sobota, 30 listopada 2019

Czart: Przeszłość i przyszłość spinają się w jedno




Terroryści przejmują zamek w Lublinie. Maks Keller ma znaleźć zleceniodawcę i powód ataku. Początkowo nie przypuszcza, że cała sprawa sięga czasów II Wojny Światowej.

Tytuł: Czart
Autor: Robert Killen
Liczba stron: 416
Gatunek: sensacja
Wydanie: Oficyna 4em, Warszawa 2019
Oficyna 4em do tej pory zapewniła mi raczej mieszanej jakości lektury. „Urzędnik” Michorzewskiego był absolutnie nudną i nieciekawą komedią kryminalną, a „Strefy cyberwojny” w całkiem sensowny sposób analizowały działanie sieci. Po dłuższym czasie wróciłam do wydawanych przez nich książek, tym razem sięgając po „Czarta” Roberta Killena. To druga powieść tego autora i pierwsza, z którą się spotykam. Poprzednia została wydana przez Belladonę, której literatury zupełnie nie znam, ale też nie kojarzy mi się szczególnie dobrze. W każdym razie do samej powieści starałam się podejść jak najbardziej neutralnie: nie jest to wprawdzie typ książki, po który sięgam na co dzień, ale też nie odstaje jakoś szczególnie. Miałam po prostu nadzieję na przynajmniej przyzwoite oderwanie się od regularnie czytanej przeze mnie fantastyki.
Przyznaję, że nie zaczęło się źle. Od razu zauważyłam, że Killen ma pewne problemy z wprowadzaniem bohaterów. Od razu pojawiła się ich wielu, od razu poznajemy (nieinteresujące nas) ich historie i zostajemy po prostu zasypani nadmiarem informacji. Poza tym jednak autor pisze stylistycznie poprawnie i po prostu liczyłam, że z czasem powieść się uporządkuje i będzie w jakiś jednolity sposób zmierzać do punktu kulminacyjnego. Problem polegał na tym, że im dalej w las, tym wcale nie było lepiej.
Gdy autor już przedstawił nam postacie, postawił na ekspozycje i wyjaśnianie czytelnikom historii w iście encyklopedyczny sposób. „Czart” trochę nie wie, czym chce być. Z jednej strony sensacją, poruszającą gorący temat terroryzmu, a z drugiej próbuje poruszać tematykę historycznych zagadek i miejsc. Bohaterowie potrafią więc prowadzić długie monologi (czy to ustnie, czy wewnętrznie) na temat konkretnych zdarzeń. Z datami, imionami, nazwiskami. Bardzo topornie i bez wyczucia, w nadmiarze. Koniec końców miałam wrażenie, że ta książka składa się z dialogów i właśnie tego typu ekspozycji, jakby autorowi zabrakło ochoty na opisywanie bieżących i istotnych fabularnie zdarzeń.
Na domiar złego ktoś Killenowi nie powiedział, że w powieści nie stosujemy skrótów. Jak podaje notka zamieszczona w książce, autor jest dziennikarzem. Ma więc pewnie nawyki wynikające z wykonywania tego zawodu, a w newsowych artykułach zwykle używa się zlepek pokroju: „XVI w.”, „np.”, „tzn.”, „1999 r.”. Dzięki temu tekst po prostu szybciej się czyta. Ale w prozie nie chodzi o prędkość czytania, a o oddanie pewnego klimatu i opowiedzenie historii. Przynajmniej mnie takie skróty irytują, szczególnie, gdy są stosowane w dialogach. Przepraszam, ale gdy sama się wypowiadam nie mówię „tzn”, a „to znaczy”. Dlatego pisząc prozę unikamy takich zlepek.
Chciałabym móc powiedzieć, że cokolwiek w „Czarcie” mnie zainteresowało, ale to nie byłaby prawda. Przez nadmiar bohaterów nie poczułam się z żadnym związana. Historia nijak mnie nie interesowała, bo nie potrafiła zdecydować, czym właściwie jest. Kryminałem? Zagadką historyczną pokroju Dana Browna? Sensacją? Mieszanie gatunków to oczywiście rzecz popularna i często dobrze działająca, ale autor po prostu musi robić to świadomie. W tym przypadku tej świadomości chyba jednak zabrakło. Nie była to wprawdzie najgorsza z możliwych książek (podejrzewam, że warsztat dziennikarski autora zrobił swoje), ale na rynku można znaleźć wiele naprawdę lepszych pozycji.
Biorąc pod uwagę ogrom pozytywnych opinii, jakie „Czart” dostał podejrzewam, że swój target ta powieść jak najbardziej znajdzie. Właściwie do pewnego stopnia kojarzy mi się ona z „Kośćmi proroka” Ałbeny Grabowskiej – obydwie książki łącza współczesność z teraźniejszością, i obydwie swojego czytelnika mają. Ja jednak po prostu nim nie jestem, przez co moja przygoda z literaturą Roberta Killena raczej zakończy się na tej jednej powieści.

* * *

– Niewątpliwie. Ale czy wielkość ma tu znaczenie?
– Wielkość ma znaczenie. Na przykład twój samochód. Dzięki niemu wydajesz się bardziej męski.
– Nigdy o tym nie myślałem w takich kategoriach – zdziwił się Maks.
– To znaczy nie dla mnie ma znaczenie – spłoniła się dziewczyna. – Tylko ci mówię, że są dziewczyny, które tak myślą. Serio. Blachary… […]
Fragment „Czarta” Roberta Killana


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl



7 komentarzy:

  1. Nie lubię takich książek :/

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba nie moje klimaty niestety. A zdjęcie z papużką cudne 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czytam recenzję, zerkam na książkę - to aby nie jest jakieś vanity? Bo tak brzmi, a i wydawnictwo niespecjalnie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nie wiem? "Czart" ma patronat LC, okładki mają wizualnie OK, redakcyjnie masakry nie było (były błędy, ale nie zauważyłam przesady). Ta popularnonaukowa książka od nich, którą miałam, wypadła naprawdę w porządku. Na stronie nie ma zaś żadnej informacji o byciu vanity (przynajmniej ja nie widzę), a też nie wydają rzeczy jakimś strasznym hurtem. Więc może owszem, ale może to po prostu stosunkowo nowy wydawca, który próbuje się gdzieś tam przebić. ;)

      Usuń
    2. A to ciekawe. I w sumie dobrze :) PS - czy patronaty LC nie są przypadkiem płatne, jak standardowo reklama?

      Swoją drogą czytam teraz ksiązkę od "zwykłego" wydawnictwa - Initium - i jest tragiczna. W sumie przerwałam czytanie, pójdzie na kupkę odrzuconych, bo to dowcip a nie książka :D

      Usuń
    3. Podejrzewam, że są. Ale vanity raczej za takie coś nie płaci.
      Mam ostatnio wrażenie, że jednak co marka, to marka - te konkretne wydawnictwa zwykle jakiś poziom trzymają, a z tymi mniejszymi bywa różnie, przez co tu poziom często jest podobny do vanity. Jeśli nie pod kątem redakcji, to samej jakości tekstu bądź okładki. Może tu jest pies pogrzebany.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony