Jean la Flambeur, złodziej przyszłości,
który zawsze dotrzymuje swojego słowa, podróżuje na Ziemię wraz ze swoją
pracodawczynią. Jego statek zostaje jednak zaatakowany. W tym samym czasie na
planecie dochodzi do morderstwa, w którego rozwiązywanie wplątuje się córka
pewnego wpływowego człowieka.
Sięgając po cyklu o Jeanie la Flambeur,
który został napisany przez fińskiego autora, Hannu Rajaniemi, wiedziałam, że
pierwszy tom będzie książką niebywale męczącą, ale jednocześnie doszły mnie
słuchy, że wraz z kolejnymi częściami będzie lepiej. Dlatego bez szczególnej
ochoty (bo „Kwantowy złodziej” naprawdę dał mi się we znaki), ale z nadzieją na
lepszą kontynuację wzięłam się za „Fraktalnego księcia”. Niestety – poza
ciekawym tytułem ta książka nie miała mi osobiście do zaoferowania nic.
To jest chyba pierwsza książka, jaką
znam, w której opisy akcji sprawiały, że nie miałam bladego pojęcia, o co
chodzi, a następnie, gdy bohaterowie ze sobą rozmawiali, orientowałam się… że
to było TAK proste. Tyle że pod natłokiem dziwnych słów naprawdę trudno czasem
w ogóle zrozumieć, o co autorowi chodzi. Rajaniemi próbuje pokazywać, zamiast wyjaśniać,
ale to przecież fantastyka! Odrobina ekspozycji i krótkiego wyjaśnienia, o co w
tym świecie chodzi, byłaby naprawdę przydatna. Jestem po dwóch tomach i
przyznaję – dalej nie mam pojęcia, jak Jean la Flambeur wygląda, czemu jest
najlepszym ze złodziei i jak działa w swoim zawodzie.
Fraktalny książę Hannu Rajaniemi wyd. Mag, 2017 Jean la Flamebur, t. 2 |
Mam wrażenie, że w przypadku tej książki
coś mogło „pójść nie tak” na etapie pisania, tłumaczenia lub obydwu. Z tego co
rozumiem, autor pisze w języku angielskim, który nie jest jego rodzimym, a więc
pewnie nie zna go tak doskonale, jak swojego ojczystego, co może być
problematyczne, gdy próbuje się napisać bardzo techniczne SF. Ponadto takie
rzeczy po prostu trudno się tłumaczy. Jeśli osoba zajmująca się tą kwestią „nie
zaczai”, o co chodzi… to czytelnik tym bardziej nie. Oczywiście, to tylko
spekulacje: może po prostu Rajaniemi miał taki pomysł na powieść, który… no nie
do końca wyszedł. Po prostu. Przynajmniej w moim odczuciu.
Ponadto chcę zauważyć, że „Fraktalny
książę” jest niezwykle chaotyczny. Tekst zmienia co chwilę perspektywę czy
czasy, przez co czasem zdarzyło mi się w treści po prostu gubić. Na przykład,
najpierw dostajemy narrację pierwszoosobową, w którym autor opisuje akcję z
perspektywy Jeana, aby następnie zrobić „***” i przejść do narracji
trzeciosobowej. Z tym że nie zmienia się miejsce akcji, jej czas ani
bohaterowie.
Początkowo miałam nadzieję, że
przynajmniej jeden wątek okaże się ciekawy, bo do pewnego momentu chyba wiedziałam, o co w nim w pełni chodzi… a potem i to jakoś się rozmyło. Gubiłam
więc wątki, musiałam czytać niektóre fragmenty kilkukrotnie, nie rozumiałam pobieżnych opisów autora…. A nie jestem przecież początkującym czytelnikiem. Z
niejednego pieca chleb jadłam i z niejednej drukarni książki czytałam.
To zdecydowanie nie jest lektura dla mnie, która jakkolwiek by mnie zainteresowała i mam wrażenie, że wiele osób poczuje się przy niej tak samo zagubiona, jak ja. Z tym że na mojej półce czeka tom trzeci… a że jestem uparta, to pewnie przynajmniej spróbuje go przeczytać. Kiedyś, jak już trochę odpocznę.
Ja mam wrażenie, że w przypadku tej książki wystąpił spory problem z tłumaczeniem. Po kolejnej "bitwie" przeczytałam kilka recenzji na goodreads i mam wrażenie, jakbym czytała inną powieść.
OdpowiedzUsuńNo właśnie to miałoby sens... Bo wiem, że takie rzeczy trudno się tłumaczy.
Usuń