Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy powinnam choć słowem wspominać o tej książce. Bo tekst ten recenzją na pewno nie będzie. Prędzej jakąś formą wyjaśnienia, dlaczego Marka Oramusa po prostu nie lubię. „Senni zwycięzcy” są jego drugą powieścią, która wpadła mi w ręce i trzecim tekstem ogółem. Przy okazji to debiut tego polskiego krytyka i pisarza fantastyki, który w fandomie jest przecież szanowany i raczej lubiany. Problem polega na tym, że ja, jako przedstaw
Senni zwycięzcy Marek Oramus wyd. Solaris, 2001 |
Naprawdę starałam się tę historię czytać możliwie jak najdokładniej, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, o czym jest. W pamięci mam pojedyncze scenki, których po prostu nie potrafię ze sobą połączyć. One same w sobie źle napisane nie były, ale wszystko we mnie po prostu odrzuca próby połączenia tego w jedno.
Szczególnie że styl Oramusa należy do tych, które są kompletnie nie moje. Jest surowy i ogółem nieprzyjemny. W ogóle polska fantastyka z lat 80. XX wieku taka trochę jest. Smutna, szara, surowa, często bez tej radości i przygody, której w niej szukam.
Zawsze zaskakuje mnie też, jak ważną kwestią jest w tych powieściach seksualność. Autor musi nawiązać do kobiecego biustu i co najmniej raz wrzucić nawiązanie do masturbacji, wszystko oczywiście podając tak, by czytelnikowi te kwestie jak najbardziej obrzydzić. To nie jest szczucie cycem, jak w erotyku; to sposób na pokazanie niemoralności w świecie, jego zniszczenia i tragedii. „Senni zwycięzcy” wyjątkiem nie są.
Gdybym miała cokolwiek o tej fabule powiedzieć, to mogłabym zacząć od tego, że akcja dzieje się w jakiejś zamkniętej przestrzeni. Może na statku kolonizacyjnym? W każdym razie ludzkość tam sobie jest, żyje, ma piętro, na którym pada deszcz i spędza trochę czasu w hibernacji. No i dzieją się rzeczy: tu ktoś próbuje stworzyć sztuczne dziecko, tam się strzelają, tam mówią o silikonowych wypełnieniach twarzy. Oczywiście mamy też trochę chyba wśród czytelników Oramusa kultowe gadające piwo – tak, ta książka to prawdziwe dziecko swoich czasów. I to właściwie tyle, więcej z książki po prostu nie wyniosłam.
Czasem chciałabym czytać tego typu rzeczy przy kimś, kto tamte czasy zna lub rozumie lepiej niż ja. Przy kimś, kto mi te wszystkie książki wyjaśni i powie, czemu były lubiane. Bo ja wiem, że jakiś powód jest, tyle że mi po prostu brakuje wiedzy i odpowiednich doświadczeń, by to zrobić.
Chyba coś Ci się rozsypało, w każdym razie ja widzę ucięte zdanie: >Problem polega na tym, że ja, jako przedstaw Naprawdę starałam się tę historię czytać możliwie jak najdokładniej<.
OdpowiedzUsuń> Przy kimś, kto mi te wszystkie książki wyjaśni i powie, czemu były lubiane<.
Ja Ci nie pomogę - nie lubiłem i nie lubię takiej (PRL-owskiej, socjologicznej) fantastyki. Nawet z Zajdlem mi nie po drodze. Ale czemu było lubiane... Zapewne przez cenzurę - twórcy nie mogli jasno pisać, co ich boli, to ukrywali swoją ocenę rzeczywistości PRL-owskiej w fantastyce. A że czytelnicy nie mogli znaleźć jasnej krytyki systemu, to czytywali takie rzeczy, żeby wyszukiwać między wierszami, co autor chciał przekazać. Pewnie dlatego ta fantastyka niezbyt ładnie się zestarzała - dziś już jest niepotrzebna, mało kogo to interesuje, a jak kogoś jednak interesuje krytyka PRL, to ma masę książek, które nie potrzebują maski SF.
Taka ciekawostka, cenzorzy PRL-owscy to byli ludzie na poziomie (intelektualnie, bo raczej nie moralnie); czytałem analizy twórczości jednego z twórców (dziś zapomniany) SF - analizy na poziomie akademickim; dzisiejsi spece od cancel culture to przy nich inteletualne niziny. Stąd o ile socjologiczna się przebijała, o tyle już antyutopie itp. nie (np. Konwickiego "Mała apokalipsa" wyszła legalnie dopiero w 1989 r. - sam mam odziedziczone po rodzicach wydanie podziemne z 1981). Dziwne, że cenzura puściła filmy Szulkina (tzw. szulkinowską trylogię: "Wojna światów – następne stulecie", "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji", "Ga, ga. Chwała bohaterom").
Dzięki, poprawie jak będę miała chwilę!
UsuńJa Zajdla akurat lubię i czasem fantastyka socjologiczna bardzo mi siada. Ale jak się okazuje, chyba rzadziej niż częściej. Ale sam temat ogólnie jest ciekawy bardzo i chetnie bym w nim pogrzebała naukowo, gdyby nie to, ze serio - do mnie większość tych książek treścią nie dociera.
Książka zupełnie nie trafia do mnie, więc raczej ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Help Book
No to się raczej czyta do riserczu, a nie dla rozgrywki samej w sobie. XD
Usuń