Po odkryciu nowej technologii,
pozwalającej na kontrolę ludzkich negatywnych zachowań, wybuchła wojna. Świat
podzielił się na pół. W tej lepszej – bogatszej i cywilizowanej – połowie
mieszka Nikodem – wyjątkowo utalentowany uczeń, który wraz z innymi sobie
podobnymi rozpoczyna szkolenie na kogoś, kto w przyszłości może stanąć na czele
swoich ludzi.
Skoro „Trupokupców” Świerczek-Gryboś
uznałam za ciekawą lekturę, postanowiłam dać szansę debiutowi autorki. „Openminder”
brzmiał jednak początkowo dość „strasznie”. Druga powieść tej pisarki jest
jednak dość specyficzna i kojarzy się raczej „ciężko”, a kojarząc jej estetykę,
wydawało mi się, że debiut może być podobny, lecz gorszy, słabszy. Recenzje zresztą
też niekoniecznie mnie uspokajały, bo wiele z nich tę powieść po prostu dość
mocno krytykuje.
Openminder Magdalena Świerczek-Gryboś wyd. SQN, 2019 |
Dlatego pierwsze ok. 170 stron książki
na nieco ponad 300 w sumie okazało się zaskakująco pozytywnym zaskoczeniem.
Choć w tekście nie brakuje neologizmów, język wydał mi się zaskakująco
przystępny, szczególnie że przecież w „Trupokupcach” potrafił być dość
specyficzny, a co za tym idzie – bywał męczący. Debiut Świerczek-Gryboś jest
zresztą książką kompletnie inną, niż jej druga powieść, mimo że w obydwu
pojawia się postapokaliptyczny motyw oraz raczej dość gęsty klimat.
To, co jednak spodobało mi się
szczególnie, ale jednocześnie dla wielu czytelników może być w tym przypadku
wadą są… nawiązania. Dlatego, że choć estetykę z autorką mamy kompletnie inną
to jednak – do pewnego stopnia znamy bardzo podobne dzieła kultury. Nawiązania
do polskiej fantastyki socjologicznej z lat 80. XX wieku czasem wręcz bezpośrednio
kojarzyły mi się z Markiem Oramusem czy Maciejem Parowskim. Nie brakuje tu
nawiązań do tak znanych autorów, jak Lem czy Sapkowski, a że na temat anime mam
przynajmniej podstawową wiedzę to i tu byłam w stanie te nawiązania wyłapać. To
było dla mnie naprawdę niezmiernie miłe przeżycie, dlatego, że niełatwo jest
znaleźć kogoś, kogo kręci zarówno starsza polska fantastyka, anime i
popkultura w ogóle.
Pod kątem fabularnym sam początek jest dość
ciekawy, ale raczej nie odbierałabym tej powieści jako ponadczasową historię,
która ma podjąć dyskusję z jakimś problemem społecznym, bądź być krytyką
obecnego systemu. Oczywiście pewnie i takie wątki da się tu znaleźć, ale dla
mnie to jednak przede wszystkim zabawa i mieszanie motywów. Jednak kompletnie
mi to nie przeszkadzało i mimo że nie przepadam ani za mechami, ani za „Neon
Genesis Evanelion” (do którego wg. Pawła Majki autorka nawiązuje) to nie miałam
zamiaru na to narzekać.
Gorzej zrobiło się później. Miałam
wrażenie, że po połowie książki autorka zgubiła gdzieś rytm. Zaczyna się dziać
dużo, a właściwie – zbyt dużo, przez co przynajmniej ja traciłam
zainteresowanie historią, traciłam jej sens i nie miałam większej ochoty brnąć
dalej. Na dodatek, nawiązując do fantastyki socjologicznej autorka sięga po
brutalne motywy, które powinny szokować, ale mam wrażenie, że chwilami po
prostu wypadają dość prostacko.
„Openminder” to na pewno ciekawy debiut. W twórczości Magdaleny Świerczek-Gryboś jest coś unikalnego. Jednocześnie czy jest to po prostu dobra powieść do „poczytania”? Wydaje mi się, że nie. Bo aby w pełni się w niej odnaleźć, dobrze byłoby znać przynajmniej kilka dzieł, z których autorka czerpie. Dlatego kompletnie nie dziwie się osobom, które przez tę powieść nie przebrnęły, albo które po prostu się w trakcie lektury nudziły. Przy tym nie da się ukryć, że mniejsza połowa powieści po prostu dużo słabsza. Ale jeśli ktoś z was ma ochotę – proszę bardzo, możecie próbować dać tej powieści szansę.
Bardziej byłam zachęcona do Trupokupców, ale chyba przeszła mi ochota na twórczość tej autorki. Mam wrażenie, że aktualnie jestem w takim momencie czytania, że albo czytam dobre "pewniaki" albo nie mam ochoty na lekturę w ogóle.
OdpowiedzUsuńNo ona niestety może łatwo "nie siąść", a przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż to jeszcze młoda kobieta, może sporo dobrych rzeczy napisać, a przecież to był debiut.
UsuńNigdy nie słyszałam o autorce, ale raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. Nie słyszałam wcześniej o tej autorce.
OdpowiedzUsuńfajny blog! będe częściej tu zaglądać
OdpowiedzUsuń