środa, 9 września 2020

Przeciąg w drzwiach: Jak kochać kogoś, kogo nie lubimy?

 


Charles Wallance jest przekonany, że w ogródku zadomowił się smok. Gdy jego siostra, Meg oraz ich przyjaciel, Calvin, wyruszają sprawdzić, co to za stwór, okazuje się on być cherubinem, który przybył na ziemię wraz z Nauczycielem. Ich rolą jest pomoc trójce młodych ludzi: Charles Wallance jest ciężko chory i tylko Meg jest w stanie pomoc sześciolatkowi.

 

Gdy oceniałam „Pułapkę czasu” trochę ubolewałam nad jej niskimi ocenami. Kontynuacja powieści L’Engle okazała się być jednak w moim odczuciu nieco słabszą powieścią. Bo choć porusza właściwie te same tematy to robi to w sposób, który nie do końca przypadł mi do gustu.

Podobnie jak tom pierwszy, tak i ta powieść nie należy do szczególnie nowych. Ukazała się dziesięć lat po pierwszej, ale to w dalszym ciągu sprawia, że ma niemal siedemdziesiąt lat. To ponownie sprawia, że sposób prowadzenia narracji jest nieco inny, choć w przypadku tej powieści irytował mnie nieco bardziej. Brakowało mi w tej niedługiej książce budowania relacji między postaciami. Meg i Calvin są w sobie co najmniej zauroczeni od poprzedniego tomu, ale właściwie pojawia się to tylko gdzieś pomiędzy. Charles Wallance również ma niby bardzo dobrą relację z siostrą, ale ponownie – dowiadujemy się o tym głównie z jakiś zdań w narracji, a nie opisów konkretnych scenek. Rozumiem, że to powieść dla dzieci i że nie może być zbyt długa, ale jednak trochę mi tego brakowało. Zwłaszcza, że w przypadku tej części bohaterowie drugoplanowi nie są szczególnie interesujący. Bo tak jak w „Pułapce czasu”, tak i tu postacie dostają przewodników po świecie… ale choć są oni ciekawym konceptem to nie nazwałabym ich ciekawymi charakterami.

Ponadto Meg w końcu zaczęła mnie irytować. W pierwszym tomie była niepewna siebie i trochę marudząca, ale przeszła pewną drogę i przynajmniej w teorii zrozumiała, że jednak może więcej. W „Przeciągu w drzwiach” wygląda jednak na to, że dziewczynka niczego się nie nauczyła i właściwie wciąż zachowuje się jak nie tak samo, to gorzej.

Ponadto wiedza i moralność, które autorka chce wpoić dzieciom przez tę historię, są przedstawiane jakby bardziej topornie. Cały wątek z chorobą Charlesa byłby bardzo cenny, ale L’Engle sama sobie wymyśla, co chłopcu jest, a ostateczny morał w sumie niewiele wnosi. Bo całość skupia się na tym, że miłość pokonuje wszelakie zło. A chyba wszyscy wiemy, że z chorobami tak nie zawsze jest. Właściwie zazwyczaj nie jest.

Chyba cenniejszy jest więc wątek związany z kochaniem ludzi, których się nie lubi, ale i on jest jakiś mistyczny, dziwny, nudnawy. Chyba ¼ tej powieści zajmuje opis Meg, która (narzekając oczywiście) próbuje zrozumieć, jak ma zacząć żywić pozytywne emocje do szkolnego nauczyciela, którego bardzo nie lubi – i chyba na tym etapie zaczęłam tracić zainteresowanie książką.

Nie lubię też wątku podróży w głąb ludzkiego ciała, a autorka robi to w sposób zdecydowanie zbyt udziwniony i raczej – nie dla mnie.

„Przeciąg w drzwiach” to ślicznie wydana powieść, dlatego na fakt jej posiadania nie mam zamiaru narzekać. Jest też książką dość znaną w Stanach i uznawaną tam za klasykę literatury dziecięco-młodzieżowej: dlatego też warto ja znać. Zwłaszcza, że ma urocze elementy i wcale nie jest długa, więc nie zajmuje wiele czasu. Wolę chyba jednak zostać myślami przy tomie pierwszym, a drugi po prostu mieć. Nie sądzę, bym go tej powieści z jakąś szczególną chęcią wracała.




3 komentarze:

  1. Książka książką... Ale ta papużka!! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (nie papużka, a dinozaur. On za takie zniewagi odgryza głowy!)

      Usuń
  2. Czyli można powiedzieć, że na każdej płaszczyźnie ta książka ma jakąś wadę. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony