Maciej Parowski (1946-2019) był postacią
dla polskiego fandomu kluczową. Jako osoba odpowiedzialna za dział literatury
polskiej „Fantastyki”, a potem redaktor naczelny „Nowej Fantastyki” przedstawił
światu wielu niezwykłych twórców, których możemy czytać do dzisiaj. „Małpy Pana
Boga” (2012) są kontynuacją nieznanego mi jeszcze „Czasu fantastyki” (1990) i
zawierają przekrój prac Parowskiego od końcówki lat 80. aż do czasów bardziej
współczesnych.
Książka podzielona jest na sześć bardzo
przemyślanych rozdziałów. Pierwszy to swoisty wstęp. Definicja fantastyki;
tekst o popkulturze, o generacjach polskich twórców. Wywiad ze Smuszkiewiczem
oraz ze specjalistą od Stanisława Lema. To jest fragment książki, który pomoże
laikowi zrozumieć, w jakim świecie i czyim umyśle właśnie się znalazł. Bo nie
oszukujmy się – umysł fantasty działa nieco inaczej.
Małpy Pana Boga Maciej Parowski wyd. Narodowe Centrum Kultury Małpy Pana Boga, t. 1 |
Drugi rozdział to dalsza analiza gatunku
ora teksty dotyczące najbardziej popularnych polskich twórców. Jest też trochę
o teologii i fantastyce, trochę też o samym pisaniu. Następnie Parowski
przedstawia nam książki traktujące o gatunku, potem – same powieści i zbiory
opowiadań. Dalej są recenzje tytułów popularnonaukowych, zgodnie z tezą
Parowskiego, że fandom w latach 80. i później pełnił rolę latającego
uniwersytetu. Ostatni rozdział to polemiki, czyli innymi słowy: odpowiedzi
Parowskiego na zarzuty, jakie miał względem niego rodzimy fandom.
„Małpy Pana Boga” są więc dla mnie
książką dosyć kompletną, która może stanowić coś w rodzaju podręcznika do
fantastyki. Czytaczowi gatunku pozwoli poznać od środka fandom i ucieszyć się z
anegdotek. Uzupełni wiedzę i pozwoli na konfrontację z kimś, kto o gatunku
wiedział niezwykle wiele. Nowicjuszowi zaś otworzy drogę do poznawania dobrych
książek i pomoże sobie wszystko nieco poukładać.
Przyznaję jednak, że Parowski potrafi
przytłaczać. Rzuca tytułami i nazwiskami niczym kartami z rękawa i jeśli sama
nie znałam danych twórców/książek czasem czułam się nieco zagubiona.
Przynajmniej ja wolę jednak takie rzeczy czytać wtedy, gdy znam przynajmniej
większość przywoływanych tytułów. Przy tym generalnie same treści są napisane z
reguły bardzo ciepło, dobrodusznie, z widoczną pasją i miłością do literatury.
Z „ojcowskim” nastawieniem do twórców. Parowski wielokrotnie podkreśla, że
większość kłótni w fandomie, nawet jeśli z daleka wyglądały na niezwykle
zażarte, to w gruncie rzeczy były raczej sprzeczkami w rodzinie, niż prawdziwą
wojną. Perspektywy innych uczestniczących nie znam, ale śmiem wierzyć, że
przynajmniej dla niego to była prawda.
„Małpy Pana Boga” nie są książką do przeczytania na raz. To lektura, do której warto wracać wielokrotnie, zwłaszcza wtedy, gdy zabraknie nam czytelniczych inspiracji. To też doskonała baza do wszelakich artykułów z gatunkiem związanych. Dobrze wiem, że jako lektura dość specjalistyczna, nie będzie książką dla wszystkich. Ale ja sama z radością będę trzymać ją w swojej kolekcji i regularnie doń zaglądać aby odświeżyć sobie słowa Parowskiego.
Chyba w każdej dziedzinie istnieją takie książki, które każdy powinien mieć w swojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuń