poniedziałek, 19 lipca 2021

Sinobrody: trauma i relacje międzyludzkie w (prawie) autobiografii

 

Rabo Karabekian, weteran wojenny oraz malarz ekspresjonista, zaprzestał swojej pracy zawodowej. Żyje samotnie w domu wraz z kucharką i jej nastoletnią córką. Podczas spaceru po plaży wpada jednak na pewną kobietę, która namawia go do napisania autobiografii. Nowo poznana Circe Berman bardzo chce poznać wielki sekret Rabo, który ten ukrywa przed światem: co znajduje się w jego zamkniętej na cztery spusty stodole?

 

Kurt Vonnegut z jednej strony kusił mnie już od dłuższego czasu, z drugiej zaś – klasyk amerykańskiej kultury brzmiał niczym szkolna lektura, po którą człowiek nie ma ochoty sięgnąć, mimo że powinien. W moje ręce wpadł zakupiony dość spontanicznie „Sinobrody” – książka udająca autobiografię fikcyjnego malarza, nawiązująca do tytułowej, baśniowej postaci.

Sinobrody
Kurt Vonnegut
wyd. Zysk i s-ka, 2020

Jak wielkim moim zdziwieniem było, gdy odkryłam, że… to naprawdę przyjemna w lekturze książka. Pierwszoosobowa narracja prowadzona jest trochę w formie „zagadki” – bohater stopniowo otwiera się w swoim pisanym tekście, mówiąc coraz więcej o sobie, swojej przeszłości i teraźniejszości. Jednocześnie tekst zapisany jest w krótkich fragmentach, w których przeplatają się różne linie czasowe.

Przez to tekst wypada naprawdę naturalnie i dość skutecznie udaje pamiętnik człowieka niekoniecznie bardzo wprawionego w pisanie powieści jako takiej. Niemniej, nie ulega wątpliwości, że Vonnegut to prawdziwy mistrz pióra. Mimo skoków w czasie prowadzi czytelnika przez całość naprawdę płynnie. Na dodatek – co chyba najbardziej mnie zaskoczyło – nie brakuje mu poczucia humoru.

W książce Vonnegut sięga po dość trudne tematy. Rabo jest z pochodzenia Ormianinem. Jego rodzice w młodości przeżyli olbrzymią tragedię, on sam również nie miał zbyt szczęśliwego dzieciństwa. Nie łatwo było mu się wybić i spełniać swoje pasje jako malarz i rzadko wpadał na dobrych ludzi. Całe 8 lat swojego życia spędził w wojsku, w czasach II wojny światowej. Autor wykorzystuje te przeżycia swojego bohatera, poddając analizie różne rodzaje ludzkich relacji, czy traumę.

Nie da się jednak ukryć, że fabuła jako taka odkrywa w tej historii drugorzędne znaczenie. Istotniejsze są w moim odczuciu błyskotliwe przemyślenia. Obstawiam także, że roi się tu też do nawiązań do faktycznych twórców ekspresjonizmu (Rabo i wiele innych postaci w książce to bohaterowie fikcyjne), ale przyznaję – o malarstwie wiem nic, więc w tym względzie niewiele było mi dane wynieść. A ja mimo wszystko jestem raczej czytelnikiem literatury gatunkowej, nie „pięknej”, zaś z tą historią nie byłam w stanie się wystarczająco utożsamić, aby przepaść na dobre.

Nie będę jednak oszukiwać – styl Vonneguta jest naprawdę bardzo dobry i chętnie sięgnę po inne jego dzieła. „Sinobrody” to kawał dobrej literatury, tylko po prostu nie do końca dla mnie. Cieszę się, że ją mam i cieszę się, że mogłam ją poznać, bo to tytuł, który świetnie pokazuje, jak w intrygujący sposób można przedstawić bohatera oraz wprowadzić czytelnika w jego opowieść.


1 komentarz:

  1. W ogóle nie planowałam sięgać po książki Vonneguta, choć zainteresowanie jego dziełami jest widoczne wśród czytelników, zwłaszcza starszego pokolenia. Zaintrygowało mnie, że masz tak dobre odczucia po lekturze. Może dam szansę temu amerykańskiemu pisarzowi :)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony