Autor: W. Bruce Cameron
Liczba stron: 304
Gatunek: powieść obyczajowa
Pewnego dnia, w pustym konarze drzewa na świat przychodzi kilka szczeniąt - w tym Bailey, nasz główny bohater. Nie wiedzie zbyt szczęśliwego życia, jednak w każdym szczególe zdaje się znajdować radość... Szybko odchodzi z naszego świata, nie na długo jednak... Odradza się w nowym ciele, stając się towarzyszem niewielkiego chłopca i za swoją misje uznaje pilnowanie, aby ten zawsze był zadowolony.
Dostajemy banalnie wręcz prostą, przewidywalną historię opowiadaną z perspektywy psa. Zabieg dość typowy, z którym spotkałam się już nie raz, nie da. Nasz główny bohater to nieco naiwny, ale radosny i przyjacielski zwierzak, który robi wszystko, aby uszczęśliwić ludzi wokół.
Styl pisarza jest tak, jak nasz główny bohater. Prosty, naiwny i bardzo, bardzo lekki. Na prawdę, Misję na czterech łapach czyta się zdecydowanie zbyt szybko, jak na trzysta stron powieści :) Wystarczy przysiąść na moment, aby już znajdować się niemal przy samym jej końcu.
Nie inaczej jest z na prawdę przewidywalną linią fabularną. Nie mamy tu żadnej tajemnicy, a poza tym, że świat obserwujemy z perspektywy psa, nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Obserwujemy zwyczajne perypetie zwyczajnych ludzi. Mimo tego, akcja nie stoi w miejscu. Historia poprowadzona jest tak, aby cały czas coś się w niej jednak działo, co w połączeniu w lekkim stylem sprawia, że trudno zacząć się nudzić przy tej opowieści.
Mimo wszystko, to cały czas banalnie prosta historia, w którą został wpleciony wątek reinkarnacji zwierząt. Jest trochę niedorzeczny i irracjonalny, niemniej, jakoś składa całość do kupy i jest w miarę kreatywne.
Cóż mogę jeszcze rzec? Ach, no tak, zapomniałam o jednej z ważniejszych wad! Całość napisana jest tak, aby wręcz wymusić u nas współczucie, gdy z naszym bohaterem dzieje się coś złego, albo smutek, gdy temu przychodzi cierpień. Nie jest to zabieg, za którym przepadam w książkach... Raczej unikam takiego grania na emocjach.
Niemniej, muszę przyznać, że Misja na czterech łapach zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale jako umilacz czasu, czy odskocznia, od trudniejszych pozycji jak najbardziej się sprawdza, szczególnie, jeśli czytelnik przepada za psami. Nie wątpię, że jest w stanie zmusić do łez niejedną skłonną do płaczu osobę, choć u mnie ta pozycja jakiś wielkich emocji nie wywołała. Dlatego też spokojnie mogę ją polecić każdemu, kto ma ochotę na taką literaturę :) Jeśli tylko lubicie psy i szukacie czegoś lekkiego, nie wahajcie się, by sięgnąć po książkę Camerona.
Nie wiem dlaczego przeczytałam na górze erotyczna :O :D
OdpowiedzUsuńJa właśnie lubię takie granie na emocjach, to w książkach jest ważne, żeby wzbudzały w nas skrajne emocje. Chętnie przeczytam
Nie mam nic przeciwko skrajnym emocjom, ale buntuje się, gdy autor chce na siłę mnie zmusić bym coś konkretnego odczuwała :)
UsuńTo jest chyba to czego właśnie szukam! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie;)
Na razie nie mam ochoty na podobną lekturę, ale może kiedyś :D
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Czasami lektura nie musi mierzyć wysoko. Ważna, aby dobrze bawić się podczas czytania :) Z miłą chęcią przeczytałabym coś lekkiego.
OdpowiedzUsuńA ja wspominam tą historię bardzo pozytywnie, chociaż może nie była wyższych lotów ;)
OdpowiedzUsuńOna nie jest zła ;) Tylko jest zbyt zwykła dla mnie ;D
UsuńBanalna i przewidywalna historia chyba nie przypadłaby mi do gustu. Wolę, kiedy książka potrafi mnie zaskoczyć ;)
OdpowiedzUsuńOjeju, te zdjęcia są cudne *-*
OdpowiedzUsuńPoza tym prawie kompletnie nie zgadzam się z Twoją opinia (chociaż oczywiście ją szanuję, bo brzmię, jakbym Cię hejtowała :D). Dla mnie książka było, okej, lekka, ale przyjemna, ciekawa i nie mogłam się od niej oderwać <3 jak już mówiłam, to tylko moje zdanie, ale ja bardzo polecam :)
Jak ktoś lubi proste, lekkie historie to jasne, dla takiej osoby będzie fajna :) Ja po prostu celuje w coś nieco innego.
Usuń