Postęp technologii sprawił, że Mars został zamieszkany przez ludzi. Terraformacja nie przebiegła jednak w pełni pomyślnie – niektóre rejony wciąż pozostają suchą, jałową pustynią. Jednak czerwona planeta nie stała się drugą Ziemią. Mars to czarna strefa, strzeżona przez najemników.
Arkadu Saulski stał się ostatnio dość popularny. Regularnie widuje jego książki w social mediach, dlatego „Czarna kolonia”, jego debiut, pojawiła się na mojej półce. I o ile chętnie sprawdzę, jak ten autor się rozwinął to po kontynuację tej powieści nie mam zamiaru sięgać.
Czarna kolonia Arkady Saulski wyd. Drageus Publishing House Kroniki Czerwonej Kompanii, t. 1 |
Teoretycznie ta powieść jest napisana całkiem poprawnie. Język jest przystępny, a świat jest zaskakująco ciekawie nakreślony. Zupełnie szczerze przyznam, że zaczynając tę lekturę byłam przekonana, że po prostu mi się spodoba. Jednak o ile opisy terraformacji Marsa były ciekawe, o tyle Saulskiemu właściwie… nic innego nie wyszło najlepiej.
Choć autor buduje tu konflikt i jakąś tajemnicę to aktualne wydarzenia na Marsie po prostu kompletnie mnie nie interesowały. Ot, ktoś się bije na powierzchni planety, ktoś w kosmosie, dzieją się rzeczy… ale dla mnie w sposób zupełnie bezpłciowy i po prostu nudny. Kilka dni po lekturze nie pamiętam ani imion głównych bohaterów, ani ich konkretnych cech.
Częściowo pewnie wynika to z faktu, że najzwyczajniej w świecie nie przepadam za SF w militarnym wydaniu (za fantasy i innymi gatunkami z dodatkiem słowa militarny też zresztą nie). Ta książka to właściwie jedna wielka bitwa, a ja się od takich rzeczy niemal zawsze odbijam (choćby od trylogii Lindy Nagaty czy od steampunkowej wizji Roberta Szmidta). Jestem więc pewna, że ktoś, kto przeciwnie niż ja – lubi takie fabuły, prędzej odnajdzie się w debiucie Saulskiego.
Zastanawia mnie tylko, czy przypadkiem autor nie nawiązywał tutaj do świata z serii „Mass Effect”. Występują tu i co najmniej dwa imiona/nazwiska z nią związane (Liara, Shephard), ludzkość również rozwinęła się mocno po terraformacji planety, a pewne wydarzenia fabularne sugerują mi, że historia mogłaby pójść w podobnym kierunku.
Niemniej, moje zastanawianie się będzie musiało zastanawianiem zostać, bo na kontynuacje po prostu trochę szkoda mi czasu. Wolę sprawdzić, czy autor obecnie tworzy coś ciekawszego. Bo tu jakiś potencjał w końcu jest.
Nie przepadam za motywem marsa w książkach, autora też jestem średnio ciekawa...
OdpowiedzUsuń