piątek, 28 stycznia 2022

Senni zwycięzcy: gdy czytelnikowi brakuje narzędzi



Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy powinnam choć słowem wspominać o tej książce. Bo tekst ten recenzją na pewno nie będzie. Prędzej jakąś formą wyjaśnienia, dlaczego Marka Oramusa po prostu nie lubię. „Senni zwycięzcy” są jego drugą powieścią, która wpadła mi w ręce i trzecim tekstem ogółem. Przy okazji to debiut tego polskiego krytyka i pisarza fantastyki, który w fandomie jest przecież szanowany i raczej lubiany. Problem polega na tym, że ja, jako przedstaw

Senni zwycięzcy
Marek Oramus
wyd. Solaris, 2001

Naprawdę starałam się tę historię czytać możliwie jak najdokładniej, ale tak naprawdę nie mam pojęcia, o czym jest. W pamięci mam pojedyncze scenki, których po prostu nie potrafię ze sobą połączyć. One same w sobie źle napisane nie były, ale wszystko we mnie po prostu odrzuca próby połączenia tego w jedno. 

Szczególnie że styl Oramusa należy do tych, które są kompletnie nie moje. Jest surowy i ogółem nieprzyjemny. W ogóle polska fantastyka z lat 80. XX wieku taka trochę jest. Smutna, szara, surowa, często bez tej radości i przygody, której w niej szukam. 

Zawsze zaskakuje mnie też, jak ważną kwestią jest w tych powieściach seksualność. Autor musi nawiązać do kobiecego biustu i co najmniej raz wrzucić nawiązanie do masturbacji, wszystko oczywiście podając tak, by czytelnikowi te kwestie jak najbardziej obrzydzić. To nie jest szczucie cycem, jak w erotyku; to sposób na pokazanie niemoralności w świecie, jego zniszczenia i tragedii. „Senni zwycięzcy” wyjątkiem nie są.

Gdybym miała cokolwiek o tej fabule powiedzieć, to mogłabym zacząć od tego, że akcja dzieje się w jakiejś zamkniętej przestrzeni. Może na statku kolonizacyjnym? W każdym razie ludzkość tam sobie jest, żyje, ma piętro, na którym pada deszcz i spędza trochę czasu w hibernacji. No i dzieją się rzeczy: tu ktoś próbuje stworzyć sztuczne dziecko, tam się strzelają, tam mówią o silikonowych wypełnieniach twarzy. Oczywiście mamy też trochę chyba wśród czytelników Oramusa kultowe gadające piwo – tak, ta książka to prawdziwe dziecko swoich czasów. I to właściwie tyle, więcej z książki po prostu nie wyniosłam.

Czasem chciałabym czytać tego typu rzeczy przy kimś, kto tamte czasy zna lub rozumie lepiej niż ja. Przy kimś, kto mi te wszystkie książki wyjaśni i powie, czemu były lubiane. Bo ja wiem, że jakiś powód jest, tyle że mi po prostu brakuje wiedzy i odpowiednich doświadczeń, by to zrobić.



4 komentarze:

  1. Chyba coś Ci się rozsypało, w każdym razie ja widzę ucięte zdanie: >Problem polega na tym, że ja, jako przedstaw Naprawdę starałam się tę historię czytać możliwie jak najdokładniej<.

    > Przy kimś, kto mi te wszystkie książki wyjaśni i powie, czemu były lubiane<.

    Ja Ci nie pomogę - nie lubiłem i nie lubię takiej (PRL-owskiej, socjologicznej) fantastyki. Nawet z Zajdlem mi nie po drodze. Ale czemu było lubiane... Zapewne przez cenzurę - twórcy nie mogli jasno pisać, co ich boli, to ukrywali swoją ocenę rzeczywistości PRL-owskiej w fantastyce. A że czytelnicy nie mogli znaleźć jasnej krytyki systemu, to czytywali takie rzeczy, żeby wyszukiwać między wierszami, co autor chciał przekazać. Pewnie dlatego ta fantastyka niezbyt ładnie się zestarzała - dziś już jest niepotrzebna, mało kogo to interesuje, a jak kogoś jednak interesuje krytyka PRL, to ma masę książek, które nie potrzebują maski SF.

    Taka ciekawostka, cenzorzy PRL-owscy to byli ludzie na poziomie (intelektualnie, bo raczej nie moralnie); czytałem analizy twórczości jednego z twórców (dziś zapomniany) SF - analizy na poziomie akademickim; dzisiejsi spece od cancel culture to przy nich inteletualne niziny. Stąd o ile socjologiczna się przebijała, o tyle już antyutopie itp. nie (np. Konwickiego "Mała apokalipsa" wyszła legalnie dopiero w 1989 r. - sam mam odziedziczone po rodzicach wydanie podziemne z 1981). Dziwne, że cenzura puściła filmy Szulkina (tzw. szulkinowską trylogię: "Wojna światów – następne stulecie", "O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji", "Ga, ga. Chwała bohaterom").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, poprawie jak będę miała chwilę!

      Ja Zajdla akurat lubię i czasem fantastyka socjologiczna bardzo mi siada. Ale jak się okazuje, chyba rzadziej niż częściej. Ale sam temat ogólnie jest ciekawy bardzo i chetnie bym w nim pogrzebała naukowo, gdyby nie to, ze serio - do mnie większość tych książek treścią nie dociera.

      Usuń
  2. Książka zupełnie nie trafia do mnie, więc raczej ją odpuszczę.

    pozdrawiam
    Help Book

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się raczej czyta do riserczu, a nie dla rozgrywki samej w sobie. XD

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony