Gdy
ludzie poszerzają swoje siedziby, smoki nie mają gdzie się ukryć. Młody Lung
wyrusza więc na wyprawę w poszukiwaniu legendarnego Skraju Nieba, które od tysięcy
lat miało być ostoją dla jego gatunku. W wyprawie towarzyszy mu samotny
chłopiec, Ben, oraz oddana przyjaciółka Siarczynka.
Tytuł: Smoczy
jeździec
Autor: Cornelia
Funke
Tłumaczenie: Anna
Urban, Miłosz Urban
Liczba
stron: 448
Gatunek: fantasy
Wydanie: Media
Rodzina, Poznań 2005
|
Gdy
myślę o powieściach młodzieżowych ze smokami w roli głównej moimi pierwszymi
skojarzeniami są „Eragon” Paoliniego i „Kroniki Świata Wynurzonego” Troisi. Nic
dziwnego, że właśnie czegoś takiego się spodziewałam po „Smoczym jeźdźcu”. Nie
wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie początkowo, że to high fantasy dla
młodzieży. Powieść prędko wyprowadziła mnie jednak z błędu. Książka Funke to
raczej dzieło skierowane dla tych starszych dzieci, które lada moment zostaną
młodzieżą, ale jednak dalej szukają bajkowych elementach w lekturach.
Dlatego,
że już na pierwszych kilku stronach dostajemy od autorki gadającego szczura i
świat przedstawiony budowany właśnie w baśniowy, a nie fantastyczny sposób. Choć
autorka stara się wszystko w miarę uzasadniać to ja, jako dorosły czytelnik,
nie byłam w stanie w jej uniwersum uwierzyć. To z resztą wyraźnie nie było jej
zamiarem. Ta powieść jest naprawdę dobrą, ale jednak – literaturą dziecięcą.
W
gruncie rzeczy autorka przedstawia nam powieść drogi w najbardziej klasycznym wydaniu.
Nasi bohaterowie tworzą drużynę, która wspólnie próbuje dotrzeć do celu i zmaga
się z przeciwnościami losu. A właściwie z jedną przeciwnością. Funke kreuje bardzo
czarno-biały świat, w którym po prostu nie mogło zabraknąć antagonisty. Główni
bohaterowie zaś są po prostu z założenia dobrzy, nawet jeśli mają jakieś
pojedyncze wady nad którymi muszą popracować.
Dość
sympatyczny jest w tej powieści edukacyjny element. Bohaterowie przemierzają
dość dużą część świata, co Funke wykorzystuje, aby opowiedzieć kilka słów o
kulturze Indii, wyjaśnić, czym są Himalaje, czy też wyjaśnić, jakie pragnienia
mieli w średniowieczu alchemicy. To wypada jednak niezmiernie naturalnie; jest
po prostu integralną częścią opowieści Funke, a nie czymś wrzuconym w nią na
siłę.
To
nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką. Cornelie Funke poznałam już w „Atramentowym
sercu” oraz „Królu złodziei”. Po latach chciałam się przekonać, czy ta pisarka
naprawdę jest tak dobra, jak ją wspominam i… muszę przyznać, że nie mm pojęcia.
Nie potrafię tego określić po „Smoczym jeźdźcu”. Bo choć to dobra literatura dla
swojego targetu to nie widzę w niej żadnych nadzwyczajnych innowacji czy ponadprzeciętnych
zdolności autorki. Ot, to porządna książka w swojej kategorii.
Jeśli
szukacie lektury dla swoich młodszych bliskich – myślę, że swobodnie możecie ten
tytuł im polecić. Jeśli sami lubicie takie powieści też wydaje mi się, że się
nie zawiedziecie. Niemniej, nie popełniajcie moich błędów i nie bierzcie tej
powieści Funke za dzieło przeznaczone dl starszej młodzieży. Bo mimo wszystko „Smoczy
jeździec” to bajka dla dzieci. Ładna, ale nieprzeznaczona dla starszego
czytelnika.
*
* *
–
Nigdzie nie lecisz.
–
A niby dlaczego? – Koboldka skrzyżowała ręce z urażoną miną.
–
Bo to jest niebezpieczne.
–
Wszystko mi jedno.
–
Przecież nie cierpisz latania. Robi ci się niedobrze.
– Przyzwyczaję się.
–
Będziesz tęsknić za domem!
–
Za czym? Myślisz, że będę czekać, aż mi ryby obgryzą łapki? O nie, lecę z tobą.
Lung
westchnął.
–
No dobrze – mruknął. – Możesz lecieć. Tylko nie narzekaj, że cię ze sobą wziąłem.
–
To cię akurat nie ominie – powiedziała szczurzyca. Zachichotała i zeskoczyła ze
skały na mokrą trawę. – Koboldy są szczęśliwe tylko wtedy, gdy mogą sobie ponarzekać.
Fragment
„Smoczego jeźdźca” Corneli Funke
Rozumiem, że ten kot wypchany, że tak grzecznie stoi? Słusznie, ja też Maurycemu powtarzam, jak jest niegrzeczny:
OdpowiedzUsuńPamiętaj jeb... sierściuchu, że potrzebna mi jest tylko kocia skórka jako okład na bolące korzonki, kota wcale w skórce być nie musi :D
Jakby inaczej! A tak na poważnie, to kot po prostu chciał zjeść smoka i mi przeszkadzał. A potem zobaczył coś w kuchni i w jej stronę spojrzał, zastygł na sekundę i jest zdjęcie. Ale smok do dziś schowany, bo wciąż niezwykle ją kręci.
UsuńMoje koty nie tykają czegoś, co nie pachnie jedzeniem :D Nawet nie zajrzą do worka z psią karmą - psia sucharyna ma mniejszą zawartość mięsa, niż kocia, więc już zapach nie ten. Ale za to jak widzą, że mam dla psów surowe mięso, to aż się trzęsą. Maurycy kiedyś mi się wbił pazurami w reklamówkę i przy okazji w moją rękę.
UsuńRota podobno jest wybitnie ruchiliwym kotem. Gdy wpadają do nas kociarze zawsze zwracają na to uwagę. I ją po prostu wszystko bawi. Tak WSZYSTKO. Piłki, cienie, smoki, książki, kocyki. Jak się rusza chociaż trochę to ona musi to złapać. A nawet jeśli nie - to i tak spróbuje.
UsuńHmm... to może BARFem je karm? XD Może wtedy im przejdzie? Bo u nas to raczej są psy-głodomory, ewentualnie papugi-słonecznikoluby, a kot to jakoś tak... no zje łaskawie, jak mu się pod nos podstawi, ewentualnie jeśli się będzie nudzić. Nawet ze stołu raczej nic nie rusza: raz ją tylko przyłapałam na obgryzaniu mięsa z rosołu (niesolonego, bo psiaki miały dostać).
A od psów próbują podbierać? Wiem, że w przypadku kaukazów to raczej średni pomysł, ale koty wiedzą pewnie swoje :P
UsuńMam wrażenie, że kaukaz czasem może być pewniejszy sobie, a więc łagodniejszy od jakiegoś yorka czy nawet naszych cockerów. XD
UsuńCzytałam ją chyba z trzy razy, gdy moje zafascynowanie smokami książkowymi ograniczało się głównie do literatury dziecięcej i młodzieżówek i pamiętam, że mi się mega podobała! No i byłam ogromną fanką Funke. Nie wiem, czy teraz wciąż by mi się dobrze czytało jej książki, czy nie jestem już za stara, ale mimo wszystko mam bardzo miłe wspomnienia :). Cudowny kotek!
OdpowiedzUsuńJa też mam do Funke słabość. Tylko mam wrażenie, że np. jej "Atramentowe serce" czy nawet "Król złodziei" jest docelowo dla nieco starszych dzieciaków.
UsuńJa wiem, że post jest o książce, ale... Boże jaki cudowny kotek <3
OdpowiedzUsuńCo do książki, ja już raczej z takich pozycji wyrosłam. Coraz ciężej mi się czyta pozycje dla młodszej młodzieży. Nie mogę się doczekać aż syn mojej koleżanki i moja bratanica podrosną i będę mogła im znosić tego typu książki :D
Biblioteka Feniksa
Ja byłam przekonana, że to naprawdę coś na poziomie "Eragona" czy "Kronik...", sama też rzadko po takie rzeczy sięgam. :P
UsuńNie czytałem tego i raczej się teraz nie zabiorę - najwyżej podrzucę, jak dziecko kuzyna lubej podrośnie xD. Ale... Jest jedna książka, niby dla młodzieży, która jednak broni się także dla dorosłych (przynajmniej tak uważam) - mianowicie "Tu Żyją Smoki" Jamesa Owena i kontynuacja (acz późniejsze tomy jednak nieco gorsze). Czytałaś może? Pytam, bo w sumie nieraz mam wrażenie, że tylko ja się z tym zetknąłem xD.
OdpowiedzUsuńNie bardzo, pierwsze słyszę szczerze mówiąc. Ale też się nie dziwię, bo w takim 2008 to nie bardzo miał mi kto tego typu książki pokazywać, a więc - czytałam tylko te bardzo popularne rzeczy. To chyba była IV/V klasa u mnie jakoś, więc wtedy wszedł "Eragon" i powoli wchodził "Zmierzch". :P
UsuńA, no tak, to zrozumiałe :P. Jakbyś kiedyś chciała, to polecam, powiedziałbym, że to jednak wyżej, niż Eragon. :P
UsuńJa te książki cenię, bo przy okazji propagują takich klasyków literatury, jak Dante.
Nie oszukujmy się, wiele nie trzeba, by książka była lepsza od "Eragona". XD
UsuńA to swoją drogą xD. Ale powiedziałbym, że to dużo dużo lepsze :P.
Usuń