niedziela, 6 grudnia 2020

Człowiek do przeróbki: jak dokonać morderstwa, gdy wszyscy czytają Ci w myślach?


Gdy wśród zwykłych ludzi krążą telepaci, trudno popełnić przemyślane przestępstwo. Taka jednostka zostanie złapana, nim do niego dojdzie. Ben Reich doskonale o tym wie. Planuje więc zbrodnie doskonałą, która pomoże mu przechytrzyć prawo i dokonać pierwszego od siedemdziesięciu lat morderstwa. Lincoln Powell, wybitny telepata i detektyw, prowadzi w jego sprawie śledztwo.

 

Premiera „Cyberpunku 2077” sprawiła, że w tym roku polski rynek związany właśnie z cyberpunkiem nieco odżył. Pojawiły się związane z nim teksty, zarówno nowsze, jak i te starsze w nowych wydaniach. Przykładem tego jest „Człowiek do przeróbki” Alfreda Bestera. To powieść z 1953 roku , która według wydawcy zapoczątkowała ten nurt, choć nazwany został dopiero jakieś trzydzieści lat później, a za jego ojca uznaje się Williama Gibsona, który zadebiutował dopiero w 1984 roku. Mimo tego „Człowieka do przeróbki” spokojnie mogę do tego nurtu zaliczyć – ba, nawet nie zestarzała się ta książka szczególnie, nawet w kontekście współczesnych powieści cyberpunkowych.

Człowiek do przeróbki
Alfred Bester
wyd. Dom wydawniczy Rebis, 2020

No, nie że tak w ogóle. Te siedemdziesiąt lat w kilku elementach w niej widać. Na szczęście, raczej nie w samym nazewnictwie. Właściwie jeśli chodzi o technologię to jedynie słowo „rakieta” rzuciło mi się w oczy jako powiew starych czasów w fantastyce naukowej. Poza tym wszystkie wynalazki istnieją w świecie przedstawionym zupełnie naturalnie i nawet, jeśli ich współczesne odpowiedniki nie zgadzają się z nazwami z naszymi to nie zwróciło to mojej uwagi.

Zwłaszcza, że ta warstwa związana z tworzeniem świata jest w tej powieści wręcz świetna. Co prawda dziś sam koncept nie jest może nadzwyczaj unikatowy, ale fragmenty, w których występują telepaci i robią swoje „telepatyczne” rzeczy są jednymi z moich ulubionych. Na przykład, autor wpadł na pomysł, aby jego uzdolnieni nadnaturalnie ludzie rozmawiali myśląc… przeplatankami. Niby prosta sprawa a jak cieszy!

Z resztą, sam styl Bestera zdaje się być bardzo inteligentny. Nie zachwyca poetyckością, jest dość zwięzły, ale przy okazji czytając miałam wrażenie, że wchodzę w pewien dialog z naprawdę mądrym człowiekiem, który ma mi do przekazania coś ciekawego, a to zawsze jest dobre poczucie w przypadku lektury takiej jak ta. Autor zręcznie nakreśla nam też głównych bohaterów, POKAZUJE, a nie MÓWI o tym, że są zdolni i utalentowani, dobrze nakreśla ich charakter, ale…

No i tu pojawia się niestety kwestia związana z mijającym czasem. Zarówno Reich i Powell to konkretnie wykreowane postacie, każda ze swoim szkieletem i cechami. Tyle, że z powodu niewielkiej objętości tej powieści czegoś mi zabrakło. Dosłownie kilku scenek, które pozwoliłyby mi się zżyć z tymi postaciami lepiej. Bo gdy zamierzamy stworzyć kryminał, w którym Genialny Zły i Genialny Dobry mają zamiar się ganiać i wzajemnie próbować oszukać to warto chyba pozwolić czytelnikowi spędzić z postaciami trochę więcej czasu. Reich dostaje go zaś za mało na początku (jego postać opiera się jedynie na koncepcie morderstwa), a Powellowi brakuje odrobiny rozwinięcia później. Przynajmniej w moim odczuciu.

Poza tym o ile pierwsza połowa powieści jest naprawdę dobra, o tyle w drugiej połowie wdziera się nam trochę chaosu, tak jakby autor nie do końca wiedział, jak tą sprawę rozwiązać. Tak, jakby jego własne postacie trochę przerosły go inteligencją i jakby Bester nie wiedział już, co powinny zrobić, aby ten pościg w kotka i myszkę trwał dalej.

Niemniej, te dwie wady nie przeszkadzają mi w tym, aby „Człowieka do przeróbki” bardzo lubić. To porządnie napisana fantastyka naukowa, która przy okazji jest niezłym kryminałem. Co prawda moim zdaniem ten nadprzyrodzony element wypada tu koniec końców nieco lepiej, bo śledztwo w pewnej chwili po prostu zaczyna się nieco sypać, ale tak czy siak to po prostu lektura na wysokim poziomie.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Domu Wydawniczemu Rebis!

2 komentarze:

  1. Szczególnie ciekawy jest pomysł na telepatów, choć autor mógłby bardziej pokazać konsekwencje ich istnienia dla świata. A czytałaś "Gwiazdy moim przeznaczeniem" tego samego autora? Tam dopiero ma koncept na dżauntowanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak tego chyba wynika z małej objętości. Dziś pewnie ta książka miałby z 500 stron co najmniej. Czasy się nam trochę zmieniły.
      Na ten moment nie - nie znam nic innego tego autora.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony