poniedziałek, 10 stycznia 2022

Opowieści z Wilżyńskiej Doliny: szumny debiut Anny Brzezińskiej


Wilżyńska Dolina znajduje się z dala od wszystkich głównych szlaków. Nad jej mieszkańcami czuwa wiekowa wiedźma, Babunia Jagódka.


Gdy Anna Brzezińska zadebiutowała, a następnie wygrała tym swoim debiutem Zajdla, w polskim fandomie zawrzało. Naczytałam się o całej tej historii tyle, że w końcu (z opóźnieniem… całkiem wielu lat) musiałam sprawdzić, o co wówczas chodziło i co w gruncie rzeczy przyniosło jej większy rozgłos. Dlatego „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”, zawierające tamten głośny tekst sprzed lat, po prostu musiały do mnie trafić. I przyznaję, że o ile rozumiem, skąd wzięła się kontrowersja, o tyle… uważam, że ten zbiór opowiadań w całości jest całkiem solidny.

Chociaż warto tu zaznaczyć, że są to takie opowiadania-nie-opowiadania. Każde z nich ma konkretną fabułę, ale ułożone są w miarę chronologicznie, a jedno przechodzi tematycznie w drugie. Są ze sobą mocniej połączone, niż na przykład teksty o Geralcie z Rivii i czytanie ich osobno właściwie nie ma większego sensu.

Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
Anna Brzezińska
wyd. Runa, 2011
Wilżyńska Dolina, t. 1

Zaczynając jednak od pierwszego, historycznego tekstu to zrobił on na mnie pozytywne, ale nie wyjątkowo dobre wrażenie. „A kochał ją, że strach” to tekst bardzo klimatyczny, dość rozrywkowy, z niezłym stylem. Dobrze wprowadza bohaterów, a zakończenie to całkiem sympatyczne podsumowanie całości, ale nie robi tego efektu „wow”, jakie niektóre opowiadania robią. Niemniej, jako debiut jest po prostu bardzo dobry i pokazuje, że autorka pisać potrafi całkiem nieźle.

Dalsze teksty są odważniejsze. Dalej baśniowe, ale bardziej brutalne, z mocniej stylizowanym językiem. Do tego stopnia, że czasem musiałam się zatrzymać na moment, by zrozumieć, o co w tekście chodzi, ale ponieważ dobrze budowało to klimat, nie uznaje tego za wadę, a raczej za mój brak wiedzy.

Brzezińska robi w tych tekstach coś całkiem ciekawego. Jednocześnie wprowadza baśniowe motywy i często opowiada niektóre znane nam opowieści na nowo, ale przy tym jest bardzo realistyczna. Widać jej wiedzę na temat średniowiecznych obyczajów i zachowań ludzi, przez co te historie są często jednocześnie naprawdę ładne, i bardzo tragiczne. Nie brakuje tu mordów, gwałtów czy zdrad. To sprawia, że mimo właśnie tej baśniowości i pewnej dawki humoru, „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” są zaskakująco prawdziwe.

Dodać też chyba mogę, że magia w tym świecie przedstawionym jest raczej miękka, ale na tyle dobrze nakreślona i tak dobrze wpasowuje się właśnie w klimat, że nie jest to najmniejszy problem. Ograniczeniami są właściwie same zasady babuni Jagódki, a to właściwie też jest nie najgorsze fabularnie rozwiązanie.

Przy tym wszystkim, chociaż czytało mi się te opowieści naprawdę dobrze, to jednak z tej pamięci zapadnie mi raczej w pamięć klimat i postacie, a nie fabuła jako taka. Ona tu oczywiście jest, ale podobnie jak w pierwszym tekście, tak i w całokształcie: nie porywała mnie aż tak.

Naprawdę cieszę się, że udało mi się tę książkę dorwać i to na dodatek w moim zdaniem ładniejszym wydaniu. Jednocześnie żałuję, że jest obecnie dostępna tylko z drugiej ręki. Gdyby dostała naprawdę ładne wznowienie to nie wątpię, że świetnie by się sprzedawała. To książka doskonale wpasowuje się w modę na słowiańszczyznę, a jednocześnie jest zdecydowanie lepsza od wielu w takowej klimatyce, które miałam okazję dotychczas przeczytać. 



3 komentarze:

  1. Jestem prawie pewna, że ja skądś ten tytuł albo nazwisko autorki kojarzę, ale nie wiem skąd. Ale wygląda jak coś, co chciałabym przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może u mnie na Instagramie? XD A to jest na pewno coś, co wielu osobom dziś by bardzo siadło. <3

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony