czwartek, 13 grudnia 2018

Letnia noc: Dzieciaki w niebezpieczeństwie


Old School ma zostać w tym roku zamknięta, dlatego grupa zaprzyjaźnionych chłopców nie może się doczekać, aby opuścić jej progi. W ostatni dzień szkoły okazuje się jednak, że zaginął jeden z chłopców. Duane, Mike Dale, Kevin, Jim i Lawrence postanawiają wznowić swój Rowerowy Patrol i rozwiązać zagadkę zaginięcia szkolnego kolegi.

Tytuł: Letnia noc
Autor: Dan Simmons
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Liczba stron: 727
Gatunek: horror
Wydanie: Zysk i s-ka, Poznań 2018

Po moich nieudanych spotkaniach z prozą Kinga i Strauba podchodzę do horrorów jak pies do jeża. Dana Simmonsa uwielbiam jednak przez wzgląd na inną jego twórczość, dlatego „Letniej nocy” byłam po prostu ciekawa. Jak człowiek skupiający się na SF poradzi sobie z grozą? Okazało się, że naprawdę nieźle; a przynajmniej nieźle w oczach osoby, która po horror sięga zdecydowanie rzadko.
„Letnia noc” to ponad siedemset stron. Nie mamy więc do czynienia z krótką książką, co jednak absolutnie mi nie przeszkadzało. Nim się jednak po ten tytuł sięgnie warto pamiętać, że ta powieść, mimo takiej objętości, nie ma w sobie aż tak wielu „strachów”, jak można byłoby przypuszczać. Simmons spędza wiele czasu na opisywaniu bohaterów, skupiając się na ich problemach rodzinnych, na ich wspólnych zabawach. To książka z naprawdę wielką dawką obyczajowości i spokojnie sunącą się fabułą. Mi osobiście w żadnym razie to nie przeszkadzało; wolę, gdy historie pogłębiają bohaterów, zwłaszcza, gdy jest ich tak wielu, jak w „Letniej nocy”. Na pewno jednak nie jest to dzieło dla osób szukających szybkiej akcji.
Niemniej… właśnie dzięki temu poczułam się do postaci przywiązana, a mimo takiej ich ilości w żadnym razie mi się nie myliły. Zwykle, gdy w książce mamy do czynienia z 4-5 głównymi bohaterami mylą mi się praktycznie do końca; Simmons jednak bardzo konkretnie ich rozróżnił i o pomyłkach po prostu nie ma mowy.
Z resztą, sam styl tego autora naprawdę mi „pasuje”: choć ma w sobie odpowiednią wagę to treść wchodzi płynnie i gładko, bez problemu wciągając, nie powodując przy tym dłużyzn. To właściwie cecha wszystkich książek Simmonsa, które poznałam: nawet, jeśli ten autor sięga po filozoficzne, trudne wątki to i tak jego twórczość jest stosunkowo łatwa w przyswojeniu.
A co z elementami grozy? W związku ze stopniowym budowaniem napięcia, gdy już pojawiały się „strachy” faktycznie czułam niepokój. Może nie przerażenie, ale niepokój właśnie. Wydaje mi się, że te elementy pojawiały się na tyle często, aby zachować uwagę czytelnika nawet, jeśli ten czuł się nieco znudzony przez obyczajowe elementy. Warto jednak pamiętać, że horror (przynajmniej w moim odczuciu) zawsze wymaga pewnego zawieszenia niewiary. W tym „uniwersum” nie wszystko będzie działało tak, jak w świecie rzeczywistym. Dzieciaki będą nad wyraz mądre, a zło i ciemność będzie się pojawiała trochę bez konkretnego powodu. Ot tak, by się pojawić, zabić i dać się pokonać, albo przynajmniej uśpić.
Simmons też nie wyjaśnia do końca powodu pojawienia się zła, nie analizuje tego jakoś szczególnie i po prostu pozostawia to w domyśle. Szczerze mówiąc nie narzekałabym, gdybym dostała odrobinę w pełni sensownego wyjaśnienia zastałej sytuacji, ale… nie jest to coś, co szczególnie mi przeszkadzało.
„Letnia noc” była dla mnie przyjemnym powrotem do takiego nieco bardziej klasycznego horroru; w tym roku z książek grozy zapoznałam się właściwie tylko z jednym zbiorkiem Lovecrafta oraz książką Ćwieka, które raczej różniły się w konstrukcji i klimacie od „typowej” książki grozy, a moje ostatnie nieudane spotkanie ze Straubem miało miejsce w kwietniu 2017. Cieszę się więc, że w końcu mogłam znaleźć w tym gatunku coś, co po prostu przypadło mi do gustu.


* * *

Mike po prostu to uwielbiał. Część jego duszy asystowała przy przygotowaniach do cudu Eucharystii, część natomiast wędrowała gdzieś daleko, jakby rzeczywiście mogła oderwać się od ciała… odwiedzić babcię w jej zaciemnionym pokoju, tyle że babcia znów mogła mówić, dzięki czemu rozmawiali jak wtedy, kiedy był mały, a ona opowiadała mu historie o Starym Kraju… albo unosić się nad polami i lasem za Calavary Cementery i Jaskinią, wolny niczym kruk, obdarzony ludzką duszą, patrzeć (…) na zarośnięte częściowo koleiny Gypsy Lane wijącej się wśród lasów i pastwisk…
Fragment „Letniej nocy” Dana Simmonsa




Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i Sk-a!

7 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać aż po nią sięgnę. Too będzie jedna z moich książek świątecznych. Do Simmonsa mam baedzo ciepły stosunek po Hyperionie, a grozę bardzo lubie, więc wierzę, że to nie może być nieudany duet :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tą recenzję, bo oglądam Stranger Things i jest to wg mnie naprawdę świetny serial. Widzę, że twórcy zaczerpnęli sporo inspiracji z tej książki, może kiedyś przeczytam :). Choć ilość stron nieco mnie zaskoczyła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię horrory, wiec chętnie poznam tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli będę miała okazję, to na pewno ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Simmonsa mam na liście, tylko trochę przeraża mnie gatunek ;c i objętość... Ale cieszę się, że tak ciepło o nim mówisz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, a tak bardzo napaliłam się na tę książkę, że będzie straszna i trzymająca w napięciu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź pod uwagę, że mnie raczej książki nie straszą. ;P Poza tym ona w napięciu przecież trzyma.

      Usuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony