Iven to wybitny kucharz dla którego
pichcenie jest całym życiem. Jest szefem kuchni w luksusowej, kosmicznej
restauracji i niezwykle docenia swoją pracę. Twierdzi – z reszta słusznie – że
galaktyka jest pełna pysznego jedzenia. Podczas jednej z kolacji zostaje
wrobiony w zabójstwo ważnej osobistości, co zmusza go do ucieczki.
Tytuł: Grillbar
Galaktyka
Autor: Maja
Lidia Kossakowska
Liczba
stron: 511
Gatunek: przygodowe
science-fiction
Wydanie: Fabryka
Słów, Lublin 2011
|
Zajdel
za rok 2012 trafił do Mai Lidii Kossakowskiej za powieść „Grillbar Galaktyka”.
Książka ta to bardzo lekkie i przygodowe science-fiction, będące swoistym
hołdem autorki do gotowania (które – razem z mężem – uwielbia) oraz popkultury.
Po lekturze muszę przyznać, że to książka niezwykle przyjemna i kolorowa, choć
jednocześnie zdecydowanie nie wybitna.
Zacznijmy
od kwestii, przez która nie do końca mogłam wgryźć się w historie przedstawioną
przez Kossakowską. W przypadku tej powieści trudno mówić o konkretnym świecie
przedstawionym. Cała książka jest bardzo żartobliwa i humorystyczna, a przez to
„przyszłość” przedstawiona przez autorkę nie została potraktowana w sposób
poważny. Czytając, miałam wrażenie, że wiele ras, postaci, potraw czy planet
pojawiło się na jej kartach tylko dlatego, że ich nazwy, lub opisy brzmią
zabawnie. Jeśli do tego dołączymy ich mnogość oraz – w moim odczuciu –
stosunkowo toporną ekspozycję świata przedstawionego czasem po prostu trudno w
to wszystko w pełni uwierzyć. Zwłaszcza, że fakt posiadania przez bohaterów
macek, czy łap bez kciuków w wielu przypadkach zdaje się nie wpływać
szczególnie ani na ich umiejętności, ani na ich charaktery.
Na
dodatek nie dość, że „Grillbar Galaktyka” to olbrzymia mnogość gatunków oraz
planet to autorka nie szczędzi nam odniesień do świata rzeczywistego. Wewnątrz
tej książki można więc znaleźć bardzo jasne odwołania do Unii Europejskiej (do
której autorka ma podobne podejście jak jej mąż, Jarosław Grzędowicz, a które
ten przedstawił w swoim „Hel-3”) oraz sporej ilości „klasyków” kultury. Jeden z
początkowych rozdziałów jest właściwie w całości poświęcony „Obcemu”, a na
dalszych kartach powieści można znaleźć odwołania do mangi, czy „Gwiezdnych
Wojen”. I choć polityczne odwołanie było jednym z nudniejszych aspektów książki
(bo autorka poświęca temu cały rozdział) o tyle te nawiązania do kultury
wypadają naprawdę sympatycznie.
„Grillbar
Galaktyka” pod względem swojej konstrukcji jest przede wszystkim powieścią
drogi. Bohater często zmienia miejsce zamieszkania, uczy się nowych rzeczy,
poznaje świat. Niestety, tu pojawia się mój drugi problem z tym tytułem. Przez
lwią część historii Iven jest sam: wprawdzie po drodze poznaje mniej, lub bardziej
przyjazne osoby, ale żadnej z nich nie poznajemy głębiej. Postacie drugoplanowe
prędko znikają. Dopiero właściwie pod koniec tej historii Iven zaczyna budować
relacje z innymi osobami i dopiero wtedy historia nabiera naprawdę przyjemnego
klimatu. Jego wcześniejsza, samotna podróż może po prostu zacząć nudzić.
Warto
też zwrócić uwagę na to, że sama fabuła powieści nie należy do kluczowych
rzeczy w tym przypadku. Autorka stawia na niekoniecznie udaną ekspozycje oraz
opisy związane z kuchnią i gotowaniem, w związku z czym nawet sama podróż Ivena
czasem schodzi na dalszy plan. Z tego powodu przez ¾ książki główny bohater
właściwie bezustannie ucieka i pałęta się bez celu po świecie, aby dopiero pod
koniec dostać konkretną misje do wypełnienia.
Jak
zwykle, styl Kossakowskiej jest bardzo lekki i łatwy do przyswojenia. Choć
teoretycznie mamy tu do czynienia z fantastyką naukową to należy wziąć pod
uwagę, że wynika to tylko z powodu settingu książki. W końcu mamy tu do
czynienia z przyszłością, kosmosem i podróżami międzygwiezdnymi. Treść tej
książki nie ma jednak nic wspólnego z tą bardzo naukową odmianą gatunku. Nie
znajdziecie wewnątrz dokładnych opisów technicznych, czy naukowych, bo po
prostu wyraźnie widać, że nie o to autorce w tej powieści chodziło.
„Grillbar
Galaktyka” to na pewno książka przyjemna, celebrująca jedzenie i popkulturę.
Przez swoją lekkość i żartobliwość może być też dobrym startem z literaturą
science-fiction: nieobyty czytelnik będzie mógł dzięki niej zdecydować, czy w
ogóle interesują go historie z akcją osadzoną w kosmosie. Nie jest to jednak –
jak już wspominałam – wysokopółkowa literatura, zmuszająca do głębszych
przemyśleń i tego po niej zdecydowanie nie należy się spodziewać.
*
* *
Nie
pożeraj bliźniego swego, abyś sam pożarty nie został! O zaprawdę, powiadam wam,
wszelki żywot, choćby ten nieożywiony, jest świętym! Dalece lepiej umrzeć z
głodu, a nie poddać się chuci, niźli zjadłszy, stać się dziecięciem występku!
Choćbym kroczył doliną pełną jadła, nie sięgnę po nie, albowiem...
Fragment „Grillbaru Galaktyki” Mai Lidii Kossakowskiej
IMO to jedna z tych powieści, po których bardzo widać, że lepiej by im było zostać zbiorem opowiadań - w końcu dwa pierwsze rozdziały to najzwyklejsze opowiadania średnio związane z "trzonem fabuły" (a jedno chyba nawet gdzieś wcześniej opublikowano). Ale i tak mam do niej wiele sentymentu :)
OdpowiedzUsuńNie jest wybitna, ale przy jej czytaniu miałam dużo uciechy. O gotowaniu autorka pisze jak o sztuce i główny bohater zdecydowanie zjednywał sobie sympati swoim podejściem do temati i sarkazmem :D
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Kossakowska jest autorką, z którą się wręcz bije - próbuję, mam pożyczoną od kumpla, bo myślałam, że to coś da, ale za cholerę nie mogę się zabrać za jej książki. Okładkę ma cudowną i może spojrzę, może od złej strony ugryzłam.. Piękny piesio!
OdpowiedzUsuńNie czytałam, może kiedyś sięgnę. Za to inne książki Kossakowskiej owszem. Ma lekki humorystyczny styl to trzeba przyznać, czasem mnie jednak trochę irytowała, niektóre żarty były trochę wymuszone i z fabułą tez różnie, wiec nie spodziewam się cudów ale jak ma się ochotę na coś lekkiego czemu nie :)
OdpowiedzUsuń