piątek, 15 kwietnia 2016

Zamek Złudzeń: Nie ma to jak wyrwać się z prowincji!

Na Zamek Złudzeń wpadłam przypadkiem, na promocji w jednej z internetowych księgarni. Szczerze mówiąc, trafiła do koszyka, mimo, że nawet nie przeczytałam jej opisu, więc moje spotkanie z nią było nieco szalone. Jak jednak się zakończyło?
Post wrzucany jest nieco wcześniej, bo wisieć tu aż tyle nie musi raczej, a... mam taki kaprys :D


Tytuł: Zamek Złudzeń
Tytuł serii: Opowieść Barda
Numer tomu: 1
Autor: Mercedes Lackey, Josepha Sherman
Liczba stron: 271
Gatunek: powieść fantasy, powieść młodzieżowa

Kevin ma serdecznie dość siedzenia na prowincji. Ma szesnaście lat i jest uczniem wielkiego barda dlatego chyba należałoby mu się nieco rozrywki i przygód! Pewnego dnia mistrz wzywa go do siebie, każąc mu wykonać niezwykle ważne zadanie. Początkowy zapał chłopca gasi wieść o tym, co tak na prawdę ma zrobić. Bard każe mu przepisać cały, długi manuskrypt znajdujący się w najbliższym zamku. Nie wie jednak, że od tego dokumentu może zależeć los całego królestwa i że w pozornie przyjaznym mu miejscu są ludzie, którzy koniecznie chcą przeszkodzić mu w wykonaniu zadania...

Firma zajmująca się planszówkami i kartami nie powinna zajmować się wydawaniem książek - to była jedna z pierwszych myśli, jakie przeszły przez moją głowę po pierwszych stronach Zamku Złudzeń oraz sprawdzeniu, kto jest wydawcą tej powieści. Oj, tak, nie dość, że do czynienia mamy z tanią fantastyką dość niskich lotów, to na dodatek niewątpliwie tłumacz pogorszył moją ocenę tej książki. Czemu? Bo przynajmniej na początku w treści wypatrzyłam sporo powtórzeń, a nawet później przez znak wykrzyknienia postawiony w losowych miejscach po prostu nie byłam w stanie płynnie czytać tej książeczki.
Zamek Złudzeń nie jest popularny i wcale się temu nie dziwie. Przedstawia nam banalną historię, z typową i przewidywalną fabułą, nie dając nam niemalże nic pozytywnego. To znaczy, jasne, mimo błędów tłumacza, sama treść jest napisana bardzo prostym językiem, nie ma problemów z jej zrozumieniem i podążaniem za nią, ale... jednak od książek fantasy, nawet od młodzieżówek, chcę czegoś nieco więcej.
Nasz główny bohater, Kevin, jest tak irytujący, jak tylko irytujący może być. Przede wszystkim, wpada na banalnie proste pomysły, jest strasznie butny, przerysowany, a jego komentarze mogą przyprawić o ból głowy. Ma szesnaście lat, a zachowuje się, jakby miał co najmniej sześć mniej.
Drugoplanowe postacie wcale nie ratują sytuacji. Są schematyczni i zwykli, choć tu na szczęście obyło się bez tak irytujących zachowań. Jedyną postacią, do której poczułam nić sympatii jest drow, towarzysz Kevina - Naiachal - który podczas tej niedługiej historii na prawdę wyraźnie się rozwija. Mimo to, dalej poziom w jaki została ta postać wykreowana jest na prawdę słaby.
Wrogowie Kevina to również bardzo proste, czarno-białe postacie, które zdają się być głupsze od samego protagonisty, a mogę Wam przysiąść, to na prawdę nie jest łatwe!
Nie mogę odmówić autorkom odrobiny kreatywności. Nie! Motyw z magią bardów, magią muzyki - jest na prawdę ciekawy. Niestety, potencjał jaki tkwił w tym pomyśle nie został w żadnym razie wykorzystany.
Zamek Złudzeń przypomina bardziej amatorską bajeczkę, niż powieść napisaną przez dwie profesjonalistki. Na rynku mamy zdecydowanie więcej ciekawszych i łatwiej dostępnych książek o bardzo podobnej tematyce i fabule, dlatego nie widzę sensu, aby komukolwiek ją polecać. Twórczynie chyba nie zrozumiały, że do dobrej powieści fantasy nie potrzebujemy setek ras i wymyślnych czarów... Bez dobrych, wyraźnych charakterów oraz ciekawych, logicznych wydarzeń trudno sprawić, aby jakakolwiek książka była na prawdę dobra.

źródlo

5 komentarzy:

  1. Okładka mnie nawet nieco zaciekawiła, ale zdecydowanie twoja recenzja to nikłe zainteresowanie zgasiła :D I... jak można napisać książkę we dwie osoby i jeszcze to popsuć? Rozumiem, jak jedna osoba, ale we dwie to jednak wydawałoby się, że któraś część książki powinna być lepsza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no, okładka jest utrzymana w tym 'klasycznym' klimacie.
      Wydaje mi się raczej, że sporo złego zrobiło tu tłumaczenie oraz fakt, że autorki pisały bardziej pod grę na której powieść bazuje, niż pod siebie... Bo nie wierzę, że tak kiepskie osoby mogą być autorkami sporej ilości książek.

      Usuń
  2. Nie czytam za wiele więc się nie wypowiem tak jakbyś chciała, ale też pozostawię po sobie komentarz. :)

    Widać, że bardzo lubisz czytać. Ja w swoim życiu tylko przez niecałe dwa lata żyłam w świecie książek i byłam od nich wręcz uzależniona. Szczególnie od romansów Nory Roberts. To jednak przeszło mi dość szybko, zaczęłam się rozleniwiać i nie robiłam już totalnie nic stając się NO LIFEM i przesiadując przed komputerem. Teraz to już tak nie wygląda, bo mam nawał obowiązków. Często ciągnie mnie do książek, ale nawet ciężko mi znaleźć na to czas i ostatecznie wolę doskonalić coś, co już zaczęłam lub się uczyć.
    Przeczytane ponad 200 książek? *.*
    Brawo!

    Pozdrawiam i życzę przyjemnej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... ja polecam zabieranie książki zawsze do torby ;D W przypadku, gdy np. ktoś się spóźnia, albo komunikacja wysiada jest co robić ;) A książki też mogą być doskonaleniem i zdobywaniem wiedzy, jeśli odpowiednio je dobierzesz (nawet jeśli to beletrystyka).
      200 to żadna liczba :) Szczególnie, że część z tego to książki dla dzieci, mające po 100-150 stron często, z dużą czcionką.

      Usuń
  3. Chyba raczej nie przeczytam. Szczególnie po twojej recenzji. Nie cierpię mdłych, źle wykreownych bohaterów. Na początku mnie zaciekawiło, ale potem to zaciekawienie przeszło w niechęć.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony