sobota, 2 lutego 2019

Dziedzic wojowników: Ciekawy pomysł, przeciętna książka


Pewnego dnia Jack zapomina wziąć lek, który zażywa odkąd pamięta. W trakcie treningu ujawniają się jego niezwykłe zdolności. Nastolatek nie jest świadomy, na jak wielkie niebezpieczeństwo właśnie się wystawił.

Tytuł: Dziedzic wojowników
Tytuł serii: Kroniki dziedziców
Numer tomu: 1
Autor: Cinda Williams Chima
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Liczba stron: 448
Gatunek: urban fantasy
Wydanie: Galeria Książki, Kraków 2012
Powieści fantastyczne dla młodzieży mogę swobodnie podzielić na trzy główne kategorie: te kiepskie i zupełnie głupie, przeciętne oraz lepsze, niż większość. „Dziedzic wojowników” to książka z tej pośredniej grupy. Nie przeraża głupotą bohaterów i czyta się go lekko, ale to w dalszym ciągu nie jest wybitna literatura.
Zacznijmy może najpierw od tego, co wyróżnia tę książkę. Zaskakującym pomysłem w powieści Chimy jest sam sposób na magię: ta ukryta jest nie tylko w genach, ale też w magicznych kamieniach, od których uzależniona jest „klasa” osoby z nadprzyrodzonymi umiejętnościami. To ciekawy motyw, który swobodnie mógłby dobrze zadziałać nawet w powieści dla dorosłych. Poza tym jednak „Dziedzic wojowników” to po prostu bardzo typowa książka dla swojego gatunku.
W końcu mamy młodzieńca, mamy jego obiekt westchnień; mamy też wrogów, walki i akcję, a także świat, który niekoniecznie ma sens oraz bohaterów często postępujących dość głupio i naiwnie. Czyli ni mniej, ni więcej – przeciętną, typową powieść fantasy dla młodzieży. Jednak zwłaszcza biorąc pod uwagę, że „Dziedzic wojowników” to debiut autorki nie wypada szczególnie źle.
Ciekawym przypadkiem w książce jest nawiązanie do Wojny Dwóch Róż oraz fakt, że autorka nie postawiła na wielkie zło nie z tego świata, a na polityczne rozgrywki. Oczywiście nie są szczególnie głębokie, ani skomplikowane, a w realnym, dorosłym świecie nie miałyby prawa działać w sposób przedstawiany w „Dziedzicu wojowników”, ale mimo tego i tak warto zwrócić na ten fakt uwagę.
Samo czytanie książki jest bardzo proste, lekkie; do tego stopnia, że czasem pominięcie kilku stron właściwie niczego nie zmieni. „Dziedzic wojowników” to książka, którą oczytana osoba swobodnie pochłonie w jeden dzień: mimo pewnej objętości naprawdę należy do tych wyjątkowo łatwych w przyswojeniu pozycji. Muszę jednak przyznać, że sam początek, czyli prolog i pierwszy rozdział sprawiły, że poczułam się nieco zmieszana. Autorka próbuje w nich przedstawiać przeszłe czasy, ale w moim odczuciu dało to efekt chaosu. Zwłaszcza, że wszystkie detale dotyczące działania magii wyjaśnia w kolejnych rozdziałach w związku z czym te części nie mają większego sensu. Osobiście wolałabym, gdyby autorka wykorzystała je jako retrospekcje, zachowując tajemnicę wokół Jacka przez nieco dłuższy czas.
Dodać muszę, że tłumacz wybrał jedno słowo do określania magii, które w języku polskim brzmi absolutnie źle; i nie byłby to tak wielki problem (to w końcu naprawdę tylko jedno słowo), gdyby nie fakt, że książka absolutnie cały czas obraca się wokół niego. Ale niestety, tak bywa i zdarza się nawet najlepszym.
Wydaje mi się, że nie jest to książka, o której warto dłużej mówić. „Dziedzic wojowników” to absolutnie przeciętne młodzieżowe fantasy, które młodszym czytelnikom i miłośnikom tej odmiany fantastyki powinno się spodobać. Inni, najzwyczajniej w świecie, mogą sobie ten tytuł odpuścić.

* * *

Miecz zapłonął, gdy Jack nim potrząsnął. Połączenie człowieka i metalu, ciała i stali. Dzikie, prymitywne. Chłopak podniósł się, wysunął głownię przed siebie, rzucając światło na trawę i kamienie. Klinga śpiewała, tnąc ciemność raz, dwa, trzy razy, przełamując cień, szukając światła. Pogromca cieni.
Fragment „Dziedzictwa wojowników” Cindy Williams Chima


9 komentarzy:

  1. Trochę szkoda, że książka wypadła słabo - nic tak człowieka nie irytuje, jak średniaki.
    Swoją drogą - świetny masz kubek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przez tę książkę nie przeszłam :/ Porzuciłam ją po przeczytaniu 50 stron :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubek po prostu rewelacja! :)

    Bardzo fajnie o książce napisałaś, ale jednak nie zachęciłaś mnie do zapoznania się z nią - chyba czuję się już za stara na średniej jakości fantasy dla młodzieży. ;) Żeby nie było - na dobre fantasy dla młodzieży nie czuję się wciąż za stara. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chima wciąż przede mną - jeszcze nie czytałam jej książek. Doceniam fakt nieirytujących i głupich bohaterów - mam wrażenie, że to sobie cenię ostatnio bardziej i jakoś nie mogę zdzierżyć głupiutkich bohaterów/ek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że nie przeraża, nie oznacza, że zupełnie jej nie ma. xD

      Usuń
  5. No nie zachęciłaś :P ale fakt w powieściach młodzieżowych trudno trafić na perełki

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony