Co by było, gdyby historia potoczyła się
inaczej i gdyby w latach 30. XX wieku wciąż trwała wojna? W 1932 roku Polacy
wciąż toczą bój z Niemcami i Moskalami. Andrzej Winnicki, wybitny inżynier,
zostaje poproszony o sprawdzenie, co stało się z zepsutą kapsułą transportową.
Mężczyzna zostaje wciągnięty w państwowej wagi spisek.
„Impuls” Tomasza Duszyńskiego kupiłam
nieco na oślep: w księgarni SQN nie było tego, czego akurat chciałam, więc uznałam,
że OK – sprawdźmy to! Nie był to wcale taki zły wybór, bo to właśnie dzięki
niemu w końcu uświadomiłam sobie, że jeśli za czymś nie przepadam to
zdecydowanie za połączeniem dwudziestolecia międzywojennego, z wyjątkowymi
wynalazkami i wojną. Jeśli już mam czytać o militariach, szczerze mówiąc wolę
jakieś średniowiecze, bądź inne czasy, w których broń palna była używana w
ograniczonym stopniu.
Impuls Tomasz Duszyński wyd. SQN, 2017 |
Piszę te słowa z pełnym szacunkiem do tej
powieści. Dlaczego? Bo „Impuls” tak właściwie jest książką napisaną całkiem
sprawnie. Duszyński prowadzi wątki w konkretny sposób, a w jego języku jest
pewna klasa. Być może nie jest to najpiękniej napisana powieść, jaką znam (bo
gdyby tak było, to jej temat raczej nie robiłby mi różnicy), ale widzę w tym
twórcy potencjał i chętnie sprawdzę inne jego dzieło, które może dotyczy po
prostu trochę innego tematu.
Ta powieść po prostu najzwyczajniej w
świecie nie poruszała jednak tematyki, która by mnie jakkolwiek bardziej
interesowała. Właściwie podobny problem miałam choćby ze „Szponami smoka”
Szmidta – obiektywnie to nie była zła powieść, jeśli chodzi o rozrywkową
alternatywną historie, ale czasy Polski za Piłsudzkiego jakoś nijak mnie nie
potrafią zainteresować. Mam też wrażenie, że sporo podobnych historii jest już
u nas na rynku i po prostu czuje, że już to kiedyś gdzieś widziałam, że to po
prostu jest dla mnie wtórne.
„Impuls” jest powieścią sięgającą do
steampunku (choć pary jako takiej tu nie ma, chodzi mi raczej o bardziej ogólny
koncept). Olbrzymią rolę w jej przypadku stanowią techniczne wynalazki, a to
też jest motyw, który niekoniecznie w powieściach szukam. Ponadto ogólnie rzecz
biorąc to rozrywkowa, sensacyjno-wojenna powieść, dość „męska” i co tu kryć –
nie moja. Ale osoby, które właśnie czegoś w takich klimatach poszukują, mogą
się jej przyjrzeć.
Wydaje mi się też, że ta historia jest
po prostu… koniec końców, dość przeciętna na wielu płaszczyznach. Bo nawet
nieinteresujący mnie temat mógłby mnie chwycić, gdyby np. same postacie
bardziej mnie interesowały. Niestety, tak się nie stało. Potrzebowałam dłuższej
chwili, by zorientować się, kto jest kim, postacie wydawały mi się napisane
trochę na jedno kopyto, styl autora i klimat pomiędzy poszczególnymi wątkami
również był dość monotonny. Nie widzę w „Impulsie” nic, co mogłoby mi na dłużej
pozostać w pamięci, ale ponownie – tu wiele robi też mój brak zainteresowania
tym tematem.
Dodać muszę na pewno, że podoba mi się
samo wydanie. Nie jest może jakoś szczególnie wybitne, ale SQN zadbało, by
każdy początek rozdziału miał jakiś ozdobnik, a to zawsze miły bonus. Poza tym dostajemy
klasyczna miękką oprawę ze skrzydełkami – nie jest to nic nadzwyczajnego, ale
książki tego wydawcy zawsze wydają mi się dość porządne.
Podsumowując, jeśli wojna i dwudziestolecie to jest coś, czego szukacie i jeśli ogólnie wolicie bardziej stereotypowo męską literaturę, która przy tym będzie napisana z klasą i zostawi kobiece wdzięki w spokoju (bo Duszyński, na szczęście, nie na tym się skupia w narracji – i dobrze) to „Impuls” może być ciekawą propozycją jako lektura na wieczór. Ja sama do niej wracać raczej nie będę, ale chyba kiedyś samym Duszyńskim się jeszcze zainteresuje, bo naprawdę mam wrażenie, że on potrafi. Po prostu w przypadku tej powieści się „nie dogadaliśmy”. Bywa czasem i tak.
Duszyńskiego czytałem niegdyś (wydaje mi się, że jakoś w 2015) "Drogę do Nawii". Takie urban fantasy, w rosyjsko-polskich klimatach. Jakoś strasznie mnie męczył sposób prowadzenia narracji i w efekcie nie skończyłem. Być może sobie odkurzę teraz. A ten "Impuls" sprawdzę, może tutaj autorowi lepiej wyszło :P.
OdpowiedzUsuńHmm, chyba że to moje zmęczenie to nie do końca temat, a styl właśnie. Ale no mi po prostu ta tematyka prawie nigdy nie siada. :/
UsuńTo ja tak samo, jak Istimor Izostar, przeczytałem (nawet nie pamiętam czy do końca, ale chyba nie) jedną książkę tego autora, akurat zbiór opowiadań: "Pietia i Witia. Co złego, to nie my!". Nie zachęciło mnie to do śledzenia jego literackich dokonań.
OdpowiedzUsuńJa na pewno jeśli będę cokolwiek sprawdzać to te jego nowsze książki. Ogólnie jakiś retro kryminał bym chętnie poznała, a to właśnie on pisze.
UsuńTematyka nie dla mnie, nigdy nie umiałam się wciągnąć w powieści wojenne lub mające coś wspólnego z pierwszą, drugą lub okresem międzywojennym. Okropnie mnie to nudzi.
OdpowiedzUsuńJa lubię okres międzywojenny, ale no z wojnami mam problem. XD
Usuń