Ludzkość zasiedliła Układ Słoneczny.
Statek Jima Holdena w trakcie jednego ze swoich kursów odbiera wołanie o pomoc.
Mężczyzna, razem z trójką innych członków załogi wyrusza, aby sprawdzić co stało
się ze statkiem Scopuli. Wkrótce później ich statek-matka zostaje unicestwiony.
W tym samym czasie detektyw Miller pracujący w Pasie Asteroid dostaje zlecenie:
ma odszukać i porwać Julie Mao, młodą i bogatą, lecz zbuntowaną dziewczynę,
która według swojej rodziny może być w dużym niebezpieczeństwie.
Tytuł: Przebudzenie
Lewiatana
Tytuł
serii: Expanse
Numer tomu: 1
Autor: James
S. A. Corey
Tłumaczenie: Marek
Pawlec
Liczba
stron: 544
Gatunek: space
opera
Wydanie: Mag,
Warszawa 2018
|
Dlaczego?
Sprawa jest prosta – dwa pierwsze sezony „The Expanse” bardzo wiernie oddaje
treść „Przebudzenia Lewiatana”. Zmiany w samej historii są naprawdę niewielkie
(a przynajmniej ja większych nie zauważyłam, będąc już jakiś czas po obejrzeniu
serialu), dzięki czemu po prostu nie mogę mieć do samej fabuły innego podejścia
w przypadku oryginału, czy serialu. Tak, jak lubiłam adaptację, tak lubię oryginał
– i już. „Przebudzenie Lewiatana” to utrzymana w dość poważnym tonie space
opera, do której treści jestem naprawdę przywiązana.
Omawianie
książki to jednak nie sama historia, ale też język, jakim posługuje się autor,
czy w tym przypadku – autorzy. Muszę przyznać, że z tym po prostu nie miałam
żadnych większych zgrzytów. Być może wynika to właśnie ze znajomości historii samej
w sobie, ale w moim odczuciu duet pisarski Daniela Abrahama i Ty Franck’a pisze
poprawnie i przejrzyście. Ich styl jest po prostu „w sam raz” – nie jest lekki
w sposób infantylny, panowie nie boją się opisów, nie próbują być zabawni na
siłę, ale jednocześnie dobrze wyważają akcję, kończą rozdziały w kulminacyjnych
momentach i po prostu nie pozwalają na nudę. W „Przebudzeniu Lewiatana”
bezustannie coś się dzieje, coś wybucha, ktoś kogoś goni. Tempo tej historii naprawdę mi odpowiadało,
choć – przypominam ponownie – może to częściowo wynikać ze znajomości wersji
serialowej.
Warto
dodać, że narracja „Przebudzenia Lewiatana” poprowadzona jest dwutorowo:
autorzy oddają głos tylko Millerowi i Holdenowi z wyjątkiem prologu i epilogu
historii. Ich rozdziały bezustannie przeplatają się, dynamizując historię.
A
co z samymi bohaterami książki? Muszę przyznać, że w trakcie czytania miałam
przed oczami bezustannie twarze serialowych aktorów, choć oczywiście – ich
charaktery w drobny sposób się różnią. Miałam wrażenie, że serialowy Holden
jest mniej konkretny i częściej wygląda jakby zaraz miał się rozpłakać (przez
co wolę „oryginalnego”), a książkowy Miller to postać bardziej zniszczona przez
życie. Relacja Amosa i Naomi w „Przebudzeniu Lewiatana” wydała mi się skromnej
zarysowana, a Aleks… Aleks jest po prostu świetnym pilotem i elementem, który
czasem potrafi rozładować napięcie. W jego przypadku chyba zauważyłam najmniej
zmian.
Mam
wrażenie, że ta space opera jest przy okazji tytułem, który nie wymusza
czytania o olbrzymiej ilości technologii, raczej skupiając się na „przygodzie”
i relacjach bohaterów. Dzięki temu „Przebudzenie Lewiatana” może okazać się
książką dobrą także dla osób, które właśnie tego technicznego podejścia
obawiają się z science-fiction. Jakby nie patrzeć już sam gatunek tej serii wymusza
jej mocno rozrywkowy charakter, choć sam ton książki należy raczej do
poważnych.
Dla
mnie „Przebudzenie Lewiatana” było powtórką z rozrywki i cudownym powrotem do
bohaterów, których naprawdę lubię. Cieszę się, że oryginał nie okazał się dla
mnie smutnym zderzeniem z rzeczywistością i na pewno nie raz polecę ten tytuł
osobom szukającym podobnej rozrywki.
*
* *
Miller
zamknął oczy. Jego skafander przypominał,
że zostało mu tylko dwadzieścia minut tlenu.
–
Nie możesz zabrać Finwala! Nie ma jej i nie ma, i nie ma!
–
O szlag – rzucił Miller. – O Jezu.
Puścił
wózek, zawracając w stronę rampy, światła i szerokich korytarzy stacji. Wszystko
się trzęsło, sama stacja drżała jak ktoś na skraju hipotermii. Tylko,
oczywiście, wcale tego nie robiła. Całe drżenie pochodziło od niego. To wszystko
było w głosie Erosa. Było tam przez cały czas. Powinien był wiedzieć.
Może
wiedział.
Nie słyszałam ani o książce, ani o serialu, ale zwyczajnie lubię ten klimat i myślę, że jak trafi się okazja, to się skuszę :)
OdpowiedzUsuń