piątek, 4 sierpnia 2023

Panie czarowne: czarownice męskim okiem


W jednym z polskich miast, w okolicy Głuchołazów panoszą się panie czarowne. Polski kościół próbuje namierzyć chronioną przez magię miejscowość. Czarownice zaś muszą poradzić sobie ze swoimi problemami.

Panie czarowne
Jakub Ćwiek
wyd. SQN, 2021


Bez wątpienia w ostatnich latach czarownice odnotowują wzrost popularności. Ale zwykle są to wiedźmy w wydaniu bardziej kobiecym. Albo baśniowo-obrzydliwym, albo puchatym i dziewczęcym, a czasem łączące obydwa te tropy. Dlatego książka Jakuba Ćwieka, „Panie czarowne”, jest nieco innym podejściem do tematu i to nie tylko przez samą płeć autora. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, by i mężczyzna napisał puchatą, radosną historię. Czy to jednak oznacza, że dobrze bawiłam się w trakcie lektury? Cóż, niestety nie.

Jak najbardziej widać, że Ćwiek to wprawiony pisarz. On już swoje literki wystukał w tę klawiaturę, jego styl jest raczej wprawny, dlatego początkowo myślałam, że mi się po prostu ta książka spodoba. Ale im dalej w las, tym było gorzej.

Swego czasu regularnie czytałam literaturę tworzoną przez tego autora. Przestałam jednak, bo nie podobało mi się, w jaką stronę poszedł. Zawsze widziałam w nim zamiłowanie do amerykańskiej, męskiej pulpy, brutalności i przedstawiania świata w niekoniecznie pozytywnych barwach, ale mam wrażenie, że w jego późniejszych książkach jest tego więcej (ewentualnie mi się zmieniło postrzeganie i przestało mi to odpowiadać). Nie inaczej jest w tym przypadku. O ile kobiety są tu przedstawiane pozytywnie, o tyle mężczyźni są wielcy, męsko męscy, często obleśni, źli i zepsuci do szpiku kości. A ja takiego podejścia po prostu nie lubię, odrzuca mnie ono. Jednocześnie to osobiste wrażenie i mam pełną świadomość, że niektórym może to po prostu pasować.

Mam jednak wrażenie, że Ćwiek zawodzi też na innej, być może nieco bardziej obiektywnej, płaszczyźnie. Mianowicie na konstrukcji tej książki. Po ciekawym wstępie dostajemy jakieś różne scenki, zawiązania akcji, rozmowy między postaciami, jakieś scenki erotyczne, ale nie konkretną fabułę. Miałam wrażenie, że ta powieść jest dziwnie rwana, nie klei się i w sumie wszystko na siłę zmierza do tego wielkiego finału, który we mnie nie wzbudził żadnych większych emocji. Dlaczego? 

Nic tu nie jest odpowiednio zbudowane. Ani postacie, ani świat, ani fabuła. Całość ma pewne elementy, z których dałoby się coś wyciągnąć (nawet jeśli np. kościół polujący na czarownice naprawdę jedzie pulpą – no ale pulpa też może być fajna!), ale po prostu to wszystko nie łączy się w moim odczuciu w spójną całość, którą dobrze się przyswaja. A że to zdecydowanie rozrywkowa powieść to chyba jednak powinna…

Na pewno „Panie czarowne” to ciekawy reprezentant książek urban fantasy z wiedźmami w rolach głównych, bo naprawdę niewiele jest takich z nieco bardziej męską perspektywą. To pod tym względem powiew świeżości i być może, jeśli komuś opisane przeze mnie klimaty pasują, warto ją sprawdzić. A tak poza tym? To nie, niekoniecznie. To co najwyżej dość przeciętna rozrywka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony