poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Lodowy Smok: Literatura dziecięca czy kolekcjonerska książka?



Lodowy smok nigdy wcześniej nikomu nie dał się oswoić ani dotknąć. A jednak połączyła go nić porozumienia z człowiekiem. Adara nie jest jednak zwykłą dziewczynką: to dziecko zimy, które zawsze wydawało się bliskim zbyt opanowane i smutne jak na swój wiek. Wkrótce sielskie życie rodziny przerywa zbliżająca się od południa wojna.

Tytuł: Lodowy Smok
Autor: George R. R. Martin
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Liczba stron: 110
Gatunek: high fantasy, literatura dziecięca
Wydanie: Zysk i S-ka, Poznań 2019
„Lodowy smok” w pierwszej chwili łudząco może kojarzyć się z „Pieśnią Lodu i Ognia” George’a R. R. Martina. Jednak jeśli spojrzymy w daty wydania to opowiadanie czy też powieść dla dzieci ukazało się wcześniej od „Gry o tron”. Niemniej, wydaje mi się, że ten tekst stworzył pewne podwaliny dla tej niezwykle znanej sagi, bo niektóre elementy (takie jak smoki czy pory roku o różnych długościach) w tych dwóch dziełach jak najbardziej się powtarzają.
Przyznam, że nie do końca mam co omawiać, jeśli chodzi o samą treść. „Lodowy smok” to krótkie opowiadanie, które jest raczej stosunkowo sztampowe. Jednocześnie nie do końca rozumiem, do kogo jest kierowane. Niby dla dzieci, ale nie ma w sobie raczej infantylności typowej dla młodszych czytelników. Dla dorosłego zaś to może być krótki „zapychacz czasu”, bo treścią również raczej nie będzie powalać. Być może sprawdzi się po prostu jako łącznik między dzieckiem, a rodzicem, który po prostu chce pokazać swojego ulubionego autora latorośli. Niemniej, to tylko moje spekulacje i szczerze mówiąc, chętnie dowiedziałabym się, jak dzieci faktycznie na tę książkę reagują.


Niektóre opowiadania są po prostu przepiękne. Zachwycają stylem, językiem czy dowcipem. Jednak w przypadku „Lodowego smoka” po prostu nic szczególnie nie zwróciło mojej uwagi. Historia przebiega w sposób bardzo sztampowy dla literatury fantasy. Sam autor raczej nie ma wybitnego stylu. Martin pisze poprawnie językowo, ma dobry warsztat i wspaniale budując świat, ale daleko jego twórczości do takiej, która czaruje samym operowaniem słowem. W tym tekście nie ma ani wyjątkowego morału, ani nagłego zwrotu akcji. Ot, to sympatyczna historia o magii i smokach, którą przeczytać można, ale która w człowieku na dłużej nie zostaje. Przynajmniej w moim odczuciu.
Trochę inaczej sprawa ma się z samym wydaniem. Twarda oprawa i przepiękne ilustracje robią wrażenie. Luis Royo stworzył detaliczne i efektowne grafiki, którym cudownie jest się przyglądać. Mam jednak dwa małe zastrzeżenia co do tego wydania. Po pierwsze, nie powiedziałabym, że to ilustracje książki dla dzieci. Są piękne, ale na pewno nie nadają się dla najmłodszych, a i wiek wczesnoszkolny to chyba jeszcze ciut za wcześnie. Mam wrażenie, że ich odbiorcą docelowym jest raczej dorosły fan autora.


Druga kwestia dotyczy samego układu graficznego. Odniosłam wrażenie, że nie zawsze jest on dopracowany. Że często ilustracji jest za mało w stosunku do treści, że w niektórych miejscach niepotrzebnie występują białe kartki i puste miejsca. Być może nie dało się tego zrobić inaczej, niemniej – zwróciło moją uwagę.
Nie zmienia to jednak faktu, że „Lodowy smok” to przepięknie wydana książka. Poleciłabym ją jednak przede wszystkim fanom autora i osobom lubiącym ładne, fantastyczne ilustracje. Czy jest to dobra książka dla dziecka? Z mojego (niedoświadczonego) punkty widzenia: tak, o ile sam rodzic jest zainteresowany fantastyką i najzwyczajniej w świecie wie, z czym to się je.

* * *

Lodowy smok przynosił na świat śmierć. Śmierć spokój i zimno.

Fragment „Lodowego Smoka” George’a R. R. Martina



Za możliwość przeczytana książki dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka!





6 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się nad nią. Pieśni Lodu i Ognia nigdy nie skończyłam, a pewnie gdyby serial nie wyszedł to bym dokończyła, utknęłam na chyba czwartym tomie. A to mogłoby być fajnym przypomnieniem. Chyba. Ale nie dodałaś najważniejszego: smok gada?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, smoki Martina raczej nie mają do tego tendencji. Niemniej, to nie jest opowieść ze świata "Pieśni lodu i ognia", więc przypomnienie to też raczej marne. ;)

      Usuń
  2. Właśnie słyszałam, że to są śliczności :) Szkoda, bo ostatnimi czasy odżegnuję się od papieru, a w e-booku sporo by straciło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno. Takie książki są raczej do trzymania na półce i przeglądania. Ale może jako ozdobnik kiedyś sobie sprawisz? :)

      Usuń
  3. A ja ją kupiłam właśnie dla tej oprawy, bardzo mi się podoba <3 Ale historia też jest na swój sposób urocza, choć... zależy też od wrażliwości dziecka moim zdaniem czy powinniśmy mu ją czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ogółem to ona jest bardzo ładna. ;) Może dlatego aż tak bardzo mam ochotę dopracować te detale, by było zupełnie perfekcyjnie.
      No to już leży w kwestii rodziców... Martin, mimo wszystko, nie jest pisarzem literatury dziecięcej i to czuć. XD

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony