Lazlo od zawsze miał jedno marzenie:
chciał odwiedzić zapomniane, mityczne miasto Szloch. Pracując w bibliotece,
skrzętnie zbierał wszystkie informacje na jego temat. Gdy niespodziewanie
pojawia się możliwość spełnienia tego marzenia, ma zamiar zrobić wszystko, aby
do tego doprowadzić.
Niebieska
okładka, na niej złota ćma, a na skrzydełkach zdjęcie autorki z soczyście
różowymi włosami – „Marzyciel” zdecydowanie wygląda ładnie, ale przy tym raczej
młodzieżowo. Opis Lani Taylor też raczej to potwierdza: wynika z niego, że to
właśnie takie książki ta pani pisze. A jak się okazuje… z tę pozycję wcale nie
tak łatwo zakwalifikować w ten sposób.
Tytuł: Marzyciel
Tytuł serii: Strange the Dreamer
Numer tomu: 1
Autor: Lani
Taylor
Tłumaczenie:
Bartosz Czartoryski
Liczba
stron: 512
Gatunek: fantasy
Wydanie: SQN,
Kraków 2018
|
„Marzyciel”
to bowiem przede wszystkim książka fantasy z elementami realizmu magicznego i
to jest jej, można by rzecz „główna cecha”. I choć owszem, w moim odczuciu ma w
sobie elementy młodzieżowe, o których za chwilę napiszę więcej, to jednak
wrzucanie tej książki do tego worka byłoby naprawdę sporym nieporozumieniem. Bo
w tym przypadku uznanie, że to powieść dla młodzieży jest pewną jej cechą, a
nie, jak zwykle bywa w takich lekturach, definicją.
Lani
Taylor serwuje nam naprawdę magiczną powieść. Książkę, która może nie zawiera
wybitnie oryginalnych pomysłów, ale tak dobrze bawi się znanymi nam motywami,
że to nie ma w tym przypadku absolutnie żadnego znaczenia. Już sam prolog
sugeruje nam, że to nie jest zwyczajnie napisana książka: język autorki jest
bardzo baśniowy i poetycki. Przy okazji jest raczej opisowy, ale w ten
pozytywny sposób, który pozwala nam świetnie wyobrazić sobie świat. Przyznam
szczerze, że zwykle, czytając coś, bohaterzy w mojej głowie jawią się jako bez
twarzowe istoty z włosami w konkretnym kolorze, bo tylko to zostało przez
autora podane. W przypadku „Marzyciela” tego problemu nie ma: autorka naprawdę
dobrze maluje obrazy i swoich postaci, i świata przedstawionego.
Opowieść,
którą snuje nam autorka, w moim odczuciu zaczyna się naprawdę baśniowo i po
prostu dobrze, jednak muszę przed nim niektórych przestrzec. „Marzyciel”
zaczyna się od drobnej zabawy z czasem i od rzeczy istotnych fabularnie, ale
jednocześnie pozbawionych nadmiernej akcji. Lepiej się jednak tym nie zrażać: w
trakcie trwania historii opowieść się rozwija i powoli nabiera tempa, chociaż
należy pamiętać, że przez baśniowy klimat całości raczej daleko tej przygodzie
do powieści sensacyjnej.
Jak
już wspominałam, nie mamy tutaj raczej rzeczy nadzwyczaj odkrywczych. Już sam
opis sugeruje nam, że nasz bohater to ten jedyny, wyjątkowy, który ma do
spełnienia pewną misję. Na całe szczęście „Marzycielowi” udaje się ominąć
problemy z tym związane. Nie myślcie, że Lazlo od razu będzie strzelał
promieniami z oczy i że już po chwili będzie doskonale walczył mieczem – on
mimo wszystko cały czas pozostaje bibliotekarzem, człowiekiem umysłu i chwała
autorce za to.
Oczywiście,
pewna powtarzalność schematów w samej historii nie oznacza, że nie mamy tu
rzeczy kreatywnych. Autorka zdecydowanie miała dobry pomysł na świat, który
przez swoją baśniowość nie wymaga map, czy ogromnej ilości krain. Magiczne moce,
które się tutaj pojawiają w większości przypadków są wprawdzie powtarzalne, ale
to, w jaki sposób działa umiejętność jednej z głównych bohaterek, Sarai, jest
naprawdę pięknym obrazkiem.
Wróćmy
jednak na chwilę do kwestii „Marzyciela” jako powieści młodzieżowej. Bo, jak
wspominałam, ta książka zdecydowanie ma w sobie takie elementy. Poza motywem
wyjątkowego bohatera mamy tu też raczej młodych bohaterów. Pojawia się także
romans, który zaczyna się bardzo delikatnie i subtelnie, ale z czasem trochę
jednak tej swojej niewinności niestety traci. No i mamy też czarny charakter,
który jest w sumie moim jedynym zarzutem co do całości.
Nie
będę tu zdradzać kto jest tym głównym „złym”, ale przyznaje, że od mniej więcej
połowy książki ten charakter z rozdziału na rozdział irytował mnie coraz
bardziej. Choć rozumiem zamysł autorki to po prostu czasem wydawał mi się wręcz
infantylny, wyjęty żywcem z pierwszym filmów Marvela, gdy ten nie potrafił
jeszcze w ogóle budować takich postaci. Niemniej, na całe szczęście nie do
końca tu o niego chodzi, a koniec końców wszystko splata się tak, że ta postać
jest faktycznie bardzo istotna dla całości.
Wspomnieć
muszę też o zakończeniu. Skłamałabym, mówiąc, że nie domyśliłam się go w
trakcie. Nie zmienia to faktu, że całość kończy się olbrzymim „cliffhangerem”,
dlatego jeśli nie lubicie przerywać książki w takich momentach lepiej zrobicie,
jeśli poczekacie na kolejne tomy serii.
„Marzyciel”
naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył. Po czymś, co jednak jest często określane
mianem powieści młodzieżowej, nie spodziewałam się wiele, a dostałam naprawdę
dobrą historię, która jakością przewyższa naprawdę wiele książek fantasy. Poza
tym dzięki swojej baśniowości być może trafi do tych, którzy nie lubią tych
mocnych, bardzo konkretnych światów, rodem z „Władcy pierścieni” i może okazać
się świetnym startem z fantastyką samą w sobie. Nie pozostaje mi nic innego,
jak ją po prostu polecić: to kawałek bardzo przyjemniej przygody, którą warto
przeżyć na własnej skórze.
*
* *
Bo czymże innym jest człowiek, jak
nie kompletem złożonym z wycinków pamięci i skrawków doświadczeń, zestawem
określonych komponentów, które można nieograniczenie układać w rozmaite wzory?
Fragment „Marzyciela” Lani Taylor
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl!
Bardzo kusi mnie przeczytanie tej książki i wszędzie widzę te pozytywne recenzje. Uwielbiam powieści fantasy, a ta pozycja wydaje mi się lekturą od której nie można się oderwać :)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie jest świetna, od razu przyciąga wzrok. Treść jak widać też niczego sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam, ale jeszcze nie czytałam. Czeka na odpowiedni moment :)
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie mój gatunek! Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńTa okładka jest przecudowna, kupiłabym tylko dla niej :)
OdpowiedzUsuńPoprzednie książki autorki zupełnie mnie nie zachwyciły, a jej język, który tak wielu wychwalało pod niebiosa, mnie trochę śmieszył, a o wiele bardziej irytował. Mam jednak ochotę siegnąć po „Marzyciela” i dać pani Taylor jeszcze jedną szansę, bo opis tej książki wydaje się interesujący.
OdpowiedzUsuńJa niestety stylu z jej innych dzieł nie ocenię - znam tylko tę i tu nie mam się do czego przyczepić. A jestem raczej wybredna pod tym względem ;)
UsuńO, zaskoczyłaś mnie. Sądziłam, że to kolejna książka dla młodzieży rozreklamowana bardziej, niż rzeczywiście powinna być. Zaciekawiłaś mnie. Znane elementy są fajne, jeśli ktoś umie się nimi dobrze posłużyć. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa też się nie spodziewałam, że ta książka tak bardzo przypadnie mi do gustu ;P
UsuńKurcze, tyle osób zachwala tę książkę, że chyba rzeczywiście będę musiała się wziąć za nią, chociaż po zapowiedziach nie czułam się nią zbytnio zainteresowana...a jak już Ty mówisz, że nie jest najgorsza, to coś w niej na pewno musi być. ;)
OdpowiedzUsuńNajlepszym elementem tej książki jest właśnie język (oraz sposób przedstawiania świata). Taylor jest wirtuozem prozy, tak, jak to ujęłaś: maluje obrazy. I faktycznie, jest to trochę młodzieżowe, ale tylko trochę ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. :D Znając autorkę z innych dzieł, "Marzyciel" raczej nie będzie czymś typowym, mam zamiar po niego sięgnąć, ale chyba zaczekam na drugi tom, skoro kończy się w taki sposób. ;)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu wogóle nie czytam ksiażek, a gdybym znalazła czas to raczej nie sięgnęłabym po nia, bo to nie moja kategoria :)
OdpowiedzUsuńJestem prawie pewna, że mi się to spodoba! Mam książkę na półce - teraz tylko czeka na swoją kolej :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że cała blogosfera zachwyca się "Marzycielem", dlatego z pewnością po niego sięgnę. Fajnie, że jest to coś więcej niż prosta fantastyka dla młodzieży.
OdpowiedzUsuńJuż ostrze łapki na ta książkę, myślę, że powinna mi się bardzo spodobać!
OdpowiedzUsuń