Wilżyńska Dolina znajduje się z dala od wszystkich głównych szlaków. Nad jej mieszkańcami czuwa wiekowa wiedźma, Babunia Jagódka.
Gdy Anna Brzezińska zadebiutowała, a następnie wygrała tym swoim debiutem Zajdla, w polskim fandomie zawrzało. Naczytałam się o całej tej historii tyle, że w końcu (z opóźnieniem… całkiem wielu lat) musiałam sprawdzić, o co wówczas chodziło i co w gruncie rzeczy przyniosło jej większy rozgłos. Dlatego „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”, zawierające tamten głośny tekst sprzed lat, po prostu musiały do mnie trafić. I przyznaję, że o ile rozumiem, skąd wzięła się kontrowersja, o tyle… uważam, że ten zbiór opowiadań w całości jest całkiem solidny.
Chociaż warto tu zaznaczyć, że są to takie opowiadania-nie-opowiadania. Każde z nich ma konkretną fabułę, ale ułożone są w miarę chronologicznie, a jedno przechodzi tematycznie w drugie. Są ze sobą mocniej połączone, niż na przykład teksty o Geralcie z Rivii i czytanie ich osobno właściwie nie ma większego sensu.
Opowieści z Wilżyńskiej Doliny Anna Brzezińska wyd. Runa, 2011 Wilżyńska Dolina, t. 1 |
Zaczynając jednak od pierwszego, historycznego tekstu to zrobił on na mnie pozytywne, ale nie wyjątkowo dobre wrażenie. „A kochał ją, że strach” to tekst bardzo klimatyczny, dość rozrywkowy, z niezłym stylem. Dobrze wprowadza bohaterów, a zakończenie to całkiem sympatyczne podsumowanie całości, ale nie robi tego efektu „wow”, jakie niektóre opowiadania robią. Niemniej, jako debiut jest po prostu bardzo dobry i pokazuje, że autorka pisać potrafi całkiem nieźle.
Dalsze teksty są odważniejsze. Dalej baśniowe, ale bardziej brutalne, z mocniej stylizowanym językiem. Do tego stopnia, że czasem musiałam się zatrzymać na moment, by zrozumieć, o co w tekście chodzi, ale ponieważ dobrze budowało to klimat, nie uznaje tego za wadę, a raczej za mój brak wiedzy.
Brzezińska robi w tych tekstach coś całkiem ciekawego. Jednocześnie wprowadza baśniowe motywy i często opowiada niektóre znane nam opowieści na nowo, ale przy tym jest bardzo realistyczna. Widać jej wiedzę na temat średniowiecznych obyczajów i zachowań ludzi, przez co te historie są często jednocześnie naprawdę ładne, i bardzo tragiczne. Nie brakuje tu mordów, gwałtów czy zdrad. To sprawia, że mimo właśnie tej baśniowości i pewnej dawki humoru, „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” są zaskakująco prawdziwe.
Dodać też chyba mogę, że magia w tym świecie przedstawionym jest raczej miękka, ale na tyle dobrze nakreślona i tak dobrze wpasowuje się właśnie w klimat, że nie jest to najmniejszy problem. Ograniczeniami są właściwie same zasady babuni Jagódki, a to właściwie też jest nie najgorsze fabularnie rozwiązanie.
Przy tym wszystkim, chociaż czytało mi się te opowieści naprawdę dobrze, to jednak z tej pamięci zapadnie mi raczej w pamięć klimat i postacie, a nie fabuła jako taka. Ona tu oczywiście jest, ale podobnie jak w pierwszym tekście, tak i w całokształcie: nie porywała mnie aż tak.
Naprawdę cieszę się, że udało mi się tę książkę dorwać i to na dodatek w moim zdaniem ładniejszym wydaniu. Jednocześnie żałuję, że jest obecnie dostępna tylko z drugiej ręki. Gdyby dostała naprawdę ładne wznowienie to nie wątpię, że świetnie by się sprzedawała. To książka doskonale wpasowuje się w modę na słowiańszczyznę, a jednocześnie jest zdecydowanie lepsza od wielu w takowej klimatyce, które miałam okazję dotychczas przeczytać.
Jestem prawie pewna, że ja skądś ten tytuł albo nazwisko autorki kojarzę, ale nie wiem skąd. Ale wygląda jak coś, co chciałabym przeczytać!
OdpowiedzUsuńMoże u mnie na Instagramie? XD A to jest na pewno coś, co wielu osobom dziś by bardzo siadło. <3
UsuńMoże tak być :D
Usuń