Maria Garstka dostaje zaproszenie na
tajemnicze przyjęcie. Wybiera się na nie wraz z przyjaciółką, Anielą. Nie
spodziewa się, że wydarzenie będzie czymś więcej, niż tylko dobrą zabawą z wymyśloną
przez organizatora zagadką.
Po naprawdę kiepskim „Martwym sezonie”
byłam przekonana, że do cyklu o rodzinie Garstek Jadowskiej już nie powrócę.
Obyczajowość, brak konkretnej linii fabularnej i wplecione w powieść moralizatorskie
wykłady naprawdę nie były niczym przyjemnym. Ale nadarzyła się okazja, zaś „Denat
wieczorową porą” miał być ostatnim tomem z cyklu, na dodatek podobno
zdecydowanie innym, niż dwie poprzednie książki. A że to lekkie „czytadła”,
które można bez problemu przeczytać w jeden lub dwa dłuższe wieczory,
postanowiłam spróbować.
Denat wieczorową porą Aneta Jadowska, Wyd. SQN, 2021 Garstka z Ustki, t. 3 |
Sama autorka określa „Denata wieczorową
porą” jako mistery czerpiące z powieści Aghaty Christie, okraszone humorem
jakiejś polskiej twórczyni, której szczerze mówiąc nie kojarzę. Nie ma się
czemu dziwić – w końcu raczej interesuje się fantastyką, a nie kryminałem.
Niemniej, nie da się ukryć, że inspiracja zamkniętą przestrzenią typową dla tej
klasycznej pisarki kryminału jak najbardziej w najnowszej powieści Jadowskiej
występuje. Czy to jest jednak udane połączenie?
Zacznijmy może od tego, że „Denat
wieczorową porą” jest lepszy, niż „Martwy sezon”, głównie dlatego, że po
pierwsze, zawiera jednak jakąś fabułę, a po drugie – ogranicza moralizatorski
ton. On tutaj jak najbardziej gdzieś tam się przewija, szczególnie jeśli chodzi
o przemoc wobec kobiet, ale nie jest aż tak nachalny jak poprzednio. Muszę
jednak zwrócić uwagę na to, że właśnie kwestia owej przemocy jest w tym cyklu
bezustannie obecna i bezustannie podkreślana. Rozumiem, że taki był zamysł, ale
ponieważ nie jest to w żaden sposób błyskotliwie rozpisane to na etapie
trzeciej części jest już po prostu nużące, mimo istotności samego problemu.
Chciałabym, aby to był jedyny problem powieści,
ale niestety – nie jest. Nie da się ukryć, że w tym tomie fabuły jest więcej,
niż poprzednio, ale to nie oznacza, że jest jej „wystarczająco”. Jeśli przy książce
mającej 300 stron pierwsza setka jest typowo obyczajowa to trudno mówić o tym,
że mamy do czynienia z typowo kryminalną opowieścią. W końcu na początku
obserwujemy głównie typowo kobiece rozmowy, problemy związane z ewentualnym
zajściem w ciąże, obserwujemy rozważania na temat wpływu garnków na ludzkość… Ponadto, nawet gdy już zagadka rozpoczyna się na dobre, ta obyczajowość jest w historii
dalej dość mocno wyczuwalna.
Kolejnym problemem jest – przynajmniej
dla mnie – styl Jadowskiej. Aby tego typu opowieść odpowiednio działała, musi
być napisana w klimatyczny sposób. To jest ta rzecz, która wciąga i sprawia, że
czytelnik chce rozwiązać zagadkę. Niestety, w tym przypadku dostajemy słodko-uroczą narrację, która próbuje być śmieszna i zdaje się traktować całą opowieść (w
której przecież pojawia się trup!) bardzo lekko. Ale jednocześnie przynajmniej
mnie próby komediowe Jadowskiej kompletnie nie bawią, zaś niektóre sceny i
wybory bohaterów raczej wzbudzają zażenowanie. Jakby tego było mało, ta ilość
słodyczy chyba po prostu trochę mnie przerosła.
Rozwiązanie zagadki też nie wypada
spektakularnie. Właściwie mam wrażenie, że Jadowska nie do końca sobie z tym po
prostu radzi. „Morderca” zbyt szybko się ujawnia, a tropy są bardzo toporne.
Zresztą, mam wrażenie, że czasem w przypadku tego cyklu po prostu czytelnik
jest traktowany, jakby nie był inteligentnym, myślącym człowiekiem. Wszystko jest
podawane na tacy i to w stosunkowo prostacki sposób.
„Denat wieczorową porą” jest dla mnie książką podobną do „Bandy szalonych obozowiczów” Krasowskiej. Także jest lekki, obiektywnie raczej przyjemny w odbiorze, ale przy tym mocno obyczajowy i w gruncie rzeczy niewiele wnoszący. Osoby, które szukają typowego „odmóżdżenia” (np. po ciężkim dniu pracy), albo po prostu lubią przesłodzone historie, czy też mają słabość do Ustki/Garstek – pewnie będą się w trakcie lektury dobrze bawić. I fajnie – w końcu o to w literaturze chodzi. Dla mnie ta powieść to niestety zbyt mało we właściwie każdym względzie, abym czuła się lekturą usatysfakcjonowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.