niedziela, 19 kwietnia 2020

Wygnaniec: Klasyczne high fantasy w arabskich klimatach




W pustynnym mieście Tel'Halik dochodzi do morderstwa w trakcie święta Wstąpienia. Kashim, wybitny wojownik w służbie paszy, trafia na niepokojący trop w sprawie. Nie ma pojęcia, że zaczynając ją badać, zsyła na siebie wyrok.

Tytuł: Wygnaniec
Tytuł serii:  Opowieści piasków
Numer tomu: 1
Autor: Krzysztof Piskorski
Liczba stron: 317
Gatunek: high fantasy
Wydanie: Runa, Warszawa 2005
Już dawno chciałam zapoznać się z „Opowieściami piasków”. To powieściowy debiut Krzysztofa Piskorskiego, którego lubię i znam od lat. Cenię jego umiejętności tworzenia fantastycznych świtów, a gdy w 2017 zdobył Zajdla, zupełnie szczerze się z tego powodu ucieszyłam. Niestety, trylogia nie jest już dostępna na pierwotnym rynku i za pierwszy tom trylogii, „Wygnańca”, udało mi się chwycić dopiero teraz.
Gdy myślę o tej książce nasuwa mi się na myśl jedno słowo: „akurat”. „Wygnaniec” jest właśnie taki. Nieszczególnie długi i rozwleczony. Akurat klasyczny, ale akurat na tyle ciekawy, by utrzymać uwagę widza. W sam raz prosty i klimatyczny zarazem. Chyba już dawno nie czytałam tak wyważonej, bardzo klasycznej powieści high fantasy. Takiej, która może nie jest przełomowa, ale z drugiej strony – to wciąż kawał dobrej rozrywki. Niestety, o ten balans w literaturze naprawdę bardzo trudno. Zazwyczaj albo pisarz oferuje nam coś nowatorskiego, coś wybitnego, bądź coś kompletnie złego. A tu proszę bardzo: może niezbyt rozdmuchane, ale wziąć porządne warsztatowo high fantasy, które można tylko wziąć i czytać.
Nie powiedziałabym, że uświadczymy w tej książce niebywale ciekawego systemu magicznego, czy jakiś nadzwyczaj ciekawych relacji między bohaterami. Czary tu oczywiście są, ale raczej klasyczne, a postacie też raczej trzymają się pewnych sztamp. Poza tym „Wygnaniec” to fantasy „starej daty” pod kątem podejścia do żeńskich postaci, czego absolutnie nie mam mu za złe. Jak na powieść inspirowaną Arabią przystało, wojownicy w twórczości Piskorskiego są potężni i silni, kobiety zaś pozbawione wielu praw i istniejące raczej w tle, raczej jako ozdobnik, niżeli pełnoprawne postacie (choć też pewne znaczenie mają). To, wbrew pozorom, całkiem miła odmiana po tych wszystkich powieściach z silnymi (często sztucznie i na siłę) kobietami niepasującymi do realiów. Piskorski wziął na tapet religię muzułmańską, więc chyba tylko szaleniec spodziewałby się silnej bohaterki grającej pierwsze skrzypce.


Jeśli znacie klimat jakiegokolwiek dzieła fantastycznego osadzonego w klimacie Bliskiego Wschodu to znacie i klimat tej powieści. Gęsty, pełny piasku pustyni, religii w którą zamieszkujący świat ludzie ślepo wierzą. Piskorski dobrze oddaje językiem otaczającą postacie rzeczywistość, jednak muszę przyznać, że przedstawiony świat raczej nie będzie moim ulubionym. Po pierwsze, jak już wspominałam, sam system magiczny raczej istnieje dla samego faktu istnienia. Po drugie, arabskie nazwy po prostu nie do końca mi „brzmią”, więc koniec końców zwykle nie próbuje ich czytać. Nie zmienia to jednak faktu, że samo światotworzenie jest w tym przypadku na dobrym poziomie. Krzysztof Piskorski musiał doskonale wiedzieć o czym pisze i do jakich kultur się odwołuje. Dlatego jeśli takie klimaty czytelnikowi odpowiadają chyba nie powinien narzekać.
Fabularnie dostajemy po prostu rozrywkowe high fantasy z mordercami, zagadką do rozwiązania i stopniowo odkrywanym światem przedstawionym. Z resztą, nawet ekspozycja w tym przypadku wydaje się być wzięta z poprzedniej epoki twórczości fantastycznej. No bo jak przedstawić mitologię świata? Przecież nie w narracji! Gdy autor chce odsłonić przed nami kolejny istotny dla fabuły element świata zazwyczaj przenosimy się do bohatera, który wnukowi opowiada jakąś legendę czy po prostu – opowieść. Jest to trochę toporne i wyraźnie sztuczne rozwiązanie, ale ma w tym wszystkim pewien urok, przez co absolutnie mi to nie przeszkadzało.
Znając późniejsze powieści autora, mam wrażenie, że Piskorski naprawdę się rozwinął. „Czterdzieści i cztery” jest po prostu powieścią napisaną dużo sprawniej. Mimo tego „Wygnaniec” to przyjemna, niezbyt długa powieść, po którą warto sięgnąć, jeśli czytelnik akurat poszukuje bardzo klasycznego high fantasy.

13 komentarzy:

  1. Wygląda dobrze, może się kiedyś zainteresuję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie są to moje klimaty, ale może kiedyś się to zmieni. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytaj dalej - teraz będzie zachód. Jak już kiedyś pisałem, Piskorski nieodmiennie pisze o zderzeniu światów - Zadra, Cienioryt, a i Opowieści piasków takie zderzenie mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zderzenie już w pierwszym tomie było zapowiadane w sumie. :) Powoli czytam drugi. No i trzeci muszę sobie sprawić.

      Usuń
  4. I also like fantasy stories make imagination go flying ...
    Thank you for your recommendation.

    Greetings from Indonesia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja planuję Cienioryt tego autora :D Może potem wezmę się za inne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cienioryt" jest ciekawy, choć chyba wcale nie najlepszy z jego książek. ;)

      Usuń
    2. Może, ale odnośnie tematyki najbardziej mnie zaciekawił :D

      Usuń
  6. Ostatnio czytam same lekkie fantasy na granicy powieści młodzieżowych i mam ochotę na jakąś odmianę. Ta powieść wydaję się ciekawa, więc będę miała ją na uwadze. Co do autora to dużo o nim słyszałam, ale sama nie czytałam niczego, co wyszło spod jego pióra, ale chętnie to zmienię :)

    Pozdrawiam
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie myślę, że naprawdę warto po ten tytuł sięgnąć. ;)

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony