czwartek, 22 lipca 2021

Openminder: ciekawy debiut, ale czy dobra powieść?


Po odkryciu nowej technologii, pozwalającej na kontrolę ludzkich negatywnych zachowań, wybuchła wojna. Świat podzielił się na pół. W tej lepszej – bogatszej i cywilizowanej – połowie mieszka Nikodem – wyjątkowo utalentowany uczeń, który wraz z innymi sobie podobnymi rozpoczyna szkolenie na kogoś, kto w przyszłości może stanąć na czele swoich ludzi.

 

Skoro „Trupokupców” Świerczek-Gryboś uznałam za ciekawą lekturę, postanowiłam dać szansę debiutowi autorki. „Openminder” brzmiał jednak początkowo dość „strasznie”. Druga powieść tej pisarki jest jednak dość specyficzna i kojarzy się raczej „ciężko”, a kojarząc jej estetykę, wydawało mi się, że debiut może być podobny, lecz gorszy, słabszy. Recenzje zresztą też niekoniecznie mnie uspokajały, bo wiele z nich tę powieść po prostu dość mocno krytykuje.

Openminder
Magdalena Świerczek-Gryboś
wyd. SQN, 2019

Dlatego pierwsze ok. 170 stron książki na nieco ponad 300 w sumie okazało się zaskakująco pozytywnym zaskoczeniem. Choć w tekście nie brakuje neologizmów, język wydał mi się zaskakująco przystępny, szczególnie że przecież w „Trupokupcach” potrafił być dość specyficzny, a co za tym idzie – bywał męczący. Debiut Świerczek-Gryboś jest zresztą książką kompletnie inną, niż jej druga powieść, mimo że w obydwu pojawia się postapokaliptyczny motyw oraz raczej dość gęsty klimat.

To, co jednak spodobało mi się szczególnie, ale jednocześnie dla wielu czytelników może być w tym przypadku wadą są… nawiązania. Dlatego, że choć estetykę z autorką mamy kompletnie inną to jednak – do pewnego stopnia znamy bardzo podobne dzieła kultury. Nawiązania do polskiej fantastyki socjologicznej z lat 80. XX wieku czasem wręcz bezpośrednio kojarzyły mi się z Markiem Oramusem czy Maciejem Parowskim. Nie brakuje tu nawiązań do tak znanych autorów, jak Lem czy Sapkowski, a że na temat anime mam przynajmniej podstawową wiedzę to i tu byłam w stanie te nawiązania wyłapać. To było dla mnie naprawdę niezmiernie miłe przeżycie, dlatego, że niełatwo jest znaleźć kogoś, kogo kręci zarówno starsza polska fantastyka, anime i popkultura w ogóle.

Pod kątem fabularnym sam początek jest dość ciekawy, ale raczej nie odbierałabym tej powieści jako ponadczasową historię, która ma podjąć dyskusję z jakimś problemem społecznym, bądź być krytyką obecnego systemu. Oczywiście pewnie i takie wątki da się tu znaleźć, ale dla mnie to jednak przede wszystkim zabawa i mieszanie motywów. Jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało i mimo że nie przepadam ani za mechami, ani za „Neon Genesis Evanelion” (do którego wg. Pawła Majki autorka nawiązuje) to nie miałam zamiaru na to narzekać.

Gorzej zrobiło się później. Miałam wrażenie, że po połowie książki autorka zgubiła gdzieś rytm. Zaczyna się dziać dużo, a właściwie – zbyt dużo, przez co przynajmniej ja traciłam zainteresowanie historią, traciłam jej sens i nie miałam większej ochoty brnąć dalej. Na dodatek, nawiązując do fantastyki socjologicznej autorka sięga po brutalne motywy, które powinny szokować, ale mam wrażenie, że chwilami po prostu wypadają dość prostacko.

„Openminder” to na pewno ciekawy debiut. W twórczości Magdaleny Świerczek-Gryboś jest coś unikalnego. Jednocześnie czy jest to po prostu dobra powieść do „poczytania”? Wydaje mi się, że nie. Bo aby w pełni się w niej odnaleźć, dobrze byłoby znać przynajmniej kilka dzieł, z których autorka czerpie. Dlatego kompletnie nie dziwie się osobom, które przez tę powieść nie przebrnęły, albo które po prostu się w trakcie lektury nudziły. Przy tym nie da się ukryć, że mniejsza połowa powieści po prostu dużo słabsza. Ale jeśli ktoś z was ma ochotę – proszę bardzo, możecie próbować dać tej powieści szansę.


5 komentarzy:

  1. Bardziej byłam zachęcona do Trupokupców, ale chyba przeszła mi ochota na twórczość tej autorki. Mam wrażenie, że aktualnie jestem w takim momencie czytania, że albo czytam dobre "pewniaki" albo nie mam ochoty na lekturę w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ona niestety może łatwo "nie siąść", a przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż to jeszcze młoda kobieta, może sporo dobrych rzeczy napisać, a przecież to był debiut.

      Usuń
  2. Nigdy nie słyszałam o autorce, ale raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie. Nie słyszałam wcześniej o tej autorce.

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny blog! będe częściej tu zaglądać

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie zaobserwuje Twojego bloga w zamian za obserwację mojego - wolę mieć garstkę zainteresowanych blogiem czytelników, niż tysiąc zapychaczy.
Usuwam spam.

Nomida zaczarowane-szablony