wtorek, 26 października 2021

Poczet dziwów miejskich: co nocą kryje się we Wrocławiu?

 

Co dzieje się we Wrocławiu, pod osłoną nocy, z dala od oczu zwyczajnych ludzi? Ożywają dziwy i zaczyna się dziać! Stwory zrodzone z legend i ludzkich lęków zaczynają przejmować kontrolę nad stolicą Dolnego Śląska.

 

Miałam nadzieję, że nim przeczytam wszystkie napisane przez Krzysztofa Piskorskiego książki, on jakąś jeszcze napisze. Niestety nie – „Poczet dziwów miejskich” jest już za mną, a żadnych zapowiedzi autora nie widać. A szkoda, bo po tej lekturze miałabym ochotę na coś stworzonego przez nieco dojrzalsze „wcielenie” pisarza.

Ta książka to nic innego jak zbiór opowiadań, jednak zakotwiczonych w tej samej rzeczywistości. Piskorski przedstawia nam całą gamę bohaterów, którzy przewijają się – w mniejszym lub większym stopniu – przez kolejne historie. Mamy więc magicznego i gadającego kruka Rraxa, Baba Jagę, dziennikarza piszącego do tabloidów na niekoniecznie wiarygodne tematy (Witka), czy też Janka – niegdyś studenta, obecnie alkoholika, który widzi magiczne istoty, rozwiązując ich problemy.

Poczet dziwów miejskich
Krzysztof Piskorski
wyd. Fabryka Słów, 2007

Mam wrażenie, że gdyby te opowiadania wyszły dziś bądź zostały wznowione w nieco odświeżonej wersji to szturmem podbiłyby rynek. Są lekkie, są całkiem przyjemne, choć niekoniecznie wybitne, przedstawiają sporo bohaterów i kładą też spory nacisk na ich relacje. Jednocześnie brakuje im wyjątkowości, którą często widziałam w powieściach czy historiach Piskorskiego.

Dlaczego? Autor zasłynął przede wszystkim jako twórca magicznych światów. Jego wizje są często bardzo dopracowane i po prostu ciekawe. W tym przypadku zaś dostajemy typowe urban fantasy. Mówiąc zaś „typowe” mam na myśli: tworzone na bieżąco. Piskorski zdaje się domyślać kolejne elementy i kolejne postacie na potrzeby opowiadań, a zasady świata nie zawsze trzymają się kupy, np. czasem zwykli ludzie widzą magiczne istoty, a innym razem nie. Tak jak pasowało do konkretnej fabuły.

Z jednej strony trochę to rozumiem. Te opowieści nie tylko mają być lekkie, ale już sam tytuł zbioru sugeruje, że są to jakieś dziwy, baśnie, rzeczy niekoniecznie „konkretne”. Tylko dlatego moim zdaniem taka formuła w tym przypadku się broni. Szczególnie, że to chyba najbardziej żartobliwa powieść autora i jego celem nie było raczej stworzenie czegoś bardzo rozbudowanego. Rozumiem, szanuję – ale przecież rok później wyszła znacznie lepsza technicznie „Zadra”, a i „Opowieści piasków” (debiut) wydawały się nieco bardziej przemyślane.

Mówiąc o braku przemyślenia mam też na myśli pewien chaos i zmienność samych opowiadań. Niektóre teksty skaczą między narracjami i ciężko jest wciągnąć się w opowieść, a przynajmniej – mi było ciężko. Jednocześnie autor sięga do różnorodnych wierzeń, różnorodnych istot i ilość magicznych stworzeń trochę mnie przytłoczyła. Mamy tu i anioły, i diabły, i bazyliszki, wiedźmy, utopce, stwory udające anteny telewizyjne… Zdaje sobie sprawę, że gdy ta powieść została wydana (2007 rok) urban fantasy nie było w Polsce aż tak popularne, jak teraz, ale podobnych uniwersów poznałam już za dużo, by bawiło mnie takie nagromadzenie charakterów. Jednocześnie jednak po prostu wolałabym, by autor przystopował i albo ograniczył ich ilość, albo nieco więcej czasu poświęcił na rozpisanie systemów magicznych i na nadanie konkretnych, ciekawych cech danym gatunkom.

„Poczet dziwów miejskich” był całkiem miłym spotkaniem z twórczością Piskorskiego, bo najzwyczajniej w świecie lubię jego sposób narracji. Ale najzwyczajniej w świecie przywykłam do jego nowszych i lepiej napisanych powieści. Wiem, że się rozwinął i że teraz tworzy na wyższym poziomie, niż dawniej – i dobrze, o to chodzi. Tylko żałuję, że moim zdaniem najsłabszą powieść tego pisarza postanowiłam zostawić sobie na koniec. Niemniej, każdemu, kto szuka słowiańskich klimatów, czy odrobiny kryminału w fantasy, połączonego z lekką narracją – polecam, bo wtedy „Poczet dziwów miejskich” warto sprawdzić.  


7 komentarzy:

  1. > teraz tworzy na wyższym poziomie<
    Jest taki problem, że nie tworzy. Jest zarazem zbyt słaby i zbyt dobry, żeby godziwie zarabiać na pisaniu. Nie jest to ani Sapkowski, żeby podbić świat, ani Tokarczuk, żeby zgarniać nagrody, ani z drugiej strony Gołkowski, Jadowska czy Ziemiański, żeby masowo tłuc grafomańską papkę. Facet doszedł do wniosku, że w pewnym wieku powinien zarabiać pieniądze, a nie pisać hobbystycznie, i od pięciu lat zajmuje się czymś przy tworzeniu gier - od pięciu lat nic nie napisał, nawet skromnego opowiadania... Szkoda, bo to jeden z m moich ulubionych polskich pisarzy SF/fantasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      To kolejny taki smutny przypadek, że z byłych pisarzy wymienię choćby "giganta" Huberatha, albo dobrze rokujących początkujących: Orkana, Macieja Guzka (nie mylić z Marcinem Guzkiem), Żytowieckiego, Nogala.

      Usuń
    2. Wiem, że nic nie pisze teraz niestety. :( Ale na pewno ten zbiór jest słabszy od jego nowszych prac i o to mi właściwie chodziło. Właśnie to jest niezmiernie przykre, bo on jednocześnie jest fajny rozrywkowo i ciekawy koncepcyjnie, a takich autorów najbardziej mi brakuje na rynku obecnie. :/ No ale może kiedyś będzie miał trochę czasu, by nam coś napisać ciekawego.

      Usuń
  2. Heh, niedawno skończyłem jego "Opowieści Piasków" (niedługo wrzucę notkę). Wbrew zdaniu samego Piskorskiego, mi się całkiem ta trylogia podobała, ale też jednak wolę taką "Zadrę" albo "Cienioryt". To, że Feliks Kres niedawno postanowił jednak wrócić do gry, napawa mnie nadzieją, że i Piskorski kiedyś wróci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten jego debiut nie jest wybitny, ale to takie naprawdę solidne high fantasy. A o powrocie Kresa to Parowski w ogóle pisał - dał mu +/- 10 lat na powrót i okazało się, że miał rację. XD

      Usuń
  3. Nazwisko kojarzę, okładka przepiekna, ale że zbiór opowiadań?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki trochę zbiór, jak pierwsze tomy "Wiedźmina" choćby. Te historię się ze sobą jakoś łączą.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony