Troy
budzi się z hibernacji na trwającą pół roku zmianę. Jako jeden z przełożonych w
pierwszym Silosie musi kontrolować, co dzieje się we wszystkich pozostałych.
Okazuje się, że jego zmiana wcale nie będzie prosta. Niespełna sto lat
wcześniej młody kongresmen, Donald, dostaje wyjątkowo ważne i owiane tajemnicą
zadanie. Ma zaprojektować budynki, kluczowe dla istnienia ludzkości. Dlaczego?
Jeszcze nie ma o tym pojęcia.
Czasem
pojawiają się w moich rękach książki, które mimo swojej przeciętności zaskakują
mnie pozytywnie. Bo „Silos” Hugh Howey’a trafił do mnie przypadkiem. Kupiłam go
na bardzo dużej promocji, za kilka groszy, wraz z trzecim tomem z cyklu. Nie
spodziewałam się po tej książce niczego dobrego, a jednak okazało się, że dało
się ją czytać. Liczyłam więc trochę, że „Zmiana”, która w przeciwieństwie do
tomu pierwszego debiutem już nie jest, pokaże mi coś więcej, coś lepszego. Jak się
jednak okazało, nadzieje nie miały pokrycia z rzeczywistością.
Bo
spotkanie z tą książką było… no było. Po prostu było, minęło i raczej do niej
nie wrócę. Już dawno nie sięgnęłam po lekturę względem której miałabym aż tak
obojętne odczucia. Ani nie bawiłam się dobrze w trakcie czytania, ani też nie
irytowałam nadmiernie. Strony mijały szybko i jedynie czasem gdzieś tam
wkradała mi się nuda i chęć pominięcia kolejnych stron. Analiza tekstu to
jednak trochę inna bajka – bo mimo wszystko, wytknąć tej pozycji mogę sporo.
Howey
miał dobry pomysł wyjściowy. Poszedł nieco w stronę fantastyki
socjologicznej/dystopii próbując poprzez swój post-apokaliptyczny świat pokazać
ludzi żyjących w zamkniętym środowisku. W pierwszym tomie zrobił to jednak zbyt
płytko i zbyt sztampowo, aby wywołało to we mnie większe emocje. Podobnie jest
w „Zmianie”. W kontynuacji autor próbuje eksplorować to, w jaki sposób doszło
do zamknięcia ludzi w silosach i zadaje pytania co do moralności tych czynów.
Robi to jednak w sposób niezbyt wprawiony i naprawdę nudny. W tej części
skaczemy od samego planu ludzkości przed apokalipsą, przez upadanie silosów, aż
do rozwiązania zagadki dotyczącej tego, co i jak się stało. Howey wykłada nam
więc wszystko od A do Z, nie zostawiając żadnych domysłów, przez co jego świat
staje się wręcz absurdalny. Jeśli w tego typu literaturze przestaje istnieć
choć odrobinka tajemnicy to jeśli nie jest perfekcyjnie skonstruowany to
zaczyna się sypać niczym domek z kart – i mam wrażenie, że to dzieje się w tym
przypadku.
Dodatkowo
skakanie pomiędzy stuleciami z Troy’em (którego tajemnica prędko staje się
oczywistością: ja domyśliłam się rozwiązania praktycznie od razu) było po
prostu… głupie. Irracjonalne. Jedna osoba, budząca się do życia co sto lat i
nie mającą problemu w przywyknięciu do aktualnie trwającej sytuacji nie pomaga
w realistycznym budowaniu świata przedstawionego.
Należy
tu nadmienić, że tom pierwszy oraz drugi łączy właściwie tylko samo uniwersum.
Owszem, jakieś wydarzenia się pokrywają, ale generalnie nasi bohaterzy to nowe
postacie. Nie jest to więc bezpośrednia kontynuacja.
„Zmiana”
ma też spory problem ze stylem autora. Bo chociaż Howey pisze w sposób bardzo
lekki i przystępny to mam wrażenie, że jest za bardzo przegadany. Połowę treści
można było naprawdę wyciąć, a powieść co najwyżej zyskałaby na tempie.
Niestety, przez to trudno mi nie odnieść wrażenia, że autor ma w sobie duszę
grafomana, który pisze, pisze i nie potrafi przestać, a usunięcie fragmentów
dzieła jest dla niego zniszczeniem jego najbardziej ukochanego dziedzictwa. A
tej powieści naprawdę mocno przydałoby się ostre cięcie.
Jako,
że trzeci tom na półce już po prostu mam to na pewno zakończę lekturę tej
trylogii w całości i nie będę poprzestawać na tomie drugim. Gdybym jednak nie jej nie miała to na pewno nie
kupowałabym jej specjalnie. Nie trudno mi się domyśleć, jakie będzie
zakończenie, a sama powieść jest dla mnie po prostu bardzo bezbarwna i przy tym
niezbyt wprawna warsztatowo. Niemniej, to da się czytać. Nie boli nadmiernie,
wchodzi lekko i stosunkowo bezboleśnie. Jeśli wiec ktoś szuka po prostu jakiejś
post-apokalipsy, bo pochłania takie lektury w ilości każdej to jak najbardziej można
dać tej serii szansę. Może akurat Was ten świat i takie podejście do pisania
zauroczy. Wszak gusta są różne, a ten
tytuł nie bez powodu sprzedał się w dużych ilościach na amerykańskim rynku.
Szkoda, że ta książka taka bezbarwna i przegadana. Czasami autorzy powinni sobie odpuścić kontynuacje i poprzestać na jednym tomie. Ale teraz cykle w modzie...
OdpowiedzUsuńOna od początku nie była zaplanowana na tylko jeden tom. ;) Ale i przy pierwszej części to nie była wybitna lektura.
UsuńMam tę trylogię, ale jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTo może kiedyś uda Ci się ją sprawdzić. :D
UsuńKsiążka zbytnio mnie nie zaciekawiła, więc sobie ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Widzę spore rozczarownie
OdpowiedzUsuńMeh, nie bardzo, nie spodziewałam się niczego szczególnego po niej.
Usuń