sobota, 12 sierpnia 2023

Widelec, wiedźma i smok: powroty, powroty, ale czy dobre?


Uwielbiałam „Dziedzictwo”. To był cykl, któremu poświęciłam w nastoletnich czasach naprawdę dużo czasu i energii: na czytanie go, na mówienie o nim, na wymyślaniu swoich alternatywnych wersji. Dziś do „Eragona” nie jestem w stanie wrócić: próbowałam, ale najzwyczajniej w świecie wydał mi się toporny i płaski jednocześnie. Nie widziałam więc w czytaniu całości sensu. Ale skoro już jakiś czas temu pojawił się zbiór opowiadań z tego uniwersum, to uznałam, że dlaczego by go nie przeczytać?

Widelec, wiedźma i smok
Christopher Paolini
wyd. Mag, 2019
cykl Opowieści z Alagaësii, t. 1

„Widelec, wiedźma i smok” nie ma nawet dwustu stron. Christopher Paolini napisał tę książkę trochę przy okazji, po prostu chcąc się jeszcze trochę pobawić w świecie, od którego zaczynał swoją przygodę z pisaniem. I od razu zaznaczę, że to luźne podejście po prostu widać.

Na książkę składają się trzy opowiadania, które jednak łączą się ze sobą, tworząc w miarę spójną całość. Każde z nich ma trzy części (w sumie dziewięć rozdziałów): najpierw widzimy Eragona, który próbuje odbudować świat smoków i ich jeźdźców, później słuchamy jakąś historię ze świata, a na koniec znów wracamy do Eragona. To całkiem sympatyczne podejście, nie powiem, ale jednocześnie… brakuje w tym „czegoś”.

Paolini dojrzał jako osoba, a do Algaesii bez wątpienia podchodzi z większym dystansem, niż dawniej. Widzę też w tych tekstach jego nostalgię do dawnych czasów. Jednocześnie to nie tak, że stał się wybitnym pisarzem od czasu publikacji ostatniego domu „Dziedzictwa”. Choć jego teksty nie są już aż tak toporne, to nie ma w nich ani wybitnego stylu, ani jakiejś bardzo miłej lekkości (to po prostu lekki, wyrobniczy styl), przyjemnego żartu, albo jakiejś szczególnej puenty. Ot, to takie typowe teksty fantasy, w których brakuje właściwie wszystkiego.

To krótka książka i nie żałuję sięgnięcia po nią. Mimo wszystko dobrze było poczytać o tym, co tam u Paoliniego słychać (a właściwie było słychać pięć lat temu). Ale to zdecydowanie książka wyłącznie dla fanów (lub byłych fanów) cyklu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony