powieścią najłatwiejszą
i chwilami potrafił mnie zmęczyć, jednak nie potrafiłam nie docenić twórczości
autora. Niestety, „Ciemny las” był dla mnie prawdziwą katorgą. Choć same
pomysły autora dalej były dobre i książka zawierała dobre elementy to po prostu
nie mam ochoty znów męczyć się z twórczością tego autora, mimo że jeśli ktoś
szuka literatury tego typu to nie waham się polecać części pierwszej.
„Trylogia husycka” Andrzeja Sapkowksiego
Tę
serię przeczytałam w całości tylko dlatego, że po prostu od razu miałam na
półce wszystkie trzy części. Pierwszy tom serii, „Narrenturm”, był książką o
dobrym języku, ale bardzo powtarzalnej, wręcz nudnej fabule. Kolejne tomy być
może były pod tym względem lepsze, ale przez właśnie część pierwszą nie czułam
się absolutnie związana ze światem przedstawionym i bohaterami, w związku z czym
dwie kolejne części najzwyczajniej w świecie wymęczyłam i choć trylogia ładnie
wygląda na mojej półce to nie mogę powiedzieć, aby czytanie jej było dla mnie
czymś przyjemnym.
„Pęknięta Ziemia” Nory K. Jemisin
Połączenie
science-fantasy z post-apokalipsą, osadzone w niezwykle oryginalnym świecie z
bardzo ciekawą narracją i pięknym stylem – tak w skrócie mogłabym opisać tę
trylogię Jemisin. To seria, która wymaga od czytelnika sporej dawki
cierpliwości, bo autorka nie ma w zwyczaju podawać wyjaśnień dotyczących świata
od razu na tacy, ale na pewno jest przynajmniej warta sprawdzenia. „Pęknięta Ziemia”
to naprawdę pomysłowa trylogia, która nie bez powodu trzy razy pod rząd została
nagrodzona Nagrodą Hugo.
„Czerwień” Lindy Nagaty
To
chyba pierwsze militarne science-fiction, po które sięgnęłam i muszę przyznać,
że zdecydowanie nie jestem osobą, która uwielbia taki typ literatury. To znaczy
– potrafiłam przy tej trylogii dobrze się bawić, zwłaszcza na tomie pierwszym.
Rozumiem też, że to seria, która na pewno spodoba się czytelnikom lubiącym
akcje militarne połączone z niezwykłą technologią. Raczej jednak do samej serii
nie wrócę: zabrakło mi w nich odrobiny emocji, które pozwoliłyby mi się
naprawdę związać ze światem przedstawionym. W tej historii główny bohater
właściwie spędza czas od zadania, do zadania i wszystko poza tym spychane jest
na dalszy plan.
„The perfect game” J. Sterling
Historia
Jacka i Cassie została zamknięta w trzech tomach, lecz autorka na tym nie
poprzestała: za granicą ukazała się kolejna część z cyklu opowiadająca o ich
przyjaciołach. Jeśli jednak ta książka nawet ukaże się w Polsce ja nie mam zamiaru
jej kontynuować. Tak pustej i głupiej serii po prostu dawno nie miałam w swoich
rękach. Może to romans, który sprawdzi się u osób zaczynających przygodę z czytaniem
czegokolwiek, ale ja nie mam zamiaru tej serii polecać. Naprawdę – szkoda czasu.
„Legendy Świata Wynurzonego” Licii Troisi
Po
latach ponownie sięgnęłam po prozę Troisi, kupując na promocji dwa tomy „Legend”.
Nie sądzę jednak, bym skończyła tę serię. Trzeci tom nie jest za dobrze
dostępny, a po prostu nie czuje się zbyt zainteresowana kontynuacją. Ta trylogia
to włoskie, młodzieżowe high fantasy, które może nie należy do najgorszych na
świecie, ale cierpi na wiele problemów. Nie mam więc szczególnie wielkiej
ochoty, aby tę serię kończyć. Niemniej, jeśli szukacie lekkiej, przygodowej
prozy to można się z tą serią zapoznać, bo mimo wszystko zwłaszcza w tomie
pierwszym autorka pokazuje kilka dobrych pomysłów.
