Lazlo i Sarai są w końcu razem, choć
nie do końca tak, jakby chcieli. Obydwoje stopniowo odkrywają swoje możliwości.
Jednocześnie czeka przed nimi trudny wybór. Ktoś musi zginąć i będzie to albo
Sarai, albo mieszkańcy Szlochu.
Tytuł: Muza
Koszmarów
Tytuł serii: Strange The Dreamer
Numer tomu: 2
Autor:
Laini Taylor
Tłumaczenie:
Bartosz Czartoryski
Liczba
stron: 512
Gatunek: fantasy
Wydanie: SQN,
Kraków 2019
|
„Marzyciel”
był chyba jednym z moich największych zaskoczeń 2018 roku: spodziewałam się
powieści młodzieżowej, a dostałam książkę, którą właściwie trudno określić tym
mianem. Miała wprawdzie drobne elementy, sugerujące target, ale pod względem
stylu autorki zdecydowanie odbiegała od mojej wizji typowej, amerykańskiej powieści
fantasy dla młodych czytelników. Na kontynuację, czyli „Muzę Koszmarów”
naprawdę bardzo czekałam. Nie zawiodłam się na niej, choć w tym przypadku ta „młodzieżowość”
jest jednak bardziej dostrzegalna.
A
dostrzegalna jest – moim zdaniem – głównie przez pewien drobny dysonans, który
autorka stworzyła w „Muzie Koszmarów”. Z jednej strony ponownie dostajemy
absolutnie przepiękny styl Laini Taylor. Jej słowa układają się w przepiękne
brzmienia, a porównania zaskakują. Ta odziana w czerwoną okładkę powieść zachwyca
swoją wrażliwością, która jednocześnie nie jest w żadnym razie infantylna.
Z
drugiej zaś strony w dialogi w „Muzie Koszmarów” brzmią naprawdę młodzieżowo.
Brakuje im tej głębi i mocy, którą mają opisy. Czasami wydają się spłaszczać
nieco historię, sprowadzać ją na ziemię i choć są raczej przyjemne to po prostu
nie mają w sobie aż takiej magii. To jest zdecydowanie jedna z tych książek, w
której czekałam na „ściany tekstu”, a nie wymiany zdań między bohaterami.
Mimo
powyższego, „Muza Koszmarów” podobnie jak tom poprzedni jak na powieść
młodzieżową ma naprawdę wysoki próg wejścia. Po części dlatego, że nie jest to
typowe fantasy, a książka z elementami realizmu magicznego. Nie wszystko w
świecie Taylor musi mieć pełny sens logiczny, nie wszystko musi być dokładne
wyjaśnione, a wiele rzeczy trzeba brać „na wiarę”, co nie każdemu czytelnikowi,
zwłaszcza młodemu i niedoświadczonemu, może się spodobać. Niemniej, to właśnie
ta cecha sprawia, że czytanie „Muzy Koszmarów” przypomina bardzo baśniowy sen i
nadaje jej tej niezwykłej, magicznej otoczki.
Gdybym
miała powiedzieć, o czym jest „Muza Koszmarów” powiedziałabym, że to przede
wszystkim powieść o osobach skrzywdzonych przez los i o tym, jak te radzą sobie
z traumą. Taylor porusza tę tematykę z naprawdę olbrzymią wrażliwością i
wyczuciem, czasami wymuszając na czytelniku zatrzymanie się i przemyśleniem
pewnych faktów.
Przy
tym wszystkim mam jednak wrażenie, że tom pierwszy był dla mnie bardziej
magiczny. Nie czuje się wprawdzie zawiedziona tomem drugim, ale po prostu sam
początek „Marzyciela”, stopniowe zagłębianie się w świat i sny Lazla miały w
sobie pewną magię, której „Muza Koszmarów” po prostu nie była w stanie
powtórzyć. Jednocześnie osobom, które nudziły się przez pierwszą połowę
poprzedniej części, powinien spodobać się fakt, że w tym przypadku nie
dostajemy tak długiego i powolnego wstępu.
„Muza
Koszmarów” to po prostu dobra kontynuacja dobrej książki. Jest wprawdzie
powieścią dedykowaną młodzieży, ale jednocześnie jest świetną historią w
zupełnym oderwaniu od wiekowego targetu. Naprawdę, styl Taylor nie ma w sobie
nic z prostoty i infantylności, która zwykle towarzyszy tego typu książkom, a
sama historia jest tak magiczna i baśniowa, że wiek czytelnika pełni tu drugo-
czy trzeciorzędne znaczenie. Dylogia Laini Taylor jest naprawdę oryginalną i
ciekawą historią, po którą warto sięgnąć. Zwłaszcza, że nie jest to wielotomowa
seria, której kolekcjonowanie i czytanie zajmie lata.
*
* *
Istniało
takie słowo z mitologii: „sathaz”. Oznaczało pragnienie posiadania czegoś, co
nigdy nie mogło być twoje. Oznaczało bezmyślną, beznadziejną tęsknotę, marzenie
ulicznika o byciu królem i pochodziło z opowieści o człowieku, który ukochał
księżyc. Lazlo uwielbiał tę historię, lecz teraz ją znienawidził. Mówiła bowiem
o pogodzeniu się z niemożliwym, a tego zrobić nie mógł. Gdy Sarai rozwiewała
się w jego ramionach, był pewien jednego: musiał z tym walczyć.
Fragment
„Muzy Koszmarów” Laini Taylor
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN.
Chcesz kupić tę książkę? Sprawdź bookbox!
Chcesz kupić tę książkę? Sprawdź bookbox!
Wstyd się przyznać, ale nie znam twórczości autora.
OdpowiedzUsuńTo ona. ;) Nie stworzyła jakiejś nadmiernej ilości dzieł, więc nie ma co się dziwić.
UsuńMuszę ją w końcu przeczytać, ostatnio wszędzie o niej piszą
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie Marzyciela, więc pewnie następna będzie ta książka :D
OdpowiedzUsuńOczywiście bardzo chętnie przeczytam "Muzę Koszmarów" :D Cieszę się, że w końcu autorka porusza problem radzenia sobie z traumą, czego zabrakło mi w "Marzycielu" :)
OdpowiedzUsuńNie, żeby coś, ale co tam robi Mystique? :P
OdpowiedzUsuńA tak całkiem na poważnie, to bardzo zachęciłaś mnie tym, że tam taki piękny język opisów ma być. Zazwyczaj tego dzisiaj brakuje.
Usuń