Alternatywna rzeczywistość, w której świat został skuty lodem, a Polska nigdy nie odzyskała niepodległości. 1924 rok, Benedykt Gierosławski zostaje wysłany przez władze na Syberię, gdzie ma odnaleźć swojego ojca.
Do „Lodu” miałam trzy podejścia. Pierwsze na początku studiów, gdy przeczytałam ok. 300 stron. Drugie 2-3 lata później: dotarłam wówczas do 410 stron. I ostatnie, rok po ich zakończeniu, gdy książkę przerobiłam… ale nie mogę powiedzieć, że ją po prostu przeczytałam.
Miałam nadzieję, że do tej monumentalnej powieści Jacka Dukaja po prostu dorosnę. Jednak jak się okazało, mi po prostu najzwyczajniej w świecie proza tego autora nie do końca pasuje. I „Lód”, i „Imperium Chmur” to książki, których tak po ludzku nie lubię, nawet jeśli podziwiam umiejętności lingwistyczne autora.
Lód Jacek Dukaj wyd. Literackie, 2007 |
Bo bez wątpienia sam styl Dukaja w przypadku obydwu tych dzieł jest unikatowy. „Lód” jest stylizowany na mieszankę języka polskiego z okresu międzywojnia z rosyjskim (na moje oko), co z jednej strony utrudnia czytanie, zwłaszcza na początku, ale z drugiej wprowadza w unikatowy klimat. Sama baza koncepcyjna również bardzo mi się podoba. Dukaj wychodzi od prawdziwego wydarzenia i kreuje świat przedstawiony, o którym ja naprawdę chciałam czytać.
Mój problem polega jednak na tym, że dla mnie jego proza jest absurdalnie… nudna. Bo co z tego, że same koncepty są ciekawe, skoro fabuła skupia się na filozoficznych rozmowach bohatera z innymi postaciami, które szybko (dla mnie) stały się niestrawne i są ogółem trudne do przyswojenia? Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie jest szczególnie zainteresowany fizyką i historią Polski z początku XX wieku to również, jak ja, może mieć po prostu problem z przyswojeniem tego wszystkiego.
Książka Dukaja sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, gdzie leży granica pomiędzy artyzmem i grafomanią. Nie jestem przecież czytelnikiem, który nie sięga po trudniejsze książki. I choć mogę po prostu nie lubić i nie przyswajać stylu autora (bywa) to wiem, że od tej powieści wielu innych czytelników również się odbija. A mimo wszystko dzieła kultury tworzone są trochę po to, by były konsumowane, zaś Dukaj wyraźnie pisze przede wszystkim dla samego siebie.
Przerobiłam. Wystarczy. Raczej nie będę do książki wracać w celu głębszego zrozumienia treści. Wolę katować się powieściami, których czytanie sprawia mi choć trochę radości, a „Lód” był po prostu małą męczarnią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.