Mąż Leny (Natalie Portman) jest
wojskowym. Kiedy nie wraca z tajnej wyprawy kobieta uznaje go za zmarłego.
Pewnego dnia pojawia się na progu jej domu i dziwnie się zachowuje. Wkrótce
później choruje i trafia razem z żoną do tajnego ośrodka badawczego, prowadzonego
przez dr Ventress (Jennifer Jason Leigh). Lena prędko odkrywa, że mąż badał
sprawę Strefy X, miejsca dziwnej anomalii na Ziemi, której przestrzeń bezustannie
się powiększa. Kobieta podejmuje decyzje: razem z grupą innych pań ma zamiar zbadać
jej wnętrze.
„Anihilacja” (2018) ang. „Anihilation” też. Alex Garland horror science-fiction |
Alex
Garland i Jeff VanderMeer w jednym – to połączenie nie mogło się skończyć
normalnie. W końcu ten pierwszy, twórca uwielbianej przeze mnie „Ex Machiny”
lubi tworzyć kino niewielkie i specyficzne, ale bardzo inteligentne. Zaś VanderMeer
zapadł mi w pamięć „Podziemiami Vensis” – powieścią z gatunku dystopii, która
swą formą przypominała senne majaki. Nic więc dziwnego, że „Anihilacja”, film na
podstawie jego książki, też zawiera właśnie takie elementy. Zwłaszcza, że
podobno Gerland stworzył swoje dzieło na podstawie interpretacji, jaką stworzył
po lekturze.
Niełatwo
jest mi o tym filmie mówić, bo mam wrażenie, że tak naprawdę… nie do końca jest
o czym. „Anihilacja” to na tyle dziwny obraz, że trzeba go zobaczyć, aby po swojemu
go zrozumieć i zinterpretować. Choć teoretycznie dostajemy konkretną fabułą,
która zwłaszcza na początku jest mocno zarysowana to w gruncie rzeczy trudno rzec
z pewnością, czy wszystko to „realne” wydarzenia, czy może coś dziejącego się
tylko w głowie Leny, a może – to tylko merafora jej życia. A może jednak „Anihilacja”
to metafora dotycząca feminizmu, albo ekologii? W tym filmie absolutnie nic nie
jest w pełni jasne.
Mimo
tego istnieje kilka elementów, które są raczej stałe i o których chyba mogę bez
ogródek powiedzieć. „Anihilacja” to film produkcji Netflixa, a więc nie jest
dziełem z bardzo dużym budżetem i to naprawdę czasem widać. Niektóre efekty
specjalne są wyraźnie sztuczne, nienajlepsze, niedopracowane. Niemniej, same
projekty przedstawianych obiektów i ich pomysłowość moim zdaniem nadrabiają
niedoróbki budżetu. Ponadto w tym baśniowym, mglistym i niepewnym otoczeniu
słabe CGI nie rzuca się aż tak bardzo w oczy.
Co
z innych „pewniaków”? Osoby zachęcone tym, że film uznany został za horror
fantastyczno-naukowy mogą się „Anihilacją” rozczarować. Faktycznie, to dzieło
ma w sobie kilka mrocznych scen, ponadto jego atmosfera jest raczej
niepokojąca, ale osobiście nie nazwałabym jej typową dla horroru.
Osoby
szukające dziwnych obrazów; takich, które wymagają analizy i własnej interpretacji
naprawdę powinny po ten film sięgnąć. To ciekawe dzieło do dyskusji i rozmów o
nim, ponadto zapewniające zachwyt nad niektórymi z pomysłów twórców. Tych,
którzy szukają jednak „zwykłego” filmu na popołudnie przestrzegam: to nie jest
typowe kino, do którego przyzwyczaiło nas Hollywood.
Mnie się bardzo podobało, ale nie ukrywam, że jestem fanem VanderMeera (tak na marginesie, uważam za jego najlepszą książkę Shriek: Posłowie).
OdpowiedzUsuńFilm nie jest produkcji Netflixa. Netflix go tylko dystrybuuje tam, gdzie nie wszedł do kin. Producentem jest Paramount Pictures.
OdpowiedzUsuń