Zbliża się Piąta Pora Roku. Koniec
jest coraz bliżej. W Bezruchu to sama Ziemia jest największym wrogiem
ludzkości. Gdy mąż Essun zabija jedno z ich dzieci i porywa drugie, kobieta,
mimo niesprzyjających warunków, podąża za nim, próbując odnaleźć swoją córkę.
Dawno
nie czytałam powieści high fantasy,
która nie byłaby pisana z myślą o młodzieży. Dlatego po przeczytaniu „Piątej
pory roku” Jemisin mogę bez wahania powiedzieć: tęskniłam.
Czym
jednak jest ta książka? Dla mnie ta powieść to przede wszystkim high fantasy (przez
odrębny od naszego świat). Jednak nie zupełnie czyste: autorka postanowiła
pomieszać ten właśnie gatunek z post-apokalipsą, zwykle typową dla
science-fiction. Nie będę kłamać: to połączenie wyszło jej bardzo dobrze,
chociaż powtórzę raz jeszcze: to przede wszystkim high fantasy. Tyle, że z
akcją w świecie, w którym widmo katastrofy spowodowanej ruchami płyt tektonicznych,
cały czas czai się w ludzkiej świadomości.
No
właśnie... to te ruchy tektoniczne są bazą świata Jemisin. Bez nich ta powieść
by nie istniała. To przede wszystkim ten pomysł sprawia, że ta książka jest aż
tak dobra. Osobiście nie znam żadnej innej książki, w której całość opierała
się na tej, dość wąskiej, tematyce. Bo w świecie Bezruchu nawet magia
dopasowana jest do tego, co się dzieje z tym uniwersum. Dzięki temu całość jest
spójna i ciekawa: w końcu nie potrzebujemy dziesięciu rodzajów magów, by
wszystko dobrze grało. Wystarczy jeden, a dobrze opisany, na co Jemesin jest
dowodem.
Na
dodatek autorka w swojej powieści porusza dość trudne tematy. Bo znajdziemy tu
zarówno problemy związane z odrzuceniem przez społeczność „innych” ludzi,
homoseksualizm, samotnością, wątek związany z ekologią, jak i wątek związany z
bólem matki po utracie dziecka. W „Piątej porze roku” wyraźnie widać poglądy
Jemisin, choć jednocześnie te jakoś szczególnie się nie narzucają: po prostu są
częścią tego świata... i tyle. Jedyny epizod, w którym przekazywanie swoich
poglądów autorce nie wyszło to – moim zdaniem – pokazanie transwestyty. Po
prostu pojawiło się to tak nagle, bez jakichkolwiek zapowiedzi, że wywołało u
mnie i zaskoczenie, i odrzucenie jednocześnie. Na szczęście w nieszczęściu ten
temat pojawia się chyba tylko w dwóch akapitach, więc mogę po prostu udawać, że
tego tam nie było...
Czytając,
obserwujemy historię trzech kobiet, a właściwie: jednej dziewczynki i dwóch
kobiet. Najstarsza, Essun, to matka,
która próbuje znaleźć swojego męża i córkę. Kobieta doświadczona przez życie,
która po prostu przeżywa niewyobrażalne cierpienie po śmierci syna. Wątek
młodszej, bo około dwudziestoletniej, Sjen jest chyba najbardziej przygodowy.
Mamy bohaterkę, która podróżuje razem z nielubianym przez siebie, choć
potężnym, Alabastrem, by wykonać zlecone zadanie. To całkiem przyjemny wątek, a
relacja tych dwóch postaci wypada naprawdę dobrze. Trzecia historia to historia
dziewczynki, Damai, która posiada niezwykłą moc i która zostaje zabrana do
miejsca, w której zostanie nauczona, jak jej używać. Tu z kolei mamy ciekawą
relacje z jej Stróżem, swoistym opiekunem, z jednej strony pilnującym, by nic się jej nie stało, z drugiej – strzegącym
jej, by nie zrobiła krzywdy innym.
Dzięki
obserwacji trzech zupełnie innych historii mamy okazję poznać świat
przedstawiony na różnych płaszczyznach. Jednocześnie wszystkie trzy w zgraby
sposób się łączą, choć tego, jak to się stanie, sama domyśliłam się dość
szybko. Niemniej, nie przeszkadzało mi to w czerpaniu radości z lektury.
Jemisin
pisze bardzo barwnie i ciekawie, dobrze ważąc słowa: tekst czyta się szybko,
ale jednocześnie nie jest lakoniczny. Na dodatek w przypadku jednej z bohaterek
autorka zastosowała ciekawą narracje, która po prostu wzbudza zainteresowanie.
Muszę dodać, że tłumaczem jest Jakub Małecki, czyli pisarz, a co za tym idzie –
osoba, która sama też dobrze operuje słowem, co niewątpliwie dobrze wpłynęło
na jakość treści. Chociaż... używanie słowa „lejce”, zamiast „wodze”, zawsze
mnie nieco irytuje, a to akurat miało tu miejsce. Ale to w końcu nie jest
powieść jeździecka. Poza tym warto sobie uświadomić, jaki jest angielski tytuł,
bo bądź co bądź, lepiej on oddaje istotę rzeczy. Niemniej, polski też nie jest
zły; po prostu angielskie słowo „season” ma nieco więcej znaczeń, niż nasz „sezon”,
czy „pora roku”.
Historia
poprowadzona jest zgrabnie i dynamicznie: w „Piątej porze roku” nic się nie
rozwleka i wszystko utrzymane jest w dobrym klimacie. Jednak muszę ostrzec
nieco osoby, które nie lubią w książkach czuć się zagubione: przez pierwsze
kilka, lub kilkanaście stron osobiście sama nie do końca wiedziałam, o co w tym
wszystkim chodzi. Na całe szczęście z czasem wszystko staje się jasne, a jeśli
nie, z tyłu książki możemy znaleźć dwa dodatki, które wyjaśnią nam podstawowe
zasady rządzące światem Bezruchu.
„Piąta
pora roku” to bardzo dobra fantastyka, która jednocześnie sprawia frajdę
podczas czytania, jak i porusza trudne tematy, dzięki czemu nie jest zupełnie
pustą lekturą. Zadziwia oryginalnością swoich pomysłów i kreuje bohaterów,
których chyba nie da się nie lubić. Nie dziwię się, że zdobyła Nagrodę Hugo i
nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejny tom, który już czeka na swoją
kolej.
*
* *
–
Czy Stróż to nazwisko użytkowe?
–
Tak, pochodzi od kasty Stróżów – mężczyzna cedzi każde słowo, a policzki mu
różowieją. – W normalnych warunkach wspólnoty nie mają z nas wiele pożytku.
Damaya
marszczy czoło zdezorientowana.
–
To znaczy, że kiedy Sezon się kończy, po prostu was wykopują? Ale...
Z
różnych opowieści o Stróżach wie, że to świetni wojownicy i myśliwi, a czasami
– często – również zabójcy. Wspólnoty potrzebują takich ludzi w trudnych
czasach.
Shaffa
wzrusza ramionami i odchodzi kawałek, aby usiąść na belce starego siana.
Fragment
„Piątej pory roku” Nory K. Jemisin
Nie czytam fantasy, poza przygodą ze świetną trylogią Tolkiena, ale wiem, że ta literatura ma wielu fanów i pewnie dlatego tak szybko się rozwija;-)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim fantasy ma setki, jak nie tysiące twarzy i po prostu każdy ma szansę w tym gatunku znaleźć coś dla siebie :)
UsuńAkurat fantasy to ja bardzo lubie. Nawet gdy przez pare stron jak to napisalas nie wiadomo o co chodzi, przebrne to a czasem cofne sie i przeczytam ponownie. Ksiazka wydaje sie ciekawa i plusem jest tlumaczenie przez pisarza 😃
OdpowiedzUsuńTę powieść czytałam prawie rok temu - pamiętam do tej pory jakie emocje wywołała u mnie. Nie znam się dobrze na fantastyce, ale ta powieść była dla mnie ciężka, ale pomimo to, bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach, choć swego czasu nie interesowałam się jemisin wcale. Ale to chyba kolejna z oryginalniejszych powieści fantasy, jakie się u nas pojawiły, więc tym bardziej warto się zainteresować.
OdpowiedzUsuńLejce a nie wodze... Może to jakaś próba stylizacji na język ararchaiczny?Też tak jak ja siedzisz w jeździectwie?
Raczej po prostu błąd. Dałam znać wydawcy, powinni to poprawić w dodruku ;)
UsuńJeździć nie jeżdżę, ale wiedzę teoretyczną jakaś tam mam.
W sumie spoko opcja, a to ma być trylogia, czy coś dłużeszgo...?
UsuńA, taki bajer :)
Trylogia z tego co mi wiadomo.
UsuńDawno już nie czytałam fantasy, więc może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńłooo ale to fajnie brzmi! i ma super okładkę :D
OdpowiedzUsuńjeśli Ty polecasz, to znaczy, że ta książka naprawdę ma coś w sobie. mam ją w planach :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż o niej kiedyś słyszałam, ale chyba bardzo nie wiele, bo raczej nie tak wyobrażałam sobie fabułę książki, a opis jest interesujący, przyznam, że mnie zachęciłaś. :P
OdpowiedzUsuńNie czytam fantasy. :)
OdpowiedzUsuńto może warto spróbować? ;)
UsuńJestem w trakcie tej lektury, ale jakoś ciężko mi się ją czyta...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak daleko jesteś, ale może to przez to, że faktycznie na początku panuje drobny chaos?
UsuńNie słyszałam o niej wcześniej, ale wydaje się bardzo fajna :D Przeczytam na pewno :)
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiałam, czym autorka jeszcze może mnie zaskoczyć w kolejnym tomie - ale ona ma jeszcze od groma pomysłów :)
OdpowiedzUsuńU mnie nadal czeka w kolejce. Zabrałam się kiedyś za nią, przeczytałam wstęp i odłożyłam na lepsze czasy... ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką tematykę książek i z chęcią ją przeczytam, bo zaciekawiłaś mnie nią :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre i takie inne high fantasy. Mnie urzekł w książce niezwykły świat i to nieszablonowe podejście do fabuły.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że drugi tom, nieco spokojniejszy również Ci się spodoba. :)
P.S. Wkradła Ci się literówka
"które nie lubią w książkach rzuć się zagubione"
Poprawione, dzięki ;)
UsuńCzuję się dość zaintrygowana tą książką, choć niezbyt lubię wątki post-apokaliptyczne, no ale być może i tak po nią sięgnę w przyszłości. ;-)
OdpowiedzUsuńAle to post-apo jest tu tylko dodatkiem ;p
UsuńKsiążka jest naprawdę na wysokim poziomie. Mnie samą zaskoczyło to, ile treści jest w niej zawartych. Rzeczywiście widać w niej poglądy autorki, ale nie ma też moralizującego tonu, nie czujemy się jej punktem widzenia przytłoczeni, a to świadczy o jej warsztacie :) Czytaj szybko "Wrota Obelisków" ;)
OdpowiedzUsuń