środa, 22 kwietnia 2020

Smoczy jeździec: Ben w baśniowej podróży do Skraju Nieba



Gdy ludzie poszerzają swoje siedziby, smoki nie mają gdzie się ukryć. Młody Lung wyrusza więc na wyprawę w poszukiwaniu legendarnego Skraju Nieba, które od tysięcy lat miało być ostoją dla jego gatunku. W wyprawie towarzyszy mu samotny chłopiec, Ben, oraz oddana przyjaciółka Siarczynka.

Tytuł: Smoczy jeździec
Autor: Cornelia Funke
Tłumaczenie: Anna Urban, Miłosz Urban
Liczba stron: 448
Gatunek: fantasy
Wydanie: Media Rodzina, Poznań 2005
Gdy myślę o powieściach młodzieżowych ze smokami w roli głównej moimi pierwszymi skojarzeniami są „Eragon” Paoliniego i „Kroniki Świata Wynurzonego” Troisi. Nic dziwnego, że właśnie czegoś takiego się spodziewałam po „Smoczym jeźdźcu”. Nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie początkowo, że to high fantasy dla młodzieży. Powieść prędko wyprowadziła mnie jednak z błędu. Książka Funke to raczej dzieło skierowane dla tych starszych dzieci, które lada moment zostaną młodzieżą, ale jednak dalej szukają bajkowych elementach w lekturach.
Dlatego, że już na pierwszych kilku stronach dostajemy od autorki gadającego szczura i świat przedstawiony budowany właśnie w baśniowy, a nie fantastyczny sposób. Choć autorka stara się wszystko w miarę uzasadniać to ja, jako dorosły czytelnik, nie byłam w stanie w jej uniwersum uwierzyć. To z resztą wyraźnie nie było jej zamiarem. Ta powieść jest naprawdę dobrą, ale jednak – literaturą dziecięcą.
W gruncie rzeczy autorka przedstawia nam powieść drogi w najbardziej klasycznym wydaniu. Nasi bohaterowie tworzą drużynę, która wspólnie próbuje dotrzeć do celu i zmaga się z przeciwnościami losu. A właściwie z jedną przeciwnością. Funke kreuje bardzo czarno-biały świat, w którym po prostu nie mogło zabraknąć antagonisty. Główni bohaterowie zaś są po prostu z założenia dobrzy, nawet jeśli mają jakieś pojedyncze wady nad którymi muszą popracować.
Dość sympatyczny jest w tej powieści edukacyjny element. Bohaterowie przemierzają dość dużą część świata, co Funke wykorzystuje, aby opowiedzieć kilka słów o kulturze Indii, wyjaśnić, czym są Himalaje, czy też wyjaśnić, jakie pragnienia mieli w średniowieczu alchemicy. To wypada jednak niezmiernie naturalnie; jest po prostu integralną częścią opowieści Funke, a nie czymś wrzuconym w nią na siłę.
To nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką. Cornelie Funke poznałam już w „Atramentowym sercu” oraz „Królu złodziei”. Po latach chciałam się przekonać, czy ta pisarka naprawdę jest tak dobra, jak ją wspominam i… muszę przyznać, że nie mm pojęcia. Nie potrafię tego określić po „Smoczym jeźdźcu”. Bo choć to dobra literatura dla swojego targetu to nie widzę w niej żadnych nadzwyczajnych innowacji czy ponadprzeciętnych zdolności autorki. Ot, to porządna książka w swojej kategorii.
Jeśli szukacie lektury dla swoich młodszych bliskich – myślę, że swobodnie możecie ten tytuł im polecić. Jeśli sami lubicie takie powieści też wydaje mi się, że się nie zawiedziecie. Niemniej, nie popełniajcie moich błędów i nie bierzcie tej powieści Funke za dzieło przeznaczone dl starszej młodzieży. Bo mimo wszystko „Smoczy jeździec” to bajka dla dzieci. Ładna, ale nieprzeznaczona dla starszego czytelnika.

* * *


– Nigdzie nie lecisz.
– A niby dlaczego? – Koboldka skrzyżowała ręce z urażoną miną.
– Bo to jest niebezpieczne.
– Wszystko mi jedno.
– Przecież nie cierpisz latania. Robi ci się niedobrze.
Przyzwyczaję się.
– Będziesz tęsknić za domem!
– Za czym? Myślisz, że będę czekać, aż mi ryby obgryzą łapki? O nie, lecę z tobą.
Lung westchnął.
– No dobrze – mruknął. – Możesz lecieć. Tylko nie narzekaj, że cię ze sobą wziąłem.
– To cię akurat nie ominie – powiedziała szczurzyca. Zachichotała i zeskoczyła ze skały na mokrą trawę. – Koboldy są szczęśliwe tylko wtedy, gdy mogą sobie ponarzekać.
Fragment „Smoczego jeźdźca” Corneli Funke

15 komentarzy:

  1. Rozumiem, że ten kot wypchany, że tak grzecznie stoi? Słusznie, ja też Maurycemu powtarzam, jak jest niegrzeczny:
    Pamiętaj jeb... sierściuchu, że potrzebna mi jest tylko kocia skórka jako okład na bolące korzonki, kota wcale w skórce być nie musi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby inaczej! A tak na poważnie, to kot po prostu chciał zjeść smoka i mi przeszkadzał. A potem zobaczył coś w kuchni i w jej stronę spojrzał, zastygł na sekundę i jest zdjęcie. Ale smok do dziś schowany, bo wciąż niezwykle ją kręci.

      Usuń
    2. Moje koty nie tykają czegoś, co nie pachnie jedzeniem :D Nawet nie zajrzą do worka z psią karmą - psia sucharyna ma mniejszą zawartość mięsa, niż kocia, więc już zapach nie ten. Ale za to jak widzą, że mam dla psów surowe mięso, to aż się trzęsą. Maurycy kiedyś mi się wbił pazurami w reklamówkę i przy okazji w moją rękę.

      Usuń
    3. Rota podobno jest wybitnie ruchiliwym kotem. Gdy wpadają do nas kociarze zawsze zwracają na to uwagę. I ją po prostu wszystko bawi. Tak WSZYSTKO. Piłki, cienie, smoki, książki, kocyki. Jak się rusza chociaż trochę to ona musi to złapać. A nawet jeśli nie - to i tak spróbuje.
      Hmm... to może BARFem je karm? XD Może wtedy im przejdzie? Bo u nas to raczej są psy-głodomory, ewentualnie papugi-słonecznikoluby, a kot to jakoś tak... no zje łaskawie, jak mu się pod nos podstawi, ewentualnie jeśli się będzie nudzić. Nawet ze stołu raczej nic nie rusza: raz ją tylko przyłapałam na obgryzaniu mięsa z rosołu (niesolonego, bo psiaki miały dostać).

      Usuń
    4. A od psów próbują podbierać? Wiem, że w przypadku kaukazów to raczej średni pomysł, ale koty wiedzą pewnie swoje :P

      Usuń
    5. Mam wrażenie, że kaukaz czasem może być pewniejszy sobie, a więc łagodniejszy od jakiegoś yorka czy nawet naszych cockerów. XD

      Usuń
  2. Czytałam ją chyba z trzy razy, gdy moje zafascynowanie smokami książkowymi ograniczało się głównie do literatury dziecięcej i młodzieżówek i pamiętam, że mi się mega podobała! No i byłam ogromną fanką Funke. Nie wiem, czy teraz wciąż by mi się dobrze czytało jej książki, czy nie jestem już za stara, ale mimo wszystko mam bardzo miłe wspomnienia :). Cudowny kotek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam do Funke słabość. Tylko mam wrażenie, że np. jej "Atramentowe serce" czy nawet "Król złodziei" jest docelowo dla nieco starszych dzieciaków.

      Usuń
  3. Ja wiem, że post jest o książce, ale... Boże jaki cudowny kotek <3

    Co do książki, ja już raczej z takich pozycji wyrosłam. Coraz ciężej mi się czyta pozycje dla młodszej młodzieży. Nie mogę się doczekać aż syn mojej koleżanki i moja bratanica podrosną i będę mogła im znosić tego typu książki :D

    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam przekonana, że to naprawdę coś na poziomie "Eragona" czy "Kronik...", sama też rzadko po takie rzeczy sięgam. :P

      Usuń
  4. Nie czytałem tego i raczej się teraz nie zabiorę - najwyżej podrzucę, jak dziecko kuzyna lubej podrośnie xD. Ale... Jest jedna książka, niby dla młodzieży, która jednak broni się także dla dorosłych (przynajmniej tak uważam) - mianowicie "Tu Żyją Smoki" Jamesa Owena i kontynuacja (acz późniejsze tomy jednak nieco gorsze). Czytałaś może? Pytam, bo w sumie nieraz mam wrażenie, że tylko ja się z tym zetknąłem xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo, pierwsze słyszę szczerze mówiąc. Ale też się nie dziwię, bo w takim 2008 to nie bardzo miał mi kto tego typu książki pokazywać, a więc - czytałam tylko te bardzo popularne rzeczy. To chyba była IV/V klasa u mnie jakoś, więc wtedy wszedł "Eragon" i powoli wchodził "Zmierzch". :P

      Usuń
    2. A, no tak, to zrozumiałe :P. Jakbyś kiedyś chciała, to polecam, powiedziałbym, że to jednak wyżej, niż Eragon. :P
      Ja te książki cenię, bo przy okazji propagują takich klasyków literatury, jak Dante.

      Usuń
    3. Nie oszukujmy się, wiele nie trzeba, by książka była lepsza od "Eragona". XD

      Usuń
    4. A to swoją drogą xD. Ale powiedziałbym, że to dużo dużo lepsze :P.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony