Pewnego dnia Jack zapomina wziąć lek,
który zażywa odkąd pamięta. W trakcie treningu ujawniają się jego niezwykłe
zdolności. Nastolatek nie jest świadomy, na jak wielkie niebezpieczeństwo
właśnie się wystawił.
Powieści
fantastyczne dla młodzieży mogę swobodnie podzielić na trzy główne kategorie:
te kiepskie i zupełnie głupie, przeciętne oraz lepsze, niż większość. „Dziedzic
wojowników” to książka z tej pośredniej grupy. Nie przeraża głupotą bohaterów i
czyta się go lekko, ale to w dalszym ciągu nie jest wybitna literatura.
Zacznijmy
może najpierw od tego, co wyróżnia tę książkę. Zaskakującym pomysłem w powieści
Chimy jest sam sposób na magię: ta ukryta jest nie tylko w genach, ale też w
magicznych kamieniach, od których uzależniona jest „klasa” osoby z nadprzyrodzonymi
umiejętnościami. To ciekawy motyw, który swobodnie mógłby dobrze zadziałać nawet
w powieści dla dorosłych. Poza tym jednak „Dziedzic wojowników” to po prostu
bardzo typowa książka dla swojego gatunku.
W
końcu mamy młodzieńca, mamy jego obiekt westchnień; mamy też wrogów, walki i
akcję, a także świat, który niekoniecznie ma sens oraz bohaterów często
postępujących dość głupio i naiwnie. Czyli ni mniej, ni więcej – przeciętną,
typową powieść fantasy dla młodzieży. Jednak zwłaszcza biorąc pod uwagę, że „Dziedzic
wojowników” to debiut autorki nie wypada szczególnie źle.
Ciekawym
przypadkiem w książce jest nawiązanie do Wojny Dwóch Róż oraz fakt, że autorka
nie postawiła na wielkie zło nie z tego świata, a na polityczne rozgrywki.
Oczywiście nie są szczególnie głębokie, ani skomplikowane, a w realnym,
dorosłym świecie nie miałyby prawa działać w sposób przedstawiany w „Dziedzicu
wojowników”, ale mimo tego i tak warto zwrócić na ten fakt uwagę.
Samo
czytanie książki jest bardzo proste, lekkie; do tego stopnia, że czasem
pominięcie kilku stron właściwie niczego nie zmieni. „Dziedzic wojowników” to
książka, którą oczytana osoba swobodnie pochłonie w jeden dzień: mimo pewnej
objętości naprawdę należy do tych wyjątkowo łatwych w przyswojeniu pozycji.
Muszę jednak przyznać, że sam początek, czyli prolog i pierwszy rozdział
sprawiły, że poczułam się nieco zmieszana. Autorka próbuje w nich przedstawiać
przeszłe czasy, ale w moim odczuciu dało to efekt chaosu. Zwłaszcza, że
wszystkie detale dotyczące działania magii wyjaśnia w kolejnych rozdziałach w
związku z czym te części nie mają większego sensu. Osobiście wolałabym, gdyby
autorka wykorzystała je jako retrospekcje, zachowując tajemnicę wokół Jacka
przez nieco dłuższy czas.
Dodać
muszę, że tłumacz wybrał jedno słowo do określania magii, które w języku
polskim brzmi absolutnie źle; i nie byłby to tak wielki problem (to w końcu
naprawdę tylko jedno słowo), gdyby nie fakt, że książka absolutnie cały czas
obraca się wokół niego. Ale niestety, tak bywa i zdarza się nawet najlepszym.
Wydaje
mi się, że nie jest to książka, o której warto dłużej mówić. „Dziedzic
wojowników” to absolutnie przeciętne młodzieżowe fantasy, które młodszym
czytelnikom i miłośnikom tej odmiany fantastyki powinno się spodobać. Inni,
najzwyczajniej w świecie, mogą sobie ten tytuł odpuścić.
*
* *
Miecz
zapłonął, gdy Jack nim potrząsnął. Połączenie człowieka i metalu, ciała i
stali. Dzikie, prymitywne. Chłopak podniósł się, wysunął głownię przed siebie,
rzucając światło na trawę i kamienie. Klinga śpiewała, tnąc ciemność raz, dwa,
trzy razy, przełamując cień, szukając światła. Pogromca cieni.
Fragment
„Dziedzictwa wojowników” Cindy Williams Chima
Trochę szkoda, że książka wypadła słabo - nic tak człowieka nie irytuje, jak średniaki.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - świetny masz kubek :D
Ja przez tę książkę nie przeszłam :/ Porzuciłam ją po przeczytaniu 50 stron :/
OdpowiedzUsuńOjej, a co Cię aż tak zmęczyło?
UsuńKubek po prostu rewelacja! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie o książce napisałaś, ale jednak nie zachęciłaś mnie do zapoznania się z nią - chyba czuję się już za stara na średniej jakości fantasy dla młodzieży. ;) Żeby nie było - na dobre fantasy dla młodzieży nie czuję się wciąż za stara. :D
Dobra książka jest dobra niezależnie od targetu. :D
UsuńOtóż to. :)
UsuńChima wciąż przede mną - jeszcze nie czytałam jej książek. Doceniam fakt nieirytujących i głupich bohaterów - mam wrażenie, że to sobie cenię ostatnio bardziej i jakoś nie mogę zdzierżyć głupiutkich bohaterów/ek...
OdpowiedzUsuńTo, że nie przeraża, nie oznacza, że zupełnie jej nie ma. xD
UsuńNo nie zachęciłaś :P ale fakt w powieściach młodzieżowych trudno trafić na perełki
OdpowiedzUsuń