„Cykl o Nikicie” Anety Jadowskiej
Historia
Nikity jest w blogsferze dość dobrze znana. Ja sama mam z nią dziwną relację.
Tom pierwszy wspominam raczej neutralnie. Potrafił mnie irytować, ale raczej po
prostu mnie nie obchodził. Druga część tej trylogii śmiertelnie mnie wynudziła
i dopiero trzecia okazała się czymś raczej przyjemnym. Niemniej, młodszym, lub
mniej wymagającym czytelnikom ode mnie mam w zwyczaju ją polecać, bo jako pierwsze
spotkanie z urban fantasy ma szansę dość dobrze się sprawdzić. Na pewno jednak
nie jest to dzieło, które znalazłoby się wśród moich ulubionych.
„Kraina Martwej Ziemi” Jacka Łukawskiego
Gdy
sięgałam po tom pierwszy miałam względem debiutu autora ogromne nadzieje.
Niestety, mocno się na nim wynudziłam. Pierwsza połowa książki zawierała
bohatera zbiorowego, a późniejsze przygody głównej postaci niekoniecznie mnie
interesowały. Sięgnęłam po tom drugi licząc, że będzie lepiej. Niestety, nie
było – ta seria zdecydowanie mi „nie siadła”. Nie planuje więc jej ani nikomu
polecać, ani sama kończyć przygody z trylogią. Na świecie jest zbyt dużo
ciekawych historii, aby nudzić się na czymś takim.
Nie znam ani jednej serii, ale do żadnej mnie nigdy nie ciągnęło :-)
OdpowiedzUsuńDrugi tom "Krainy Martwej Ziemi" na tyle mi się spodobał, że kupiłam trzeci. I nie mam pojęcia kiedy przeczytam, bo chyba musiałabym wrócić do dwóch poprzednich - już nie bardzo pamiętam o co chodziło.
OdpowiedzUsuńZa to zakończenie "Kronik" Troisi trochę mnie zawiodło, mimo że autorka w końcu wyrwała się z powtarzania tego samego schematu.
Mam z dwie czy trzy na swoich listach, ale jeszcze nie zaczęłam :) Bardzo fajny pomysł na post!
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej, ale ebooki pierwszych części "Pękniętej ziemi" i "Krainy martwej ziemi", czekają na moim czytniku od pewnego czasu, więc pewnie prędzej czy później się skuszę (choć wydaje mi się, że to spotkanie najszybciej będzie miało miejsce dopiero w wakacje. :P)
OdpowiedzUsuńOj widzę, że faktycznie słabo podsumowanie wypadło. Niektóre serie nie warto kontynuować, chociaż ja mam taką chorą przypadłość, że jak przeczytam pierwsza część czegoś kiepskiego to nie raz sięgam po drugą sprawić czy autor czasem się nie poprawił (mało kiedy jest tak faktycznie :P) Problem trzech ciał trochę mnie kusi, może dam radę ;p
OdpowiedzUsuńChoć słyszałam o większości z tych serii, to niestety żadnej nie czytałam. Mam jednak niektóre z nich w planach :D
OdpowiedzUsuńO, ja też rzuciłam trylogię Cixina Liu po "Ciemnym lesie" w kąt i nigdy, przenigdy do niej nie wrócę! I mam podobne refleksje co do "Pękniętej ziemi" - warto, ale z zastrzeżeniem, żeby się nie spodziewać wyjaśnienia sf, bo to cykl o ludzkiej naturze i jej potwornych konsekwencjach.
OdpowiedzUsuńO żadnej z tych serii nie słyszałam, ale nie jest to mój klimat, jeśli chodzi o książki :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o kilku seriach przez Ciebie wymienionych, ale żadnej jeszcze nie czytałam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com