Shelley trafia do tajnego oddziału,
zarządzanym przez Czerwień. Prowadzi oddział, starając się zdecydować komu
powinien zaufać.
Muszę
się przyznać: nie potrafiłam zabrać się za ukończenie „Czerwieni” Lindy Nagaty.
Ostatni tom tej trylogii, „W stronę mroku” leżał na mojej półce przez dobre
osiem miesięcy, nim postanowiłam się za niego zabrać. Nie widzę w tym nic
dziwnego: to nie jest seria nadzwyczaj wybitna, a militarne tematy nigdy nie
należały do moich ulubionych.
Tytuł: W
stronę mroku
Tytuł
serii: Czerwień
Numer tomu: 3
Autor: Linda
Nagata
Tłumaczenie: Mirosław
P. Jabłoński
Liczba
stron: 486
Gatunek: militarne
science-fiction
Wydanie: Rebis,
Poznań 2017
|
Po
zakończeniu całej trylogii odnoszę wrażenie, że to po prostu książki, które
sprawdzą się w przypadku bardzo konkretnej grupy odbiorców. To literatura
bardzo męska, skupiona praktycznie tylko na akcjach militarnych. „W stronę
mroku” jest książką, która tak naprawdę w ogóle nie buduje głębokich relacji
między bohaterami, ani nie skupia się na tle wydarzeń. Wprawdzie te informacje
są w jakiś sposób przemycane, ale jednak wyraźnie widać, że nie są celem
istnienia tej powieści.
Temat
sztucznej inteligencji działającej gdzieś w sieci, który sprawia, że trylogia może
intrygować niestety jest też zepchnięty na dalszy plan. Teoretycznie
bohaterowie cały czas o niej mówią, cały czas o niej pamiętają, ale jako
czytelnik nie odczułam, aby autorka się tak naprawdę, z pełnym zaangażowaniem
skupiła właśnie na niej.
Naprawdę,
fabuła „W stronę mroku” opiera się tylko na akcjach. Shelley razem ze swoim
oddziałem leci do jednego miejsca, wykonuje zadanie i nagle okazuje się, że
musi lecieć na kolejną, jeszcze bardziej niebezpieczną misję. W ten sposób mija
praktycznie cała książka i najzwyczajniej w świecie jeśli czytelnik nie jest tym
zainteresowany po prostu się znudzi. Zwłaszcza, że przynajmniej mi nie udało
zżyć się z bohaterami.
Nie
oznacza to jednak, że jest to zła książka. Absolutnie nie. To książka dla
konkretnego targetu – i nie ma w tym nic złego. Same militarne realia są
przedstawione naprawdę nieźle, a otaczająca naszych bohaterów technologia to po
prostu dodatkowy smaczek. Dlatego moim zdaniem nawet nie jest to literatura dla
fanów „po prostu science-fiction”: sięgając po trylogię Nagaty trzeba się po
prostu nastawić na bardzo specyficzny typ literatury.
Moje
„problemy” z tą serią zaczęły się już przy tomie drugim, który po prostu mocno
mnie wymęczył. Niestety, z ostatnią częścią nie było wcale lepiej. Trochę
żałuje, bo widzę, że autorka włożyła w swoją historię sporo pracy. Niestety, brakuje
mi jakiegokolwiek przywiązania się do postaci (nawet głównego bohatera) i przedstawionych
realiów. W trakcie czytania przyłapywałam się na tym, że nawet nie obchodziło
mnie w jakim celu odbywa się kolejna misja Shelly’ego: wszystkie zlewały mi się
w całość, nie kibicowałam postaciom, nie interesowały mnie ich rozmowy, ani
bliższe relacje.
Jeśli
znacie poprzednie tomy tej trylogii i uważacie, że to jest „wasza” literatura
myślę, że i kolejna część będzie całkiem miłą rozrywką. Niestety, ja do serii
raczej nie wrócę: po prostu nie jest to literatura przeznaczona dla mnie, choć
nie żałuje, że miałam okazję ją poznać.
*
* *
Wszyscy w GRK mają podobny podstawowy
styl osobowościowy. Mógłbym go nazwać inklinacją do służby, ale jebać to.
Jesteśmy kółkiem wzajemnej adoracji, skupiającym pompatycznych skurwieli
obarczonych kompleksem mesjasza i uzależnionych od adrenaliny.
Fragment
„W stronę mroku” Lindy Nagaty
Tak jak piszesz, ta tematyka jest dla wybranych osob i ja do nich nie naleze :-]
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty - lubię się zżyć z bohaterami i przez jakiś czas żyć książką. Co nie zmienia faktu, że z ciekawości bym zerknęła ;)
OdpowiedzUsuńA myślę, że dla niedoszłego wojaka, to się nada ;). Dzięki, nie słyszałem o tym.
OdpowiedzUsuńFajne military science-fiction to cykl o Honor Harrington. Wydaje mi się, że również dla osób lubiących czytać o relacjach między ludźmi itd.
W sumie chętnie poznałabym Twoją opinię - ja jestem w tym temacie kompletnie zielona, więc nie jestem w stanie w 100% zweryfikować, jak Nagata odrobiła lekcję pod kątem wojskowych aspektów.
UsuńMoże uda mi się zerknąć na to kiedyś. ;)
To strasznie długa seria, ale warto. Davida Webera w ogóle polecam, także jego fantasy. Może nie jakoś bardzo dobry, ale mimo wszystko, uważam, że całkiem nieźle pisze
UsuńRaczej nie sięgnę po tą serię. Po pierwsze wydaje mi się, że to nie moja bajka, a po drugie omijam serie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.